[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Ale nie jest to również przykre.– Ach, i nic więcej? – zmartwił się król.Było późne wiosenne popołudnie i spotkali się na spacerze, nie we wspaniałych kwiatowych ogrodach, gdzie pierwszy minister przyprowadza innych ministrów króla na spacer i rozmawiają półgłosem, ale w kuchennym ogrodzie, w pobliżu królewskich stajni.Melony ardeet, małe wczesne jashimus i czerwone dynie zizo rosły tu trzy razy większe i bardziej aromatyczne niż w wiosce Tai-sharm.Wyglądały na wypolerowane; nie było na nich ani odrobiny pyłu.– Jak by to było miło, gdybyś był młodszy i nie był królem – rzekła dziewczyna w końcu.Król zaśmiał się nieoczekiwanie gorzkim śmiechem, który przypominał warknięcie.– Wtedy nawet byś na mnie nie spojrzała.Nie musiałabyś, byłabyś wolną kobietą wśród błotnistych uliczek swojej wsi, a nie jeńcem przechadzającym się po moich ogrodach.Wziął ją pod rękę, zdecydowanie, i poszli dalej.Nieco utykał; prawdopodobnie nigdy byście tego nie zauważyli, ale Tai-sharm wyczuwała nieznaczne szarpnięcia przy każdym kroku.Król nie miał teraz korony.– Spójrz na to, spróbuj tego.– Podnosił liść, aby jej pokazać prawie dojrzałe dolmiri, albo wkładał jej do ust garść słodkich lodowych jagód.Tak by się mógł zachowywać zwykły wieśniak z górskiego kraju, tyle że ludzie z gór nie bywają tak dumni ze swych osiągniętych w trudzie, pomarszczonych przez słońce zbiorów.Król znowu się zatrzymał i chwycił Tai-sharm za ramiona.Twarz miał jak stary kamień, taką samą jak zwykle, i ręce miał takie same, ale jego oczy.och, Choushi-wai mówi wam, jeżeli oczy potrafią drżeć, to te na pewno drżały.– Tai-sharm, Tai-sharm, po co to jeszcze odkładać? Nie zmienisz się, podobnie jak ja.Pobierzmy się teraz, a nie za sześć miesięcy.Niech się stanie, co stać się musi, choćby i dzisiaj.Tai-sharm nie cofnęła się, nie odtrąciła rąk króla.Przecząco potrząsnęła głową.– Dlaczego nie, ty uparta chłopko, dlaczego nie?! – krzyknął król.– Na co czekasz?Puścił jej ramiona tak nagle, że dziewczyna omal nie upadła, i szybko odszedł, potykając się o rząd krzaczków jashimus.Nie oglądał się za siebie, królowie nigdy tego nie robią.Tak, tak, każdy z nas z łatwością by rozpoznał, że król jest zakochany, ale Tai-sharm nic o miłości nie wiedziała, a poza tym miała inne sprawy na głowie.Czekała – co do tego król się nie mylił.Czekała na Sharm.Nie sądźcie, że ponieważ stara Sharm była niewykształconą wieśniaczką, pozostała bezczynna, gdy jej wykradziono jedyne dziecko.Możliwe, że brakowało jej zębów, ale rozumu i pomysłowości – nigdy.Gdy za wsią natrafiła na ślady kopyt koni pierwszego ministra, ponuro skinęła głową, wróciła do domu, spakowała sakwę z suszonym mięsem i poprosiła sąsiadkę, aby przez kilka dni zajęła się jej domem i jej rishu.Potem wyruszyła pieszo do miasta Fulicha.Nie.Choushi-wai powiedziała, że działo się to wtedy, gdy jeszcze były tu góry.Teraz Fulicha już nie istnieje, nie było jej nawet wtedy, gdy wprowadziliśmy nasz kalendarz.Ale w czasach, o których mówię, istniała.Była to senna mieścina, w której trudno by znaleźć choć jednego przestrzegającego prawo człowieka.Nie mieszkali tu bandyci, jak w Cheth na’Deka – ale przemytnicy, w większości przewożący to i tamto, tu i tam, nie płacąc złamanego grosza podatku czy innych opłat.Mieszkali tu również fałszerze pieniędzy, oczywiście, i nie brakowało rzezimieszków, i gdybyście nalegali, znalazłoby się ze dwóch rozbójników.Ich hersztem był w tamtych czasach wysoce poważany handlarz trucizny, a najlepszą gospodę prowadził podpalacz w stanie spoczynku.Takiego miasta jak Fulicha nigdy nie widzieliście.A stara Sharm szukała złodzieja.Nie byle jakiego złodzieja, ale prawdziwego mistrza w tym fachu.Nazywał się po prostu Złodziej i Sharm wiedziała, że mieszkał w tym mieście, choć nie wiedziała gdzie; była jednak cierpliwa – tego ją nauczyło życie – i potrafiła zadawać pytania.O świcie piątego dnia wędrówki przykucnęła przy drzwiach chaty nie większej niż jej własna, czekając w milczeniu, aż drzwi otworzą się we właściwym czasie.Wkrótce wyszedł śniady, szczupły mężczyzna i stanął na kamiennym progu, ziewając do słońca.Miał bardzo inteligentne oczy srebrnoszarego koloru i najpiękniejsze dłonie, jakie stara Sharm kiedykolwiek widziała u mężczyzny, niemal zbyt długie w stosunku do cienkich nadgarstków i pełne wdzięku, niczym obłoczki.Posłuchajcie, jak trzeszczą kości Sharm – niczym płonący las – gdy stara podnosi się na nogi i pyta wprost:– Czy jesteś Złodziejem?Śniady mężczyzna nie odwrócił się.– Kto chce wiedzieć? – rzekł do wschodzącego słońca, cytując wiekopomnego poetę Dhaj’mula.– Jestem Sharm.Król ukradł mi córkę, zwróć mi ją.Złodziej nie okazał zdziwienia, ale Sharm czuła, że kątem oka patrzy na nią.– A jeśli to uczynię, to naturalnie dasz mi w zamian każdą sumę pieniędzy, jakiej zażądam, i rękę swojej córki?Na samą myśl o tym kobieta zaczęła rechotać, a jej suchy starczy śmiech sprawił, że Złodziej popatrzył wprost na nią i nieco się uśmiechnął.61 / 77Peter S.Beagle - Olbrzymie kości– Chłopcze, na pierwszy rzut oka poznać, że nie mogę ci niczego zaofiarować z wyjątkiem głodnych pcheł, a mimo to nie zamknąłeś mi drzwi przed nosem.Coś z tego, co powiedziałam, zaciekawiło cię.co to może być? – Sharm podeszła do Złodzieja, uśmiechając się wyzywająco.– Chyba jeszcze się nie zdarzyło, żeby ktoś mnie wynajął do okradzenia króla – rzekł zdziwiony Złodziej.– Nie wynajmuję ciebie! – zaprotestowała Sharm.– Ja cię proszę, a to nie to samo.– Nie? Jaka szkoda! – Teraz Złodziej zaczął się jej bacznie przyglądać, oczy miał bystre, przyjazne i wesołe, a Sharm zrozumiała, że nie potrafi niczego z nich wyczytać.– Z pałacu z pewnością można ukraść dużo więcej, nie tylko moją córkę.A ona jest naprawdę piękna.I dobrze wy-chowana.Złodziej milczał jeszcze przez kilka chwil.Potem, tak szybko jak mucha, która siada na żabie, wskoczył do domu i równie chyżo wrócił z tacą razowca i sera.Zaprosił Sharm na śniadanie.Usiedli razem na progu, w ciepłych promieniach słońca i obserwowali szczwanych ludzi, którzy całą noc spędzili poza domem, robiąc bogowie jedni wiedzą co, a teraz szli do domów spać.– A który to król? – zapytał Złodziej starą Sharm [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •