[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pytanie o kierunek by³o ryzykowne - ka¿dy, kto mia³prawo pobytu w pa³acu, z pewnoœci¹ dobrze wiedzia³, dok¹d iœæ i co robiæ.Stracili ju¿ godzinê.Zbli¿a³a siê pó³noc - keshañski dzieñ pracy skoñczy³ siê kilka godzin wczeœnieji ka¿dy uczciwy, przestrzegaj¹cy prawa obywatel dawno ju¿ chrapa³ wciemnoœciach cichej alkowy.Borric poprowadzi³ towarzyszy w rejony, gdzie ruchby³ nieco mniejszy - potem pod¹¿yli bocznym korytarzem, na który wychodzi³ydrzwi od kwater prywatnych.Spodziewa³ siê, ¿e lada moment zostan¹ zatrzymani iodetchn¹³ z ulg¹, kiedy trafili na niezbyt rozleg³y ogród - obecnieopustosza³y.Ghuda przyklêkn¹³ przy fontannie i napi³ siê krystalicznie czystejwody.Potem westchn¹³, podniós³ wzrok ku niebu i spyta³:- Co teraz?Borric przysiad³ na krawêdzi sadzawki.- Myœlê, ¿e powinienem zbadaæ teren, ale dopiero gdy siê uspokoi.-Zdj¹³opoñczê i kolczugê i doda³: -A je¿eli mam siê tu trochê pokrêciæ, muszêzostawiæ ten rynsztunek.-Rozejrzawszy siê dooko³a, spostrzeg³ kêpê krzewów ipaproci rosn¹cych przy murze.- Jeœli siê tam wciœniecie, znajd¹ was tylkowtedy, kiedy ktoœ przyjdzie was tu szukaæ.i bêdzie wiedzia³, gdzie patrzeæ.Ghuda zamierza³ ju¿ coœ powiedzieæ, kiedy us³yszeli uderzenie dzwonu.- Co to by³o?Za pierwszym posz³o drugie, potem nastêpne.Nagle wszêdzie rozdzwoni³y siêdzwony.Ich uderzeniom towarzyszy³ ³oskot stóp wielu ludzi, biegaj¹cych popobliskich korytarzach.Borric porwa³ kolczugê, podbieg³ ku ¿ywop³otowi i da³nura w gêste krzaki.Kul¹c siê obok kompanów, zakl¹³ s¹¿niœcie:- A bodajby ich gêsi skopa³y! Zastanawiam siê, czy to nie my jesteœmy powodemca³ej tej wrzawy?Wygl¹daj¹cy ostro¿nie przez liœcie i ga³êzie Ghuda mrukn¹³ ponuro:- Nie wiem, ale je¿eli zaczn¹ przeczesywaæ ten ogródek, to tkwimy tu zamkniêcijak ryby w saku.St¹d jest tylko jedno wyjœcie.- Owszem! - warkn¹³ Borric.-Musimy poczekaæ!Erlanda i Sharanê uderzenia dzwonów wyrwa³y ze snu.Nie by³ to sen g³êboki, poprostu drzemali s³odko, nasyceni mi³oœci¹.Dziewczyna, owszem, wygl¹da³aniewinnie i s³odko - ale by³a m³oda, zdrowa, pe³na zapa³u i pomys³Ã³w, któreniemal kompletnie wyczerpa³y krzepê Erlanda.By³o to najs³odsze z mo¿liwychwyczerpanie i m³ody ksi¹¿ê nie móg³ sobie wyobraziæ niczego przyjemniejszego -zw³aszcza ¿e pierwsze spojrzenie Sharany obiecywa³o, i¿ za chwilê bêdzie ci¹gdalszy.Gdy jednak zobaczy³, jak zareagowa³a na dzwony, natychmiast zapomnia³ ofiglach.- Co to by³o? - spyta³.Sharana wyskoczy³a z ³o¿a - s³u¿¹ce ju¿ bieg³y ku niej i w locie rozsuwa³yzas³ony.- Dworskie szaty!Erland zacz¹³ rozpaczliwie szukaæ w poœcieli swojego ubrania, a s³u¿bab³yskawicznie poda³a ksiê¿niczce jej spódniczkê i bluzê.Zamykaj¹c klamrê napasie, Sharana wyjaœni³a:- To alarm.Sygna³, by zamkn¹æ górne miasto.Musia³o siê staæ coœ bardzoniedobrego.Erland ubra³ siê pospiesznie i gdy oboje byli gotowi, wyszli z ogrodu i weszlido jego apartamentów.Na ksiê¿niczkê czeka³a mieszana kompania stra¿y pa³acoweji czarno odzianych ¿o³nierzy Legionu Wewnêtrznego.Sk³onili siê nisko, adowodz¹cy nimi oficer przekaza³:- Ksiê¿niczko! Szukaliœmy ciê w twoich komnatach, ale twoi s³udzy poinformowalinas, ¿e znajdziemy ciê tutaj.Imperatorowa rozkaza³a nam, byœmy natychmiastsprowadzili ciê do niej.Sharana skinê³a g³ow¹, ale kiedy Erland zbli¿y³ siê, by jej towarzyszyæ, oficerw czerni zatrzyma³ go, mówi¹c:- Ksiê¿niczko, moje rozkazy nie obejmuj¹ tego cz³owieka.Ksiê¿niczkab³yskawicznie odwróci³a siê na piêcie.- Tego cz³owieka? - syknê³a.- Dowiedz siê, chamie, ¿e stoisz przed KsiêciemWysp! Jest cz³onkiem rodziny królewskiej! - G³os Sharany by³ teraz w³adczy,dziewczyna, która jeszcze przed chwil¹ tuli³a siê do Erlanda, przemawia³a jakkrólowa, która nie zna s³owa niepos³uszeñstwo.- Masz siê doñ zwracaæ jak domego wuja, poniewa¿ nie ustêpuje rang¹ ksiêciu Awariemu! To rozkaz!Erlanda zdumia³a reakcja ksiê¿niczki na niewielkie w koñcu grubiañstwo oficerai wœciek³oœæ, z jak¹ siê wcale nie kry³a.Niemal oczekiwa³, ¿e zdegraduje tegocz³owieka - do czego z pewnoœci¹ mia³a prawo - zamiast tego jednak ksiê¿niczkakiwnê³a d³oni¹, daj¹c mu znak, by jej towarzyszy³.Ksi¹¿ê zauwa¿y³, ¿e oficerzblad³ niby wór m¹ki i spoci³ siê obficie - nie popisa³ siê dzisiejszej nocy.Kiedy skrêcali za róg korytarza, Sharana odezwa³a siê doñ g³osem, który znówby³ s³odki i upajaj¹cy:- Myœlê, ¿e powodem tego zamieszania s¹ niefortunne wieœci o armii twojegoojca.W¹tpiê, by komukolwiek grozi³o prawdziwe niebezpieczeñstwo.Nie tutaj, wsercu Imperium, w górnym pa³acu.Erland usi³owa³ jakoœ po³¹czyæ w jedno wizerunek s³odkiej i uœmiechniêtejpanny, która spokojnie kroczy³a obok niego, i w³adczej furii, która przedchwil¹ star³a niemal w proch bywa³ego i twardego oficera.Wkroczyli do skrzyd³apa³acu, w którym znajdowa³ siê Dwór Œwiat³a, formalny oœrodek w³adzy.Erlandnie by³ tu nigdy wczeœniej, nawet wzywany przez imperatorow¹.Zawsze spotyka³j¹ w sali audiencyjnej.Teraz wkracza³ do siedziby rz¹du Keshu, miejsca nigdy nie zbrukanego mrokiem,poniewa¿ z pu³apu zwisa³o tu tysi¹c œwieczników, ka¿dy oœwietlony tuzinemwielkich œwiec.Rozleg³a komnata sk¹pana by³a w œwietle.Równie jasne jakœwiat³o dnia, nie zostawia³o cienia, poniewa¿ pada³o ze wszystkich stron.Nawetpodczas uroczystoœci S³u¿ba Œwiat³a opuszcza³a œwieczniki i wymienia³a kopc¹ceœwiece, poniewa¿ zarz¹dzono, ¿e Œwietlistego Dworu nigdy nie splami mrok.Id¹cszybko, przemierzyli d³ugie przejœcie i przeszli obok urzêdników i oficerów.Naprzedzie stali najwy¿si rang¹ wojskowi - sztab Aber Bukara i jego PsichLegionów.Na poz³acanym tronie na poduszkach ze z³otog³owiu spoczywa³a samaimperatorowa.Wokó³ niej na ustawionych amfiteatralnie w pó³okr¹g siedzeniachusadowili siê w³adcy Keshu, cz³onkowie Rady Lordów i Parów.Gdy Erland zbli¿a³siê do tronu, zjawiali siê ci¹gle nowi, którzy szybko zajmowali nale¿ne immiejsca.Wszêdzie w komnacie prowadzono przyciszone rozmowy i nie trzeba by³obyæ znawc¹ ¿ycia dworu, by odgadn¹æ, ¿e nastrój jest przygnêbiaj¹cy i pe³enstrachu.Zdarzy³o siê coœ okropnego - i wszyscy spekulowali, co siê sta³o i jakto wp³ynie na ich losy.Sharana i Erland dotarli do podwy¿szenia w chwili, wktórej mistrz ceremonii uderzy³ o posadzkê ¿elaznym koñcem swej ogromnejceremonialnej laski.Zwieñczaj¹cy j¹ sokó³ zadr¿a³, jakby chcia³ ulecieæ zez³otego s³onecznego dysku.- Dajcie baczenie, wszyscy, którzy jesteœcie przytomni! Przyby³a! Przyby³a! TaKtóra Jest Keshem zasiad³a, by s¹dziæ! W komnacie natychmiast zapad³a cisza.Imperatorowa skinê³ad³oni¹, wzywaj¹c Sharanê ku sobie, i dziewczyna wspiê³a siê na wysokoœæ dwutuzinów stopni - na twarzy ksiê¿niczki odmalowa³a siê niepewnoœæ.Zdarzy³a siêoto rzecz nies³ychana: wedle imperialnej tradycji nikomu-z wyj¹tkiem mistrzaceremoniinie wolno by³o wspinaæ siê po stopniach ku tronowi.Mistrz móg³zreszt¹ podejœæ do w³adczyni jedynie wtedy, kiedy trzeba by³o podaæ Jej jakiœdokument, a i wówczas musia³ zatrzymaæ siê o stopieñ ni¿ej.Ksiê¿niczkazatrzyma³a siê na tym w³aœnie stopniu i oto babka kiwniêciem d³oni wezwa³a j¹ku sobie.Zbli¿ywszy siê do w³adczyni, dziewczyna uklêk³a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]