[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtedy jego pan znów zapadł w głęboki sen.Berona podeszła do śpiącego, popatrzyła na niego przyjaźnie, ale wzrok jej był smutny, i znikła.Gdy królewicz się obudził i dowiedział, że Berona znowu tu była, bardzo się rozgniewał na siebie za to, że zaspał, a na sługę, że go nie obudził.Co się stało, to się stało, postanowił za trzecim razem nie zasnąć, żeby nie wiem co się działo.Trzeciego dnia około południa poszedł znowu do ogrodu, przechadzał się tam i z powrotem, przecierał oczy, żeby tylko nie zasnąć.Nic jednak nie pomogło, bo sługa znów był przekupiony przez czarownicę.Jak tylko Berona zjawiła się w ogrodzie, zaczął głośno grać, i jego pan znowu zapadł w tak mocny sen, że można by go nawet krajać w kawałki.Złota Berona podeszła ku niemu i rzekła ze współczuciem:- Mój ty niewinny biedaku! Śpisz, nieświadom, kto ci stoi na drodze do szczęścia.Z oczu jej potoczyły się perły zamiast łez.Potem nazrywała kwiatów i obsypała go nimi, zaś do sługi powiedziała:- Powiedz twemu panu, żeby swój kapelusz powiesił o jeden hak niżej, wtedy mnie zdobędzie.Spojrzała jeszcze raz smutno na królewicza i znikła.Zaraz potem obudził się i spytał, czy była Berona, i skąd wzięły się te kwiaty wokół niego.Sługa opowiedział mu, jak było.Królewicz, bardzo zgnębiony zamyślił się głęboko.Stało się oczywiste, że w ten sposób nie osiągnie celu.Opuścił zamek czarownicy, ale wciąż od nowa łamał sobie głowę, co Berona miała na myśli dając mu taką radę.Nie potrafił jednak zgadnąć.Aż raz przyśniło mu się w drodze, że przyszła do niego i powiedziała: „Dopóki twój sługa będzie przy tobie, niczego nie osiągniesz, bo działa ci na szkodę”.Pomału stawało się jasne, co powinien był uczynić, lecz ilekroć pomyślał o tym, że miałby słudze ściąć głowę, wzdragał się i nie mógł się na to zdobyć.Sługa tymczasem coraz bardziej wodził go za nos i nie było dnia, żeby mu czegoś nie zrobił na złość.Gdy wreszcie go złajał, sługa postawił się hardo.Wtedy królewicz wpadł w gniew, złapał miecz i zabił go.Ciało sługi pochłonęła ziemia.Teraz wędrował sobie sam, przez góry i doliny.Pewnego dnia usłyszał okropny wrzask, że aż echem niosło się po górach.Pobiegł w tym kierunku i znalazł się na małej łączce.A tam trzech diabłów biło się tak, że strzępy leciały wokoło.- Hej, o co się tak bijecie? - zawołał.- O dziedzictwo po naszym ojcu! - wyjaśnili.- O ten oto płaszcz, o te buty, i o ten bat!- Czyście rozum stracili, bić się o zwyczajny płaszcz, buty i bat?- Właśnie! Bo to nie są takie sobie zwyczajne rzeczy: jeśli zarzucisz na siebie ten płaszcz, wtedy nawet sam diabeł cię nie zobaczy; jeśli obujesz te buty, uniosą cię w powietrze i możesz fruwać; gdy zaś świśniesz tym batem, natychmiast znajdziesz się tam, gdzie zechcesz.Każdy z nas chce mieć te rzeczy, ale wszystkie razem, bowiem każda z osobna nie ma tej mocy.- Dobrze, pomogę wam rozstrzygnąć ten spór! Biegnijcie wszyscytrzej, o, tam, na tę górę, a rzeczy zostawcie tu.Który z was - na mój znak - przybiegnie tu pierwszy, ten otrzyma rzeczy.Głupie diabły zgodziły się na to i - hop! - pobiegły ku górze.Królewicz tymczasem zarzucił na siebie płaszcz, wdział buty, świsnął batem i wyraził życzenie, żeby znaleźć się w Czarnym Mieście.W oka mgnieniu przeleciał ponad wieloma krajami i stanął przed bramą Czarnego Miasta.Zrzucił płaszcz, zdjął buty, i wtedy spostrzegła go jedna z dziewcząt z orszaku złotej Berony.Pobiegła szybko do swojej pani i opowiedziała jej, kogo widziała.Berona jednak nie chciała w to uwierzyć, bo nie mogła sobie wyobrazić, jakim sposobem królewicz mógł się tu znaleźć.Posłała drugą dziewczynę, aby zobaczyła, czy to prawda.Ta, wróciwszy, oznajmiła, że to istotnie prawda.Berona posłała jeszcze trzecią dziewczynę, ale i ta wróciła z tą samą wiadomością.Wtedy pobiegła sama przed bramę, żeby przekonać się na własne oczy.Gdy zobaczyła ukochanego, posypały jej się z radości perły ze złotych oczu.A tu już i przybiegły owe trzy diabły z wielkim wrzaskiem:- Oddaj, co nie twoje! Dawaj płaszcz, buty i bat!Królewicz rzucił im to wszystko, diabły capnęły swoje rzeczy i odleciały.Teraz dopiero zaczęły się powitania ze złotą Beroną.Potem zaprowadziła go do pałacu i pokazała mu całe swoje królestwo.Gdy już wszystko obejrzeli i minęła radość pierwszych powitań, pobrali się.On został królem, żyli potem razem szczęśliwie i długo - jeden Bóg wie, jak długo.słowackaPiękna siostraPewnego razu byli sobie ojciec i matka.Mieli synka i córkę.Dziewczynka była bardzo ładna.Gdy się uśmiechała, zakwitała na jej wargach róża, gdy czesała włosy, sypały się z nich złote gwiazdki, a gdy myła ręce, złote perły owijały się wokół jej przegubów.Wkrótce zmarła matka, a ojciec wziął sobie drugą żonę.Macocha przywiodła z sobą córkę, która była bardzo brzydka.Nowa matka nie cierpiała dzieci męża.Chłopiec, gdy podrósł, musiał pójść na służbę.Najął się u pewnego pana za woźnicę.Bardzo jednak tęsknił za swoją śliczną siostrzyczką.Kazał więc namalować jej portret i zawiesił go w stajni na drzwiach.I zawsze, kiedy tylko tu przychodził, był wesół, a gdy wychodził, był smutny.Spostrzegł to jego pan i zapytał któregoś razu, dlaczego jest wesoły, gdy wchodzi do stajni, a smutny, gdy z niej wychodzi.Z początku woźnica nie chciał mówić, potem jednak rzekł:- W domu została moja śliczna siostrzyczka, ale mam jej portret w stajni.Gdy wchodzę i patrzę na jej portret, wtedy jestem wesoły, gdy zaś wychodzę, smucę się, bo muszę ją opuścić.- Przynieś mi ten portret! - powiedział pan.Woźnica spełnił rozkaz.Panu bardzo spodobało się dziewczę, więc zapytał:- Czy twoja siostra jest rzeczywiście taka piękna?- Jeszcze piękniejsza niż na portrecie! - odparł brat wzruszony i przejęty.- Weź konie i powóz, i przywieź tu swoją siostrę, chciałbym ją pojąć za żonę!Gdy chłopiec zjawił się w domu i opowiedział, po co przyjechał, macocha i jej córka także postanowiły pojechać do owego pana.Wsiedli do powozu i pojechali.Po drodze trzeba było przebyć szeroką i głęboką rzekę.Wtedy rzekł braciszek do siostrzyczki:- Nie wychylaj się, żeby ostry wiatr nie zniszczył ci policzków!Siostra jednak nie zrozumiała brata i zwróciła się z zapytaniem domacochy:- Co mówił braciszek?- Każe ci się wychylić przez okno powozu i popatrzeć na piękną rzekę!Dziewczę wychyliło się, a wtedy macocha wypchnęła je z powozu do wody.Tam dziewczyna zamieniła się w kaczkę i pofrunęła w daleki świat.A pan czekał cierpliwie, czekał już dość długo.Gdy wreszcie nadjechał powóz, pobiegł ku niemu i poprosił dziewczynę, aby się uśmiechnęła.Lecz ukazały się tylko żółte zęby.Kiedy się czesała; robactwo sypało się jej z włosów.A gdy myła sobie ręce, brud opadał całymi płatami.- Co za kłamca z tego woźnicy! - oburzał się pan i zapytał macochę o radę, co uczynić z chłopcem.- Powieś go na żerdzi w kominie! - poradziła podstępna i zła macocha.Tak też pan uczynił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •