[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Rozmawialiœcie z Filippa i Dijkstra z Tretogoru - zauwa¿y³a Triss, bawi¹csiê zawieszonym na szyi, oprawnym w srebro i brylanty serduszkiem z lapislazuli.-Wiecie, oczywiœcie, kim jest Dijkstra?- Wiemy - powiedzia³a Yennefer.- Rozmawia³ z tob¹? Próbowa³ wypytywaæ?- Próbowa³ - czarodziejka uœmiechnê³a siê znacz¹co i zachichota³a.- Doœæostro¿nie.Ale Filippa przeszkadza³a mu, jak mog³a.A myœla³am, ¿e s¹ w lepszejkomitywie.- S¹ w œwietnej komitywie - ostrzeg³a powa¿nie Yennefer.- Uwa¿aj, Triss.Niepiœnij mu s³owa o.Wiesz, o kim.- Wiem.Bêdê uwa¿a³a.A przy okazji.- Triss zni¿y³a g³os.- Co u niejs³ychaæ? Czy bêdê mog³a j¹ zobaczyæ?- Jeœli zdecydujesz siê wreszcie prowadziæ æwiczenia w Aretuzie - uœmiechnê³asiê Yennefer - mo¿esz widywaæ j¹ bardzo czêsto.- Ach - Triss szerzej otworzy³a oczy.- Rozumiem.Czy Ciri.- Ciszej, Triss.Porozmawiamy o tym póŸniej.Jutro.Po naradzie.- Jutro? - uœmiechnê³a siê dziwnie Triss.Yennefer zmarszczy³a brwi, ale nimzd¹¿y³a zadaæ pytanie, na sali zapanowa³o nagle lekkie poruszenie.- Ju¿ s¹ - odchrz¹knê³a Triss.- Przyszli nareszcie.- Tak - potwierdzi³a Yennefer, odrywaj¹c wzrok od oczu przyjació³ki.- Ju¿ s¹.Geralt, nareszcie jest okazja, byœ pozna³ cz³onków Kapitu³y i Najwy¿szej Rady.Jeœli trafi siê sposobnoœæ, przedstawiê ciê, ale nie zaszkodzi, byœ wczeœniejwiedzia³, kto jest kim.Zgromadzeni czarodzieje rozst¹pili siê, k³aniaj¹c z szacunkiem wkraczaj¹cym nasalê osobistoœciom.Jako pierwszy pod¹¿a³ niem³ody, ale krzepki mê¿czyzna wniezwykle skromnym we³nianym stroju.U jego boku kroczy³a wysoka kobieta oostrych rysach i ciemnych, g³adko uczesanych w³osach.- To Gerhart z Aelle, znany jako Hen Gedymdeith, najstarszy z ¿yj¹cychczarodziejów - poinformowa³a pó³g³osem Yennefer.- Kobieta id¹ca obok niego toTissaia de Vries.Jest tylko niewiele m³odsza od Hena, ale nie krêpuje siêu¿ywaæ eliksirów.Za par¹ sz³a atrakcyjna kobieta o bardzo d³ugich, ciemnoz³otych w³osach,szeleszcz¹c zdobion¹ koronkami sukni¹ w kolorze rezedy.- Francesca Findabair, nazywana Enid an Gleanna, Stokrotk¹ z Dolin.Niewytrzeszczaj oczu, wiedŸminie.Powszechnie uwa¿a siê j¹ za najpiêkniejsz¹kobietê œwiata.- Jest cz³onkiem Kapitu³y? - zdziwi³ siê szeptem.-Wygl¹da na bardzo m³od¹.Te¿eliksiry magiczne?- Nie w jej przypadku.Francesca jest elfk¹ czystej krwi.Zwróæ uwagê namê¿czyznê, który jej towarzyszy.To Vilgefortz z Roggeveen.Ten rzeczywiœciejest m³ody.Ale nieprawdopodobnie utalentowany.Okreœlenie „m³ody", jak wiedzia³ Geralt, obejmowa³o wœród czarodziejów wiek dostu lat w³¹cznie.Vilgefortz wygl¹da³ na trzydzieœci piêæ.By³ wysoki i dobrzezbudowany, nosi³ krótki wams na rycersk¹ mod³ê, ale oczywiœcie bez herbu.By³te¿ diablo przystojny.Rzuca³o siê to w oczy nawet wobec faktu, ¿e u jego bokup³ynê³a zwiewnie Francesca Findabair o ogromnych, sarnich oczach i urodziewrêcz zapieraj¹cej dech.- Ten niski mê¿czyzna, który idzie obok Vilgefortza, to Artaud Terranova -wyjaœni³a Triss Merigold.- Ca³a pi¹tka stanowi Kapitu³ê.- A ta dziewczyna o dziwnej twarzy, która idzie za Vilgefortzem?- To jego asystentka, Lydia van Bredevoort - powiedzia³a ch³odno Yennefer.-Osoba bez znaczenia, ale wpatrywanie siê w jej twarz jest wielkim nietaktem.Zwróæ raczej uwagê na tych trzech, którzy id¹ z ty³u, to s¹ cz³onkowie Rady.Fercart z Cidaris, Radcliffe z Oxenfurtu i Carduin z Lan Exeter.- To ca³a Rada? Pe³ny sk³ad? Myœla³em, ¿e jest ich wiêcej.- Kapitu³a liczy piêæ osób, w Radzie jest dalszych piêæ.Filippa Eilhart te¿jest w Radzie.- Nadal nie zgadza mi siê rachunek - pokrêci³ g³ow¹, a Triss zachichota³a.- Nie powiedzia³aœ mu? Naprawdê nic nie wiesz, Geralt?- O czym niby?- Przecie¿ Yennefer te¿ zasiada w Radzie.Od czasu bitwy pod Sodden.Niepochwali³aœ mu siê jeszcze, moja droga?- Nie, moja droga - czarodziejka spojrza³a przyjació³ce prosto w oczy.- Popierwsze, nie lubiê siê chwaliæ.Po drugie, nie by³o na to czasu.Nie widzia³amGeralta od bardzo dawna, mamy sporo zaleg³oœci.Uzbiera³a siê tego d³uga lista.Za³atwiamy sprawy wed³ug tej listy.- To oczywiste - rzek³a niepewnie Triss.- Hmm.Po tak d³ugim czasie.Rozumiem.Jest o czym rozmawiaæ.- Rozmowy - uœmiechnê³a siê dwuznacznie Yennefer, darz¹c wiedŸmina kolejnympow³Ã³czystym spojrzeniem - s¹ na koñcu listy.Na samym koñcu, Triss.Kasztanowow³osa czarodziejka zmiesza³a siê wyraŸnie, zaczerwieni³a lekko.- Rozumiem - powtórzy³a, w zak³opotaniu bawi¹c siê serduszkiem z lapis lazuli.- Bardzo mnie cieszy, ¿e rozumiesz.Geralt, przynieœ nam wina.Nie, nie od tegopazia.Od tamtego, dalszego.Us³ucha³, bezb³êdnie wyczuwaj¹c rozkaz w jej g³osie.Bior¹c puchary z niesionejprzez pazia tacy, obserwowa³ dyskretnie obie czarodziejki.Yennefer mówi³aszybko i cicho, Triss Merigold s³ucha³a z opuszczon¹ g³ow¹.Gdy wróci³, Trissju¿ nie by³o.Yennefer nie wykaza³a ¿adnego zainteresowania przyniesionymwinem, odstawi³ wiêc oba niepotrzebne puchary na stó³.- Nie przesadzi³aœ aby? - spyta³ ch³odno.Oczy Yennefer zap³onê³y fioletem.- Nie próbuj robiæ ze mnie idiotki.S¹dzi³eœ, ¿e nie wiem o niej i o tobie?- Je¿eli o to chodzi.- W³aœnie o to - uciê³a.- Nie rób g³upich min i powstrzymaj siê odkomentarzy.A nade wszystko nie próbuj k³amaæ.Znam Triss d³u¿ej ni¿ ciebie,lubimy siê, rozumiemy œwietnie i zawsze bêdziemy rozumieæ, niezale¿nie odró¿nych drobnych.incydentów.A teraz wyda³o mi siê, ¿e ma trochêw¹tpliwoœci.Rozwia³am je wiêc i to wszystko.Nie wracajmy do tego.Nie zamierza³.Yennefer odgarnê³a loki z policzka.- Zostawiam ciê teraz na chwilê, muszê porozmawiaæ z Tissai¹ i Francesk¹.Zjedzjeszcze coœ, bo w brzuchu ci kruczy.I b¹dŸ czujny.Kilka osób z pewnoœci¹ ciêzaczepi.Nie daj siê zjeœæ w kaszy i nie zepsuj mi reputacji.- B¹dŸ spokojna.- Geralt?- S³ucham.- Niedawno wyrazi³eœ pragnienie poca³owania mnie, tu, przy wszystkich.To nadalaktualne?- Nadal.- Postaraj siê nie rozmazaæ mi pomadki.Zerkn¹³ na zgromadzonych k¹tem oka.Obserwowali poca³unek, ale nienatrêtnie.Filippa Eilhart, stoj¹ca nie opodal z grup¹ m³odych czarodziejów, mrugnê³a doniego i uda³a, ¿e bije brawo.Yennefer oderwa³a usta od jego ust, westchnê³a g³êboko.- Ma³a rzecz, a cieszy - mruknê³a.- No, idê.Wkrótce wrócê.A póŸniej, pobankiecie.Hmmm.- S³ucham?- Nie jedz niczego z czosnkiem, proszê.Gdy odesz³a, wiedŸmin porzuci³ konwenanse, rozpi¹³ dublet, wypi³ oba puchary ina serio spróbowa³ zaj¹æ siê jedzeniem.Nic z tego nie wysz³o.- Geralt.- Panie hrabio.- Nie tytu³uj mnie - skrzywi³ siê Dijkstra.- Nie jestem ¿adnym hrabi¹.Vizimir nakaza³ mi siê tak przedstawiaæ, by nie dra¿niæ dworaków i magikówmoim chamskim rodowodem.No, jak ci idzie imponowanie sukni¹ i figur¹? Iudawanie, ¿e dobrze siê bawisz?- Nie muszê udawaæ.Nie jestem tu s³u¿bowo.- To ciekawe - uœmiechn¹³ siê szpieg.- Ale to potwierdza ogóln¹ opiniê,zgodnie z któr¹ jesteœ niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju.Bo wszyscyinni s¹ tu s³u¿bowo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]