[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Produkty, opuszczające tę fabrykę, niczym mgiełka wodna rozpylały się stamtąd, wylatując z gwiazdy na pozostałości impetu fali uderzeniowej: było to kilka nanogramów złożonych, bogatych w węgiel molekuł, pokrytych ochronnym fullerenowym oprzędem.Poruszając się z prędkością siedmiuset kilometrów na sekundę, o ułamek mniej niż prędkość konieczna do całkowitej ucieczki z tej gwiazdy, molekuły wspinały się powoli z wnętrza tutejszej studni grawitacyjnej, wraz ze wznoszeniem wytracając swą szybkość.Minęły cztery kolejne lata, lecz molekuły okazały się stabilne względem niszczącego działania przestrzeni kosmicznej.Nim pokonały bilion kilometrów niemal zupełnie się zatrzymały i z pewnością wróciłyby po własnych śladach, ginąc w ogniu tej samej gwiazdy, która je wykuła, gdyby ich podróży nie zsynchronizowano aż tak doskonale, że trzecia planeta tej gwiazdy, gazowy gigant, już tam na nie czekała, by przyspieszyć do przodu.A kiedy wyrwały w jej kierunku, na drodze ich znalazł się akurat trzeci księżyc tego giganta.W jedenaście lat po wystrzeleniu igły jej molekularne potomstwo niczym deszcz opadło na metanowy śnieg.Uwolnione przy uderzeniu nieznaczne ciepło nie wystarczyło, by je zniszczyć, lecz wytopiło w śniegu mikroskopijną kałużę.Molekularne nasiona, otoczone pożywieniem, rozpoczęły swój wzrost.W przeciągu kilku godzin otaczający je obszar wprost roił się od nanomaszyn, niektóre z nich kopały w śniegu i w znajdujących się głębiej minerałach, inne składały odnalezione przez tamte bogactwa w złożoną strukturę - prostokątny panel kilkumetrowej szerokości.Wysłana z odległości lat świetlnych złożenie skomplikowana sekwencja impulsów promieniowania gamma padła na panel.To właśnie te impulsy były prawdziwym ładunkiem igły, pasażerami, dla których miała ona zaledwie przygotować drogę, wysłanymi jej śladem w cztery lata po jej starcie.Panel rozkodował i zapisał otrzymane dane, a armia nanomaszyn zabrała się ponownie do pracy, tym razem postępując zgodnie z o wiele bardziej złożonym projektem.Kopacze byli zmuszeni do szerzej zakrojonych poszukiwań, by znaleźć wszystkie konieczne pierwiastki, zaś nanomaszyny montujące harowały z mozołem, by osiągnąć swój ostateczny cel, przechodząc przez sekwencję stadiów pośrednich, pieczołowicie zaplanowanych, by chronić produkt finalny przed meandrami miejscowej chemii i klimatu.Po trzech miesiącach ich pracy w metanowym śniegu stanęły dwa niewielkie statki kosmiczne o napędzie termojądrowym.Każdy z nich posiadał na swym pokładzie pojedynczego pasażera, budzącego się właśnie po raz pierwszy w swych nowych, dopiero co ukończonych ciałach, a jednak obdarzonego wspomnieniami wcześniejszego życia.Joan włączyła konsolę komunikacyjną.Na ekranie pojawiła się Anne, z trzema krótkimi parami ramion założonymi na klatce piersiowej w postawie wyrażającej spokojny odpoczynek.Obie nosiły już wcześniej w formie wirtualnej ciała o dokładnie tej samej anatomii, lecz dopiero teraz stały się po raz pierwszy Noudahnanami z krwi i kości.- Jesteśmy.Wszystko zadziałało - rozpoczęła Joan zdziwionym głosem.Język, którym się posługiwała, nie był jej rodzimym, lecz budowa jej nowego mózgu i ciała sprawiała, że stał się jej drugą naturą.- Najtrudniejsze dopiero przed nami - odpowiedziała jej Anne.- Dokładnie.- Joan wyjrzała przez okno kokpitu swojego statku.W dalszej odległości wyrastał ponad śniegiem pokryty szczelinami niebieskoszary płaskowyż z wodnego lodu, zaś w pobliżu statku nanomaszyny zajmowały się demontowaniem odbiornika promieniowania gamma.Kiedy już usuną wszelkie ślady swej pracy, oddalą się w głąb śniegu, by tam katalizować swą destrukcję.Joan już wielokrotnie w przeszłości odwiedziła cywilizacje ograniczone do powierzchni swych planet, za każdym razem przyjmując takie ciała i języki, jakich wymagała konieczność, lecz wszystkie cywilizacje wśród których się pojawiła jak do tej pory były już przyłączone do Amalgamu, metacywilizacji rozciągającej się na przestrzeni całego dysku galaktycznego.Nieważne jak daleko od domu się znalazła, środki konieczne do powrotu w znajome miejsca zawsze znajdowały się w zasięgu jej ręki.Jednak Noudahnanie opanowali zaledwie loty międzyplanetarne i nie mieli pojęcia o istnieniu Amalgamu.Najbliższy punkt węzłowy, należący do sieci Amalgamu, znajdował się w odległości siedmiu lat świetlnych i nawet on znajdował się w tym momencie poza zasięgiem jej i Anne: zgodziły się, by nie zwiększać ryzyka związanego z wyjawieniem Noudahnanom jego lokalizacji, tak więc wszystkie wysyłane przez nie transmisje miały być kierowane tylko i wyłącznie do podstawionego węzła, utworzonego specjalnie w tym celu w odległości przeszło dwudziestu lat świetlnych.- To będzie warte zachodu - stwierdziła Joan.Obca noudahnańska twarz Anne była nieruchoma, lecz znajdujące się w niej chromatofory wytworzyły falę fioletu i złota, która przepłynęła jej przez skórę w wyrazie ostrożnego optymizmu.- Zobaczymy jak będzie.- Przechyliła głowę na lewo w geście poprzedzającym przyjacielskie rozstanie.Joan odpowiedziała jej podobnym przechyleniem głowy, jakby robiła tak przez całe życie.- Uważaj na siebie, przyjaciółko - powiedziała.- Ty też.Statek Anne wzniósł się tak wysoko na swych chemicznych silnikach, że skurczył się niemal do niewidocznej drobinki, dopiero wtedy tamta uruchomiła wreszcie swój napęd termojądrowy i w smudze błysku rozmyła w dali.Joan poczuła ukłucie samotności; nie dało się przewidzieć, kiedy ponownie się spotkają.Oprogramowanie, w jakie wyposażono jej statek, było prymitywne; cała rakieta została skrupulatnie dopasowana do poziomu noudahnańskiej technologii.Joan wiedziała, co należało zrobić, by w razie konieczności przejąć stery, więc kierowana chwilowym kaprysem, wyłączyła autopilota i ręcznie uruchomiła silniki wznoszenia.Na stłoczonym panelu kontrolnym aż roiło się od różnych przełączników, lecz posiadanie sześciu rąk okazywało się tu wielce pomocne.2Świat nazywany przez Noudahnan domem zajmował najbliższą słońca z pięciu planet układu.Przeciętna temperatura wynosiła tu sto dwadzieścia stopni Celsjusza, lecz wysokie ciśnienie atmosferyczne pozwalało istnieć wodzie w stanie ciekłym na całej powierzchni planety [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •