[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaparkowa³przed szlabanem, wysiad³ z samochodu i ruszy³ truchtem w stronê bramy.Nie mia³zbyt wiele czasu.Brama by³a zamkniêta.Móg³ siê tego spodziewaæ.Zamontowany pó³tora metra nadziemi¹ metalowy zamek sprawia³ wra¿enie solidnego.Xavier opar³ o niego stopê idŸwign¹³ siê w górê.Na szczycie bramy osadzone by³y co trzydzieœci centymetrów¿elazne szpikulce.Z³apa³ dwa z nich, podci¹gn¹³ siê w górê i przerzuci³ lew¹nogê na drug¹ stronê.Ryzykowny proceder.Przez moment siedzia³, ³api¹cpowietrze, na szczycie, a potem zeskoczy³ na wysypan¹ ¿wirem alejkê.Dziwnie zaprojektowany, du¿y dwupiêtrowy dom kryty by³ spadzistymciemnob³êkitnym dachem.Po lewej stronie sta³y dwie, po³¹czone z g³Ã³wnymkorpusem budynku kamienne wie¿e.Pierwsze piêtro obiega³a kamienna balustradawspartego na kolumnadzie tarasu.Miêdzy kolumnami, w po³owie skryte w cieniu,znajdowa³o siê g³Ã³wne wejœcie.March ruszy³ w jego stronê.Po obu stronachalejki ros³y nie przycinane od dawna buki i jod³y.Pobocze by³o zaroœniêtezielskiem, po trawniku hula³y nie sprz¹tniête od zimy zesch³e liœcie.Wszed³ miêdzy kolumny.Pierwsza niespodzianka.Drzwi nie by³y zamkniête.Przystan¹³ w holu i rozejrza³ siê dooko³a.Po prawej stronie znajdowa³y siêdêbowe schody, po lewej dwoje drzwi.Wprost przed sob¹ widzia³ ciemny korytarz,prowadz¹cy, jak siê domyœla³, do kuchni.Nacisn¹³ klamkê pierwszych drzwi.Mieœci³a siê za nimi wy³o¿ona boazeri¹jadalnia.D³ugi stó³ i dwanaœcie rzeŸbionych krzese³ z wysokimi oparciami.Wch³odnym powietrzu unosi³ siê zapach stêchlizny.Nastêpne drzwi prowadzi³y do bawialni.March sporz¹dza³ w myœli inwentarz.Wyfroterowana, kryta dywanami klepka.Ciê¿kie, wyœcie³ane grubym brokatemmeble.Na œcianach wisia³y gobeliny — Xavierowi wydawa³y siê du¿o warte, choænie by³ w tej dziedzinie ¿adnym ekspertem.Przy oknie du¿y fortepian, na którymsta³y dwie fotografie.Obróci³ jedn¹ z nich do œwiat³a przebijaj¹cego siê s³aboprzez zakurzone, jakby o³owiane szyby.Na grubej srebrnej ramce wyryty by³ nadole motyw swastyki.Zdjêcie przedstawia³o Buhlera i jego ¿onê w dniu ichœlubu.Schodzili po schodach, œrodkiem szpaleru esamanów, którzy trzymali nadm³od¹ par¹ dêbowe ga³¹zki.Buhler równie¿ ubrany by³ w mundur SA.Jego ¿onamia³a kwiaty we w³osach i by³a — ¿eby u¿yæ ulubionego okreœlenia Jaegera —brzydka jak ¿aba.¯adne z nich siê nie uœmiecha³o.March podniós³ drug¹ fotografiê i poczu³, jak ¿o³¹dek podnosi mu siê do gard³a.Na tym zdjêciu równie¿ widnia³ Buhler, tym razem lekko pochylony i znabo¿eñstwem œciskaj¹cy d³oñ pewnej osoby.Mê¿czyzna, bêd¹cy przedmiotem ho³du,obrócony by³ pó³profilem w stronê aparatu, tak jakby w œrodku powitania jegouwagê oderwa³o coœ, co dzia³o siê za ramieniem fotografa.Ni¿ej umieszczony by³podpis.Xavier potar³ palcem zabrudzone szk³o, ¿eby odcyfrowaæ niewyraŸnekulfony.„Partyjnemu towarzyszowi Buhlerowi — przeczyta³.— Adolf Hitler.17maja 1945".Nagle us³ysza³ ha³as.Coœ jakby kopanie w drzwi, a potem skowyt.Odstawi³fotografiê i wróci³ do holu.Ha³as dochodzi³ z koñca korytarza.Wyci¹gn¹³ pistolet i ruszy³ ostro¿nie przed siebie.Tak jak podejrzewa³,korytarz prowadzi³ do kuchni.Ha³as rozleg³ siê ponownie.Pisk strachu idudnienie nóg.W powietrzu unosi³ siê nieprzyjemny odór.Po drugiej stronie kuchni by³y drzwi.March nacisn¹³ klamkê i gwa³townieotworzy³ je na oœcie¿.Z ciemnoœci skoczy³o na niego coœ wielkiego.To by³ pies— z za³o¿onym kagañcem i szeroko otwartymi z przera¿enia œlepiami.Przeturla³siê po pod³odze, a potem popêdzi³ przez korytarz i wyskoczy³ przez otwartedrzwi na zewn¹trz.Pod³oga spi¿arni pokryta by³a odchodami i ¿ywnoœci¹, któr¹pies zrzuci³ z pó³ek, ale której nie by³ w stanie napocz¹æ.Xavier chêtnie odczeka³by teraz kilka minut, ¿eby och³on¹æ, ale nie mia³ na toczasu.Schowa³ lugera i szybko zbada³ kuchniê.Kilka t³ustych plam w zlewie.Nastole prawie pusta butelka wódki, obok niej szklanka.Zamkniête na klucz drzwido piwnicy; postanowi³ ich nie wywa¿aæ.Wróci³ do holu i wszed³ po schodach nagórê.Sypialnie, ³azienki — wszêdzie panowa³a ta sama atmosfera wyœwiechtanegozbytku i zaniedbania.I wszêdzie, co zauwa¿y³, wisia³y obrazy — pejza¿e,religijne alegorie, portrety — w wiêkszoœci pokryte grub¹ warstw¹ kurzu.Odkilku miesiêcy, mo¿e od roku, nikt nie robi³ tu porz¹dków.Pokój, w którym musia³ siê mieœciæ gabinet Buhlera, znajdowa³ siê na najwy¿szympiêtrze jednej z wie¿.Pó³ki zastawione kodeksami, monografiami i podrêcznikamiprawa.Du¿e biurko z obrotowym krzes³em stoj¹ce obok okna, z którego rozci¹ga³siê widok na trawnik z ty³u domu.D³uga, nosz¹ca œlady czêstego u¿ywania sofa ile¿¹ce obok z³o¿one koce.Kolejne fotografie.Buhler w mundurze SS.Buhlersiedz¹cy w pierwszym rzêdzie jakiejœ sali koncertowej, razem z grup¹ partyjnychdygnitarzy, wœród których March rozpozna³ Hansa Franka.Wszystkie zdjêciazrobione by³y przed co najmniej dwudziestu laty.Xavier usiad³ przy biurku i wyjrza³ przez okno.Trawnik bieg³ w dó³ a¿ dobrzegu Haweli.Przy niewielkim pomoœcie przycumowany by³ ma³y jacht; dalejrozci¹ga³ siê swobodny widok na jezioro a¿ do przeciwnego brzegu.Daleko widaæby³o sun¹cy po Haweli prom, który kursowa³ miêdzy K³adów i Wannsee.Skupi³ uwagê na biurku.Bibularz.Ciê¿ki mosiê¿ny ka³amarz.Aparattelefoniczny.Wyci¹gn¹³ w jego stronê rêkê.W tej samej chwili telefon zadzwoni³.Rêka Marcha zamar³a w bezruchu.Jeden dzwonek.Drugi.Trzeci.W panuj¹cej w domu ciszy dŸwiêk wydawa³ siê rozdzieraæ bêbenki; kurz wibrowa³ wpowietrzu.Czwarty dzwonek.Pi¹ty.Zacisn¹³ palce na ebonicie.Szósty.Siódmy.Podniós³ s³uchawkê z wide³ek.— Buhler? — G³os starego cz³owieka, bardziej z tamtej ni¿ z tej strony grobu;szept z innego œwiata.— Buhler? Odezwij siê.Kto mówi?— Przyjaciel — odpar³ Xavier.Pauza.Trzask odk³adanej s³uchawki.Ten, kto dzwoni³, odwiesi³ s³uchawkê.March zrobi³ to samo.Zacz¹³ na chybi³trafi³ wysuwaæ szybko szuflady.Kilka o³Ã³wków, papier do pisania, s³ownik.Wysun¹³ dwie najni¿sze szuflady i wsadzi³ rêkê w pust¹ przestrzeñ.Nic.A jednak coœ.Daleko, przy tylnej œciance natrafi³ palcami na ma³y, g³adki przedmiot.Wyci¹gn¹³ go [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •