[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na dŸwiêk tego œmiechu ciarki przesz³yAragorna i wstrz¹sn¹³ nim dziwny, lodowaty dreszcz.A jednak nie by³ to strachani zgroza, lecz taki uczucie, jakby nag³y œwie¿y podmuch albo strumieñ zimnegodeszczu obudzi³ go z niespokojnego snu.- Moje imiê! - powtórzy³ starzec.- Wiêc nie odgadliœcie go jeszcze? Obi³o siêwam chyba kiedyœ o uszy.Tak, tak, s³yszeliœcie je z pewnoœci¹.Ale mo¿enajpierw opowiecie swoj¹ historiê?Trzej wêdrowcy stali bez ruchu i milczeli.- Ktoœ inny na moim miejscu móg³by pomyœleæ, ¿e przyszliœcie tutaj w jakimœpodejrzanym celu - rzek³ starzec.- Ja na szczêœcie wiem o was coœ niecoœ.Szukacie œladów dwóch m³odych hobbitów, jak mi siê zdaje.Tak, w³aœniehobbitów.Nie wytrzeszczajcie oczu, jakbyœcie pierwszy raz w ¿yciu s³yszeli tênazwê.Znacie j¹ dobrze, tak jak i ja.Wiedzcie, ¿e hobbici byli na tym miejscuprzedwczoraj i spotkali tu kogoœ bardzo niespodzianie.czy ta wiadomoœæ cieszywas? Chcielibyœcie pewnie dowiedzieæ siê, dok¹d ich zabrano.Mo¿liwe, ¿e na tentemat mia³bym coœ do powiedzenia.Ale czemu stoimy wszyscy? Wasze zadanie wcalenie jest ju¿ takie pilne, jak wam siê zdawa³o.Usi¹dŸmy i pogawêdŸmyspokojnie.Odwróci³ siê i odszed³ parê kroków, gdzie pod œcian¹ stercz¹c¹ nad pó³k¹ le¿a³okilka g³azów i od³amków skalnych.natychmiast, jakby z nich czar zdjêto, trzejprzyjaciele odetchnêli i poruszyli siê swobodniej.Gimli znów siêgn¹³ rêk¹ dotrzonka topora, Aragorn doby³ miecza, Legolas podniós³ ³uk.Starzec nie zwracaj¹c na to uwagi przysiad³ na niskim, p³askim kamieniu.Szaryp³aszcz rozchyli³ siê i teraz ju¿ bez ¿adnych w¹tpliwoœci zobaczyli, ¿enieznajomy ma na sobie œnie¿nobia³¹ szatê.- Saruman! - krzykn¹³ Gimli i rzuci³ siê na niego z toporem w rêku.- Gadaj! Gdzie ukry³eœ naszych przyjació³? Coœ z nimi zrobi³? Gadaj albo ci taktoporkiem kapelusz naznaczê, ¿e nawet czary nie pomog¹!Lecz starzec by³ zwinniejszy od krasnoluda.Zerwa³ siê i jednym susem wskoczy³na szczyt ska³ki.Wyprostowa³ siê, jakby urós³ nagle.Odrzuci³ szary ³achman ikaptur.Stan¹³ w olœniewaj¹cej bieli.Podniós³ laskê.Topór z g³oœnym szczêkiemwypad³ z garœci Gimlego na ziemiê.Miecz zesztywnia³ w bezsilnej nagle rêceAragorna i rozb³ysn¹³ p³omieniem.Legolas krzykn¹³ i strza³a z jego ³uku wzbi³asiê prosto w górê, a potem rozsypa³a siê ognistymi skrami.- Mithrandir! - zawo³a³ elf.- Mithrandir!- Mówi³em przecie¿, ¿e to pomyœlne spotkanie, Legolasie - odpar³ starzec.Wszyscy wpatrzyli siê w niego.W³osy mia³ bia³e jak œnieg w s³oñcu.szata tak¿eoœlepia³a biel¹.Oczy pod wysokim czo³em iskrzy³y siê jasne i przenikliwe jakp³omienie s³oñca.Jego rêka mia³a czarodziejsk¹ w³adzê.W rozterce miêdzyzdumieniem, radoœci¹ i trwog¹ nie znajdowali s³Ã³w.Wreszcie ockn¹³ siê pierwszy Aragorn.- Gandalf! - rzek³.- Straciliœmy ju¿ nadziejê, a przecie¿ wracasz do nas wgodzinie trudnej próby! Jakie ³uski zaæmi³y mi wzrok? Gandalf!Gimli nie rzek³ nic, lecz pad³ na kolana i zas³oni³ d³oni¹ oczy.- Gandalf! - powtórzy³ starzec, jakby wywo³uj¹c z pamiêci dawno nie s³yszanes³owo.- Tak, tak brzmia³o moje imiê.Nazywa³em siê Gandalf.Zszed³ ze ska³y i podniós³szy szary p³aszcz okry³ siê nim znowu.Patrz¹cymwyda³o siê, ¿e s³oñce nagle zasz³o za chmury.- Tak, mo¿ecie mnie znowu nazywaæ Gandalfem - powiedzia³ g³osem dawnego ichprzewodnika i przyjaciela.- Wstañ, mój zacny Gimli! Aniœ ty zawini³, ani mniekrzywda nie spotka³a.¯aden z was, moi drodzy, nie ma broni, która by mog³amnie zraniæ.Weselcie siê, ¿e znów jesteœmy razem.Odwróci³ siê wiatr.Srogaburza nadci¹ga, ale wiatr siê ju¿ odmieni³.Po³o¿y³ rêkê na g³owie krasnoluda, a Gimli podniós³ ku niemu oczy i rozeœmia³siê nagle.- Gandalf! - zawo³a³.- To ty chodzisz teraz w bieli?- Tak, jestem teraz bia³y - odpar³ Gandalf.- Jestem Sarumanem, mo¿na by rzec,ale takim, jakim Saruman byæ powinien.Najpierw wszak¿e opowiedzcie mi o sobie.Odk¹d rozsta³em siê z wami, przeszed³em przez ogieñ i g³êbok¹ wodê.Zapomnia³emwiele z tego, co - jak mi siê zdawa³o - wiedzia³em; nauczy³em siê za to wiele ztego, co ongi zapomnia³em.Widzê mnóstwo rzeczy dalekich, lecz nie dostrzegammnóstwa najbli¿szych.Mówcie mi o sobie!- Co chcia³byœ us³yszeæ? - spyta³ Aragorn.- D³ugo trzeba opowiadaæ owszystkich przygodach, które nas spotka³y od chwili rozstania z tob¹ na moœcie.czy nie móg³byœ przedtem powiedzieæ nam, co siê dzieje z hobbitami? Czyœ ichodnalaz³? Czy s¹ bezpieczni?- Nie, nie odnalaz³em ich - odpar³ Gandalf.- Ciemno by³o nad dolinami EmynMuil, nic nie wiedzia³em o ich niewoli, póki mi orze³ nie przyniós³ o tymwieœci.- Orze³! - zawo³a³ Legolas.- Widzia³em or³a wysoko i daleko na niebie przedtrzema dniami, nad Emyn Muil.- A tak - rzek³ Gandalf.- By³ to Gwaihir, W³adca Wichrów, ten sam, który mniekiedyœ wyzwoli³ z Orthanku.Wys³a³em go nad Wielk¹ Rzekê po wiadomoœci.Wzrokma bystry, lecz nie widzi wszystkiego, co dzieje siê pod górami i pod drzewami.Pewne rzeczy wypatrzy³, inne sam dostrzeg³em.Pierœcieñ znalaz³ siê pozazasiêgiem mojej pomocy, nikt te¿ spoœród dru¿yny, która ruszy³a wspólnie zRivendell, nie mo¿e go ju¿ ochroniæ.Omal nie zosta³ ujawniony oczomNieprzyjaciela, ocala³ jednak.Trochê siê do tego przyczyni³em, bo znajdowa³emsiê podówczas na wysokiej górze i zmaga³em siê z Czarn¹ Wie¿¹.Cieñ odst¹pi³.Ale czu³em siê po tej walce straszliwie zmêczony.D³ugo wêdrowa³em osaczonyprzez czarne myœli.- Wiesz zatem, co siê dzieje z Frodem! - rzek³ Gimli.- Jak mu siê wiedzie?- Nie mogê wam na to pytanie odpowiedzieæ.Ocala³ z wielkiegoniebezpieczeñstwa, lecz niejedno jeszcze czyha na jego drodze.Postanowi³ iœædo Mordoru i ruszy³ w tamt¹ stronê.Wiêcej nie dowiecie siê ode mnie.- O ile nam wiadomo - rzek³ Legolas - Sam poszed³ razem z nim.- Doprawdy? - zakrzykn¹³ Gandalf.Oczy mu rozb³ys³y, uœmiechn¹³ siê radoœnie.-Doprawdy? To nowina! Lecz nie niespodzianka.To dobrze! Bardzo dobrze! Kamieñzdjêliœcie mi z serca.Mówcie, co jeszcze wiecie! Usi¹dŸcie przy mnie iopowiedzcie ca³¹ historiê wêdrówki.Przyjaciele usiedli u jego stóp i Aragorn zacz¹³ opowieœæ.Przez d³ugi czasGandalf nie przerywa³ mu ani s³owem, nie zada³ ani jednego pytania.Rêce wspar³o kolana i przymkn¹³ oczy.Kiedy wreszcie Aragorn opowiedzia³ o œmierciBoromira i o jego ostatniej podró¿y z biegiem Wielkiej Rzeki, starzecwestchn¹³.- Aragornie, mój przyjacielu, nie rzek³eœ wszystkiego, co wiesz albo czego siêdomyœlasz - powiedzia³ cicho.- Biedny Boromir! Nie mog³em dostrzec, co siê znim sta³o.Ciê¿ka to by³a próba dla rycerza i w³adcy wœród ludzi.Galadrielaostrzega³a mnie, ¿e grozi mu niebezpieczeñstwo.Lecz wyszed³ z próby mimowszystko zwyciêsko.To mnie cieszy.Nie na pró¿no wziêliœmy z sob¹ na wyprawêm³odych hobbitów, dziêki nim Boromir zwyciê¿y³.Ale ci dwaj nie tylko tê jedn¹rolê mieli do spe³nienia.Zawêdrowali do Fangornu i przybycie ich poruszy³o lastak, jak czasem dwa ma³e kamyczki spadaj¹c mog¹ poruszyæ lawinê.Nawet w tejchwili, gdy my tu z sob¹ rozmawiamy, s³yszê w oddali pierwsze grzmoty burzy.Lepiej by³oby dla Sarumana, gdyby nie w³Ã³czy³ siê poza swoj¹ wie¿¹ w chwili,gdy zapora runie!- Pod jednym przynajmniej wzglêdem wcale siê nie zmieni³eœ - powiedzia³Aragorn.- Mówisz zagadkami!- Co takiego? Zagadki? - odpar³ Gandalf.- Nie! Po prostu mówi³em g³oœno dosiebie.Prastary zwyczaj kaza³ zwracaæ siê do najm¹drzejszej osoby wœródobecnych, bo d³ugie wyjaœnienia, których by trzeba udzielaæ m³odym, s¹ nudne.Rozeœmia³ siê, ale teraz jego œmiech zdawa³ siê ciep³y i mi³y jak blask s³oñca.- Nie jestem ju¿ m³ody, nawet wedle rachunku mojego d³ugowiecznego rodu -powiedzia³ Aragorn.- czy nie zechcesz wyjawiæ mi swoich myœli wyraŸniej?- Có¿ ci mam powiedzieæ? - rzek³ Gandalf i zamyœli³ siê na chwilê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •