[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Us³ysza³em ciê, Jack - szepn¹³, a jego g³os przywodzi³ na myœl wiatr.-Us³ysza³em, jak tupiesz na moim moœcie, a teraz po¿rê twoje ¿ycie.Mia³em zaledwie siedem lat.By³ jednak dzieñ i nie pamiêtam, abym siê ba³.Lepiej, by to dzieci stawa³y oko w oko z elementami bajek - s¹ lepiejprzygotowane na tak¹ konfrontacje.- Nie po¿eraj mnie - powiedzia³em do trolla.Mia³em na sobie pasiast¹, br¹zow¹koszulkê i br¹zowe sztruksy.W³osy te¿ mia³em br¹zowe.Brakowa³o mi zêba zprzodu.Uczy³em siê gwizdaæ miêdzy zêbami, ale jak dot¹d bez powodzenia.- Zamierzam po¿reæ twoje ¿ycie, Jack - odpar³ troll.Spojrza³em mu prosto wtwarz.- Wkrótce na œcie¿ce zjawi siê moja starsza siostra - sk³ama³em.- Bêdzieznacznie smaczniejsza ni¿ ja Zjedz j¹ zamiast mnie.Troll powêszy³ w powietrzui uœmiechn¹³ siê.- Jesteœ zupe³nie sam - rzek³.- Na œcie¿ce nie ma niczego innego, absolutnieniczego.- Potem nachyli³ siê i przesun¹³ po moim ciele palcami, zupe³nie jakbytwarz musnê³o mi stadko motyli, jakby dotyka³ jej œlepy cz³owiek.Trollpow¹cha³ palce i potrz¹sn¹³ olbrzymi¹ g³ow¹.— Ty w ogóle nie masz starszejsiostry.Tylko m³odsz¹, która dziœ zosta³a u przyjació³ki.- Potrafisz to stwierdziæ po zapachu? - spyta³em zdumiony.- Trolle umiej¹ wywêszyæ têczê.Trolle umiej¹ wywêszyæ gwiazdy - szepn¹³ zesmutkiem.- Trolle czuj¹ woñ snów, które œni³eœ, nim jeszcze przyszed³eœ naœwiat.PodejdŸ do mnie, a ja po¿rê twoje ¿ycie.- Mam w kieszeni szlachetne kamienie — poinformowa³em trolla.- WeŸ je sobie.Spójrz.- Pokaza³em mu znalezione wczeœniej klejnoty z lawy.- ¯u¿el - oœwiadczy³ troll.- Porzucone odpady z parowców.Nie maj¹ ¿adnejwartoœci.Otworzy³ szeroko usta.Ostre zêby, oddech cuchn¹cy pleœni¹ i wilgoci¹ spodœwiata.- Jem.Ju¿.Z ka¿d¹ chwil¹ stawa³ siê coraz bardziej cielesny, coraz prawdziwszy, a œwiatna zewn¹trz traci³ barwy, zaczyna³ bledn¹c.- Zaczekaj! - Wbi³em stopy w wilgotn¹ ziemiê pod mostem.Poruszy³em palcami,trzymaj¹c siê kurczowo rzeczywistego œwiata.Spojrza³em mu prosto w wielkieoczy.- Nie chcesz wcale po¿eraæ mojego ¿ycia, jeszcze nie.Ja.mam dopierosiedem lat.W ogóle jeszcze nie ¿y³em.Jest wiele ksi¹¿ek, których nie zd¹¿y³emprzeczytaæ.Nigdy nie lecia³em samolotem.Wci¹¿ nie potrafiê gwizdaæ, nie dokoñca.Mo¿e mnie wypuœcisz? Kiedy bêdê starszy, wiêkszy i smaczniejszy, wrócêdo ciebie.Troll przygl¹da³ mi siê oczami p³on¹cymi niczym reflektory.Potem skin¹³ g³ow¹.- Zatem do zobaczenia, kiedy wrócisz — rzek³.I uœmiechn¹³ siê.Odwróci³em siê i pomaszerowa³em prost¹, milcz¹c¹ œcie¿k¹, na której kiedyœle¿a³y tory kolejowe.Po chwili zacz¹³em biec.Pêdzi³em sk¹pan¹ w zielonym œwietle dró¿k¹, dysz¹c i sapi¹c, póki nie poczu³emk³uj¹cego bólu pod ¿ebrami, ostrej kolki.Trzymaj¹c siê za bok, dotar³em dodomu.Gdy dorasta³em, pola zaczê³y znikaæ.Wzd³u¿ ulic ochrzczonych nazwami dzikichkwiatów i mianami szanowanych autorów wyrasta³y kolejne rzêdy domów.Nasz dom -stary, zniszczony wiktoriañski budynek - zosta³ sprzedany i zburzony.Wogrodzie wyros³y nowe bloki.Budowano je wszêdzie.Raz zab³¹dzi³em w nowej dzielnicy, pokrywaj¹cej dwie ³¹ki, których ka¿dyskrawek zna³em kiedyœ na pamiêæ.Nie mia³em jednak nic przeciw temu, byzniknê³y.Stary dwór zosta³ kupiony przez miêdzynarodow¹ spó³kê.W maj¹tkuwzniesiono kolejne budynki.Minê³o osiem lat, nim wróci³em na stary szlak kolejowy, a kiedy to zrobi³em,nie by³em sam.Mia³em piêtnaœcie lat.Ju¿ dwa razy zd¹¿y³em zmieniæ szko³ê.Dziewczyna mia³ana imiê Louise.By³a moj¹ pierwsz¹ mi³oœci¹.Kocha³em jej szare oczy i cienkie jasnobr¹zowe w³osy, a tak-¿e niezrêcznysposób poruszania (zupe³nie jak jelonek, który dopiero uczy siê chodziæ.Wiem,¿e brzmi to bardzo g³upio, i przepraszam).Kiedy mia³em trzynaœcie lat,zobaczy³em, jak ¿uje gumê, i wpad³em po uszy niczym samobójca do rzeki.G³Ã³wn¹ przeszkodê w mojej mi³oœci do Louise stanowi³ fakt, ¿e byliœmynajlepszymi przyjació³mi i oboje spotykaliœmy siê z innymi ludŸmi.Nigdy jejnie powiedzia³em, ¿e j¹ kocham, czy nawet, ¿e mi siê podoba.Byliœmy kumplami.Tego wieczoru siedzieliœmy u niej, w jej pokoju, i s³uchaliœmy p³yty „RattusNorvegicus", pierwszego longplaya The Straglers.W³aœnie zaczyna³ królowaæ punki wszystko stawa³o siê takie podniecaj¹ce, œwiat nieskoñczonych mo¿liwoœci, takw muzyce, jak i poza ni¹.W koñcu nadesz³a pora powrotu do domu.Louisepostanowi³a mi towarzyszyæ.Niewinnie wziêliœmy siê za rêce, jak to kumple, iruszyliœmy spacerkiem.Po dziesiêciu minutach dotarliœmy do mnie.Na niebie œwieci³ jasny ksiê¿yc; otacza³a nas kraina pozbawiona barw.Noc by³aciep³a.Dotarliœmy do mojego domu, dostrzegliœmy œwiat³a w oknach i stanêliœmy napodjeŸdzie, rozmawiaj¹c o zespole, który zamierza³em za³o¿yæ.Nie weszliœmy doœrodkaPotem postanowi³em, ¿e odprowadzê j¹ do domu.Wróciliœmy.Opowiedzia³a mi o bitwach, które stacza³a z m³odsz¹ siostr¹, podkradaj¹c¹ jejkosmetyki i perfumy.Louise podejrzewa³a, ¿e siostra uprawia³a ju¿ seks zch³opakami.Sama Louise jeszcze tego nie robi³a, tak jak ja.Staliœmy na drodze przed jej domem pod ¿Ã³³t¹, sodow¹ latarni¹.Patrzyliœmy naswe czarne usta i b³ado¿Ã³³te twarze.Uœmiechaliœmy siê do siebie.Potem ruszyliœmy naprzód, wybieraj¹c ciche ulice i puste zau³ki.W jednej znowych dzielnic mieszkaniowych skrêciliœmy na œcie¿kê prowadz¹c¹ do lasu.Œcie¿ka by³a prosta i ciemna, lecz œwiat³a odleg³ych domów lœni³y niczymnaziemne gwiazdy, a ksiê¿yc dostatecznie oœwietla³ nam drogê.Raz jedenprzestraszyliœmy siê, gdy tu¿ przed nami coœ zaczê³o wêszyæ i prychaæ.Zbli¿yliœmy siê i ujrzeliœmy, ¿e to borsuk.Wybuchnêliœmy œmiechem, po czymuœcisnêliœmy siê i ruszyliœmy dalej.Rozmawialiœmy cicho o bzdurach, o tym, o czym marzymy, czego pragniemy.I ca³y ten czas chcia³em j¹ poca³owaæ, pomacaæ piersi, a mo¿e nawet wsun¹æ rêkêmiêdzy nogi.W koñcu dostrzeg³em szansê.Nad œcie¿k¹ wznosi³ siê stary, ceglany most.Przystanêliœmy pod nim.Przytuli³em siê do niej.Jej usta otwar³y siê pod moimiwargami.I wtedy zeszty wnia³a, zrobi³a siê zimna i zastyg³a w bezruchu.- Witaj - powiedzia³ troll.Wypuœci³em Louise [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •