[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mia³ nadziejê, ¿e nie bêdzie deszczu.Na lotnisku w Pary¿u mia³ odebraæ w Avis auto, które sobie zarezerwowa³ jeszczew Nowym Jorku, i to mia³ byæ ka­briolet.Wystuka³ adres CNN w Netscape iczekaj¹c, a¿ strona pojawi siê na ekranie jego laptopa, podniós³ kieliszek doust.Recepcjonista, recepcja Hotelu Bousquett, noc z 16 na 17 lipca 1996, Pary¿:Obj¹³ zmianê o pó³nocy.Zawsze bra³ nocne zmiany.Nie dlatego, ¿e to lubi³.Niemia³ specjalnego wyboru.Studiowa³ na Ecole de Paris informatykê i aby utrzymaæsiê na powierzchni w tym perwersyjnie drogim mieœcie, musia³ pracowaæ.Apracowaæ móg³ tylko w no­cy.Ten hotelik w Dzielnicy £aciñskiej by³ jakszczêœliwy los na loterii.Oddalony tylko dziesiêæ minut spacerkiem odmieszkania, które dzieli³ z dwoma takimi jak on, a poza tym w³aœciciel hoteluby³ Polakiem i ni­gdy nie zadawa³ g³upich pytañ.Pensjê dostawa³ gotówk¹, nigdyw ko­percie, i zawsze na czas.Lubi³ tê ciszê, gdy ju¿ wszyscy zasnêli, a on w³¹cza³ radio, otwiera³ butelkêswojego ulubionego, sch³odzonego rosê i siedz¹c za lad¹ recep­cji, s¹czy³ winoi pogr¹¿a³ siê w pó³œnie.Mia³ przymkniête oczy, ale s³ysza³ spóŸnionych goœciwracaj¹cych do hotelu, oszo³omionych mia­stem lub alkoholem i dobijaj¹cych siêdo zamkniêtych drzwi, s³ysza³ telefony od tych spóŸnionych, którym dopieroteraz przypomnia³o siê, ¿e nie maj¹ budzika, a maj¹ niezmiernie wa¿ne spotkanierano i trzeba ich obudziæ.Umia³ natychmiast wyjœæ z tego stanu i natychmiast do niego wróciæ.W ten sposób przetrwa³ ju¿ dwa lata, studiuj¹c w dzieñ i pracuj¹c w nocy.Ostatnio wszystko to uleg³o jednak totalnemu zaburzeniu.W³aœciciel hotelu zainstalowa³ Internet.Mieli swoj¹ stronê WWW, swój adres i przyjmowali rezerwacje bez­poœrednio zsieci.Nie mog³o byæ nic piêkniejszego!Dwie godziny po pó³nocy w³¹cza³ modem, wchodzi³ do sieci i pozo­stawa³ tam zkrótkimi przerwami do szóstej rano.Wêdrowa³, korespondowa³, a przede wszystkim „chatowa³".Mia³ rozmówców na ca³ym œwiecie.Niektórzy wchodzili do Internetu tylko po to,aby spotkaæ siê w³aœnie z nim.Powoli, ale nieub³aganie uzale¿nia³ siê od Internetu.Nie mia³ ju¿ tych swoich stanów pó³snu.Zasypia³ rano na zajêciach, spóŸnia³siê do pracy, bo zasypia³ w domu ju¿ oko³o dwudziestej i nie mo¿na by³o siê godobudziæ przed pó³noc¹.Wmówi³ sobie, ¿e to tylko chwilowa fascynacja; tak by³o od sied­miu miesiêcy.Oczywiœcie, wiedzia³, ¿e gdy on jest w Internecie, nikt nie mo¿e do­dzwoniæ siêdo tego hotelu.Zak³ada³, ¿e miêdzy drug¹ a szóst¹ i tak nie mo¿e byæ ¿adnychistotnych rozmów, i przeszed³ nad tym do porz¹dku dziennego.Dzisiaj te¿ siêtym nie bêdzie martwi³.Jak zwykle w³¹czy³ modem i komputer.Najpierw sprawdzi³ wszyst­kie rezerwacje,które nadesz³y online.To, co móg³, potwierdzi e-mailami.Potem sprawdzi³ pocztê nadchodz¹c¹ dla goœci.By³ to serwis ofero­wany odniedawna przez ich hotel i ze zdumieniem stwierdza³, jak wa¿­ny, corazwa¿niejszy siê stawa³.E-maile nadchodzi³y z ca³ego œwiata i we wszystkich mo¿liwych jê­zykach.Drukowa³ te listy, wk³ada³ w oliwkowe koperty z adresem intemetowym ich hotelui nad ranem cichutko wsuwa³ pod drzwi pokoi adresatów.Po kilku miesi¹cachokaza³o siê, ¿e maj¹ ju¿ sta³ych goœci tylko przez ten Internet i te oliwkowekoperty rano, zaraz po przebudzeniu.Wysy³a³ te¿ listy zostawiane na dyskietkach przez goœci.Dzisiaj mia³ do wys³ania trzy.Dwa by³y od tej œlicznej Polki spod osiemnastkina pierwszym piêtrze.Dwa dni temu oderwa³a go od komputera, gdy wraca³a zkole¿ankami nad ranem z dyskoteki.By³y rozba­wione i kokietowa³y go.Wesz³y dohotelu tanecznym krokiem, rozsia­d³y siê frywolnie w fotelach przed recepcj¹, apo chwili jedna z nich pobieg³a po szampana do pokoju.Ona mia³a rozrzucone w nie³adzie w³osy, obcis³¹ zielon¹ bluzkê z dekoltemods³aniaj¹cym cienk¹ tasiemkê zielonego stanika.Nie móg³ okreœliæ koloru jejoczu.Mia³ wra¿enie, ¿e zmieniaj¹ siê od zielonego do ciemnobr¹zowego.Gdy ju¿ pili s³odkiego w³oskiego szampana, ona nagle wsta³a i wesz³a do niegoza ladê recepcji, chc¹c podg³oœniæ radio, gdy akurat œpiewa³ Bryan Feny.Wtedyzobaczy³a w pokoju za recepcj¹ monitor jego kompu­tera ze stron¹ ich hotelu ibez ogródek zapyta³a, czy mo¿e wys³aæ e-mail.Gdy powiedzia³, ¿e oczywiœcie mo¿e, bez s³owa zostawi³a go i usia­d³a przedkomputerem.Sama znalaz³a sobie program pocztowy na dys­ku ich hotelowegokomputera i zaczê³a pisaæ.Mia³ wra¿enie, ¿e œwiat przesta³ dla niej istnieæ.Zd¹¿y³ wypiæ z jej kole¿ankami szampana, gdy ona wreszcie do³¹­czy³a do nich.By³a milcz¹ca.Nie powiedzia³a ju¿ ani s³owa.Mia³ wra¿enie, ¿e nic dla niej nie istnieje.Nagle wsta³a, ¿yczy³a im dobrejnocy i odesz³a.Jej kole¿anki spojrza³y na siebie wymownie, ale nieskomentowa³y tego.Stawa³a siê tajemnicza.Dzisiaj mia³ za chwilê wys³aæ dwa listy, które zostawi³a na dyskiet­ce w swojejprzegródce.Zbli¿a³a siê szósta.Wywo³a³ program pocztowy, przeniós³ listy z dyskietki do kolejki listów dowys³ania i wmawiaj¹c sobie, ¿e to tylko mimowolnie, ¿e to tak jakoœ siê tylkoniefortunnie z³o¿y³o, zacz¹³ czytaæ pierwszy:Pary¿, 16 lipcaBardzo mi Ciebie brak, Jakubku.Od 3 dni nagle czujê do bólu, jak bardzo wkroczy³eœ w moje ¿ycie i co siêdzieje ze mn¹, gdy z niego emigrujesz.Czujê siê opuszczona w samym centrum tego t³umu obok mnie w tym czarno-bia³ymPary¿u bez duszy, który powinien byæ kolorowy, jak obiecywano w katalogu, którystudiowa³am nieustannie w Warszawie.B¹dŸ ju¿, proszê, b¹dŸ.Wys³a³ ten list i „mimowolnie" otworzy³, zafascynowany, ten drugi:Pary¿, 16 lipcaBardzo, bardzo, bardzo dziêkujê Ci, Ty mój m¹dry i cudny.Dziêkujê Ci za wszystko, za to, ¿e pomyœla³eœ, ¿e moglibyœmy siê zoba­czyæ, zato, ¿e przylecisz dzisiaj tutaj TYLKO dla mnie i ¿e bêdziesz tylko ze mn¹.Wiem, ¿e przeczytasz to w samolocie (nie wyobra¿am sobie, ¿e kto jak kto, aleTy móg³byœ nie zauwa¿yæ, ¿e jest wtyczka modemu przed Twoimi ocza­mi!), a gdyTy bêdziesz to czytaæ, ja bêdê spa³a jeszcze niespokojnym snem zakochanejnastolatki.Jaki kolor maj¹ mieæ na lotnisku moje wargi jutro rano? Jaki lubisznaj­bardziej?Czy pewne kolory smakuj¹ inaczej ni¿ inne?Ty pewnie i to wiesz.Uœmiechn¹³ siê i pomyœla³, ¿e dzisiaj chcia³by bardzo, bardzo byæ Jakubkiem.Nadszed³ czas „listów w szczelinê".Jeszcze raz uruchomi³ program pocztowy i œci¹gn¹³ wszystkie maile z ichserwera.By³y tylko dwa.Jeden do niego, od brata z Warszawy, i jeden do niej, od tegoJakubka.W nag³Ã³wku napisanym po angielsku prosi³ odbiorcê tego listu w ho­telu oniezw³oczne, natychmiastowe i absolutnie priorytetowe poinfor­mowanie adresatkio zmianie terminu jego przylotu z Nowego Jorku do Pary¿a, a w czêœci prywatnej,napisanej po polsku i adresowanej do niej, informowa³, ¿e nie przyleci TWA800,tylko DL278, i ¿e ma czekaæ na niego o pó³ godziny póŸniej przy innej bramie.Zak³adaj¹c, ¿e odbiorca e-mailu nie zrozumie polskiego, koñczy³ go tekstem,który go rozbawi³:Kochanie, tam na lotnisku w Pary¿u, gdy ju¿ siê zobaczymy, nie pozwól mi siêzapomnieæ.Przypominaj mi nieustannie, ¿e jesteœmy tylko przyjació³mi.Chyba ¿ei Ty siê zapomnisz.Jeœli tak, to mi nie przypominaj.Takie zapomnie­nie mo¿ezdarzyæ siê nawet najlepszym przyjacio³om.JakubNagle ze zdumieniem uœwiadomi³ sobie, ¿e ona nosi obr¹czkê na palcu prawejd³oni.Pomyœla³, ¿e ta obr¹czka nie jest od tego Jakubka.Teraz tak¿ezrozumia³, dlaczego zamówi³a budzenie i taksówkê na tak wczeœnie rano.Wydrukowa³ ten e-mail i postanowi³ daæ jej go osobi­œcie, gdy bêdzie ranoschodziæ do taksówki.ONA: Zamówi³a budzenie, nastawi³a swój budzik i wziê³a drugi od Alicji.Tak dlabezpieczeñstwa.Obudzi³a siê i tak sama pó³ godziny przed budzikami [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •