[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponieważ własne ciało sprawiało jej przyjemność, umiłowała taniec.Kochaliśmy się kilka godzin w gasnącym świetle dnia, sami w mieszkaniu Zimmera.Bez wątpienia było to jedno z najbardziej pamiętnych doświadczeń w moim życiu i wierzę, że w ostatecznym rozrachunku mnie odmieniło.Mam na myśli nie tylko seks i permutacje pragnień, lecz dramatyczne pęknięcie głęboko w mym wnętrzu, trzęsienie ziemi w samym jądrze mej samotności.Na tyle przywykłem do bycia samemu, że nie sądziłem, iż coś takiego może mi się przydarzyć.Z rezygnacją wiodłem takie, a nie inne życie i oto raptem, z całkiem niezrozumiałych powodów, ta piękna Chinka ukazała mi się jak anioł z innego świata.Niepodobna było się w niej nie zakochać, niepodobna było nie zachłysnąć się z zachwytu, że istnieje.Odtąd dni miałem bardziej wypełnione.Rano i po południu pracowałem nad przekładem, wieczorem zaś spotykałem się z Kitty, zwykle w okolicach Columbii i Juilliarda.Był jeden szkopuł, a mianowicie to, że nie mieliśmy wielu okazji do bycia sam na sam.Kitty mieszkała w akademiku, gdzie dzieliła pokój z koleżanką, a u Zimmera nie było drzwi między pomieszczeniami.Ale nawet gdyby były, do głowy by mi nie przyszło zabierać do niego Kitty.Zimmer przeżywał troski sercowe i byłoby czymś nieludzkim wystawiać go na odgłosy naszej miłości, zmuszać do słuchania przez ścianę westchnień i jęków.Raz czy dwa koleżanka z akademika wyszła wieczorem i wtedy korzystaliśmy z jej nieobecności, zawłaszczając wąskie łóżko Kitty.Kilka innych schadzek mieliśmy w pustych mieszkaniach.To Kitty troszczyła się o szczegóły, kontaktowała z przyjaciółmi i przyjaciółmi przyjaciół, prosząc o obdarowanie nas sypialnią na kilka godzin.Było to nieco przygnębiające, choć jednocześnie przydawało dreszczyku emocji i niepewności naszemu namiętnemu związkowi.Czasem grubo ryzykowaliśmy, popełnialiśmy zuchwalstwa, które dziś wydają mi się niebywałe i które mogły się dla nas zakończyć co najmniej publicznym upokorzeniem.Pewnego razu, na przykład, zatrzymaliśmy windę między piętrami i gdy wściekli lokatorzy budynku wrzeszczeli i tłukli pięściami w drzwi z powodu przestoju, ja ściągnąłem z Kitty dżinsy i majtki i przywiodłem ją do orgazmu językiem.Innym razem, zamknąwszy się na klucz, zrobiliśmy to na podłodze w łazience podczas przyjęcia, nie zważając na długą kolejkę gości do ubikacji.To był erotyczny mistycyzm, tajemna religia ograniczona do dwojga wyznawców.Na pierwszym etapie naszego związku wystarczyło, byśmy na siebie spojrzeli, i natychmiast ogarniało nas podniecenie.Gdy tylko Kitty się zbliżyła, od razu myślałem o seksie.Ręce same garnęły się do niej, a im lepiej poznawałem jej ciało, tym bardziej pragnąłem go dotykać.Pewnego razu posunęliśmy się nawet do tego, że kochaliśmy się po jednej z prób tańca, gdy wszyscy już wyszli z przebieralni.W następnym miesiącu Kitty miała występować w przedstawieniu, więc gdy tylko mogłem, przychodziłem na wieczorne próby.Obserwowanie tańczącej Kitty było niemal tak przyjemne jak trzymanie jej w objęciach, w delirycznym skupieniu więc podążałem oczami za jej ciałem poruszającym się na scenie.Uwielbiałem to, ale jednocześnie nic nie pojmowałem.Taniec był mi całkowicie obcy, wymykał się słowom i nie pozostawało nic innego, jak siedzieć w milczeniu i zatracać się w widowisku czystego ruchu.Przekład skończyłem w ostatnich dniach października.Niedługo potem Zimmer odebrał pieniądze od koleżanki i tego samego wieczora poszliśmy we troje na kolację do „Księżycowego Pałacu”.To ja wybrałem tę restaurację, ale raczej z powodów natury symbolicznej niż ze względu na dobrą kuchnię, choć zjedliśmy smacznie, ponieważ Kitty władała mandaryńskim i zamówiła u kelnerów potrawy, których nie włączono do menu.Tego wieczora.Zimmer był w dobrym nastroju, ględził o Trockim i Mao, o teorii permanentnej rewolucji i pamiętam, że w pewnej chwili Kitty oparła głowę na moim ramieniu, z pięknym, rozmarzonym uśmiechem na twarzy, i oboje osunęliśmy się na poduszki i słuchali kiwając głowami, jak David nudzi bez przerwy, jak rozwodzi się nad dylematami ludzkiej egzystencji.Była to chwila najpełniejszej rozkoszy, zaskakującej radości i równowagi duchowej, jak gdyby przyjaciele zebrali się w restauracji, by świętować mój powrót do krainy żywych.Kiedy zabrano naczynia, otworzyliśmy ciastka z wróżbami i z drwiącą powagą zadumaliśmy się nad przesłaniami trzech przepowiedni.Osobliwe, ale pamiętam moją, jak gdybym wciąż trzymał karteczkę w dłoni: „Słońce to przeszłość, teraźniejszość – Ziemia, przyszłością – Księżyc”.Na owo zagadkowe zdanie natknąłem się w swym życiu potem jeszcze raz, co z perspektywy czasu może sprawiać wrażenie, że mój losowy wybór w „Księżycowym Pałacu” brzemienny był w dziwną, proroczą prawdę.Nie zastanawiając się wiele, wsunąłem karteczkę do portfela, w którym nosiłem ją przez następnych dziewięć miesięcy, trwając przy wróżbie, choć dawno o niej zapomniałem.Nazajutrz rano zacząłem szukać pracy, bez powodzenia jednak.Następny dzień też nic nie przyniósł.Doszedłszy do wniosku, że czytanie ogłoszeń w gazetach do niczego nie prowadzi, postanowiłem spróbować szczęścia w pośredniaku studenckim na Columbii.Jako absolwent uczelni miałem prawo skorzystać z tej sposobności, a ponieważ nie trzeba było im płacić za znalezienie pracy, tym sensowniejsze wydawało się zacząć właśnie tam.Nie minęło dziesięć minut od mego wejścia do Dodge Hall, gdy ujrzałem odpowiedź na wszystkie moje problemy: wystukana na maszynie, widniała na karcie katalogowej przypiętej w dolnym lewym rogu tablicy ogłoszeniowej.Anons brzmiał następująco: „Starszy pan na wózku inwalidzkim poszukuje młodego mężczyzny do towarzystwa.Codzienne spacery, lekka praca kancelaryjna.Płaca 50 $ za tydzień plus pokój i wikt”.Ostatnie zdanie przypieczętowało sprawę.Nie dość, że wreszcie zacznę zarabiać na siebie, to jeszcze będę mógł wyprowadzić się od Zimmera.Mało tego, przeniósłbym się na róg West End Avenue i Osiemdziesiątej Czwartej, a więc mieszkałbym znacznie bliżej Kitty.Idealnie.O samej pracy niewiele ciekawego dałoby się napisać w liście do domu, ale przecież nie miałem domu i dokąd pisać.Natychmiast zadzwoniłem, by umówić się na rozmowę, obawiając się, że ktoś mógłby mnie ubiec.Nie minęły dwie godziny, gdy zasiadłem przed obliczem mego potencjalnego pryncypała w jego domu, a o ósmej tego samego wieczora zadzwonił on do Zimmera, by mi powiedzieć, że zostałem przyjęty.Mówił tak, jak gdyby z oporami podjął korzystną dla mnie decyzję, jak gdyby wybrał mnie spośród co najmniej kilku wartościowych kandydatów.Na dłuższą metę nic by to pewnie nie zmieniło, choć być może gdybym wiedział wtedy, że kłamie, miałbym odrobinę większe pojęcie, w co się pakuję.Albowiem prawda była taka, że jako jedyny starałem się o tę pracę.Rozdział 4Gdy pierwszy raz ujrzałem Thomasa Pony’ego, wydał mi się najwątlejszym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek widziałem.Szkielet powleczony skórą, siedział na wózku inwalidzkim, okryty kraciastym pledem, przekrzywiony na bok jak ptaszek z przetrąconym kręgosłupem.Miał osiemdziesiąt sześć lat, ale wyglądał na sto albo i więcej, jeśli to w ogóle możliwe – wiek nie do porachowania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •