[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po¿egnania zawszeby³y dla Thomasa Cartera gorzkie, zawsze mia³y smak rozczarowania, czu³bowiem, ¿e ¿ycie nie tylko obrabowa³o te dzieci z dzieciñstwa, ale zdawa³o siêtak¿e nie mieæ dla nich ¿adnej przysz³oœci.Owej upalnej majowej nocy, s³ysz¹c odg³osy skromnej uroczystoœci zorganizowanejna patio przed budynkiem, Thomas Carter siedzia³ w pogr¹¿onym w ciemnoœciachgabinecie, zapatrzony w œwiat³a miasta lœni¹ce pod kopu³¹ gwiazd, po której odczasu do czasu przep³ywa³y grupki czarnych chmur podobnych do kropli atramentuw szklance krystalicznie czystej wody.Odrzuciwszy jak zwykle zaproszenie na uroczystoœæ, usiad³ zamyœlony w swoimfotelu.Mrok gabinetu przecina³y wielobarwne refleksy lampionów ze œwiec ibibu³y, którymi Véndela i uczniowie udekorowali drzewa na patio i fasadê St.Patrick's, podobn¹ teraz do statku przygotowanego do wodowania.Bêdzie mia³jeszcze czas, by siê po¿egnaæ, zanim zgodnie z oficjalnym zaleceniem zwróciwychowanków ulicom Kalkuty, z których ich ocali³.Tak samo jak przez ostatnie ³ata wkrótce do drzwi zapuka³a Véndela.Tym razemjednak wesz³a, nie czekaj¹c na zaproszenie, i zamknê³a za sob¹ drzwi.Carterprzyjrza³siê bacznie twarzy naczelnej pielêgniarki, wyj¹tkowo radosnej, i samuœmiechn¹³ siê w pó³mroku.- Starzejemy siê, Véndelo - powiedzia³.- Pan siê starzeje, Thomasie - poprawi³a go Véndela.- Ja dojrzewam.Niezejdzie pan na uroczystoœæ? Dzieciaki ucieszy³yby siê, gdyby pan przyszed³.Chocia¿ uprzedza³am ich, ¿e dusz¹ towarzystwa pan nie jest.Ale skoro nies³uchali mnie przez te wszystkie lata, nie zaczn¹ mnie s³uchaæ teraz.Carter zapali³ stoj¹c¹ na biurku lampkê i wskaza³ Vendeli krzes³o.- Ile to ju¿ lat pracujemy razem, Véndelo? - zapyta³.- Dwadzieœcia dwa, proszê pana - odpar³a pielêgniarka.- Wiêcej, ni¿wytrzyma³am z moim œwiêtej pamiêci ma³¿onkiem.Carter siê rozeœmia³.- Jakim sposobem znosi³a mnie pani przez wszystkie te lata? - spyta³.- Proszêmówiæ szczerze.Dzisiaj œwiêto, obiecujê byæ wyrozumia³y.Véndela wzruszy³a ramionami.Potem na chwilê zatonê³a w myœlach, bawi¹c siêkawa³kiem szkar³atnej serpentyny, która zapl¹ta³a siê jej we w³osach.- Pensja nie jest z³a.Poza tym lubiê te dzieciaki.Nie zejdzie pan, prawda?Carter pokrêci³ g³ow¹.- Nie chcê im psuæ zabawy - stwierdzi³.- Poza tym nie jestem w nastroju, ¿ebyznosiæ ekstrawaganckie ¿arty Bena.- Ben jest dziœ wyj¹tkowo potulny - rzek³a Véndela.-1 smutny, tak s¹dzê.Dzieciaki wrêczy³y ju¿ ³anowi bilet.Twarz Cartera pojaœnia³a.Cz³onkowie Chowbar Society (o której istnieniu, takpieczo³owicie skrywanym, Carter doskonale wiedzia³, nie bardzo wiadomo sk¹d) odmiesiêcy zbierali pieni¹dze, ¿eby kupiæ bilet na statek do Southampton.Mia³to byæ ich po¿egnalny prezent dla przyjaciela, ³an od lat marzy³ o tym, bystudiowaæ medycynê.Carter, za namow¹ Isobel i Bena, wystosowa³ do wieluangielskich szkó³ pisma z proœb¹ o stypendium.Zawiadomienie o jegoprzyznaniu nadesz³o rok wczeœniej, ale koszty podró¿y do Londynu przeros³ynajœmielsze oczekiwania wszystkich.Roshan radzi³ w³amaæ siê do biura morskiej kompanii handlowej, mieszcz¹cego siêw s¹siedztwie sierociñca.Siraj proponowa³ loteriê.Carter wysup³a³ pewn¹ sumêze swoich skromnych oszczêdnoœci, Vendela zrobi³a to samo.Pieniêdzy jednakci¹gle jeszcze by³o za ma³o.Ben postanowi³ wiêc napisaæ dramat w trzech aktach zatytu³owany Widma Kalkuty(fantasmagoryczny galimatias, w którym ginêli nawet inspicjent i scenograf).Sam zaj¹³ siê inscenizacj¹, obsadzaj¹c Isobel w g³Ã³wnej roli, roli ladyWindmare, resztê cz³onków towarzystwa zaœ w rolach drugoplanowych.Towarzystwowystawi³o sztukê z rozmachem w rozmaitych szko³ach, gdzie dramat zosta³niezwykle ciep³o przyjêty przez widzów, nieco ch³odniej przez krytykê.Popremierze Ben wyg³osi³ p³omienny panegiryk na czeœæ sztuki komercyjnej, chwal¹cniepospolit¹ intuicjê publicznoœci zdolnej bezb³êdnie rozpoznaæ wielkiedzie³o.- Przyj¹³ bilet ze ³zami w oczach - powiedzia³a Vendela.- Ian to wspania³y ch³opak, brakuje mu trochê pewnoœci siebie, ale jestwspania³y.Nie w¹tpiê, ¿e znakomicie wykorzysta ten bilet i stypendium - zdum¹ stwierdzi³ Thomas Carter.- Pyta³ o pana.Chcia³ podziêkowaæ za pomoc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]