[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lepiej ¿eby ta firma by³a ubezpieczona - zwróci³a siê do mnie.- Musiszwymieniæ z panem dane.Od tego zawsze trzeba zacz¹æ.Masz kartê swojej firmyubezpiecze­niowej?- Nie wiem.Chyba wszystko jest w schowku na doku­menty - odpar³am.- Poszukam - powiedzia³a.- Nie mogê uwierzyæ, ¿e coœ takiego przytrafi³o siêporsche.Ludzie powinni byæ ostro¿niejsi, jak widz¹ na drodze porsche.-Wcisnê³a g³owê do wozu, pogrzeba³a w schowku i ju¿ po sekundzie sta³a przymnie.- Chyba mam.- Poda³a mi kartê.- A to twoja torba.Pewnie potrzebne cibêdzie prawo jazdy.- Mo¿e zawo³amy tego faceta z biura - podsun¹³ kie­rowca.- Zajmie siêwszystkim.Pomyœla³am, ¿e to dobry pomys³.I gdy nad tym dys­kutowaliœmy, rozwa¿a³am wduchu, czy nie wymkn¹æ siê niepostrze¿enie.Chcia³am kupiæ sobie bilet do Rio wjed­n¹ stronê.Nie mia³am najmniejszej ochoty wyjaœniaæ ca³ej sprawyKomandosowi.- Tak, powinniœmy iœæ do tego faceta - zgodzi³a siê Lula.- Mog³am doznaæ urazuszyi czy czegoœ w tym rodzaju.Czujê to.Chyba muszê usi¹œæ.W innej sytuacji popuka³abym siê w g³owê, ale teraz pomyœla³am, ¿e lepiejzachowaæ energiê na przysz³oœæ.A nu¿ Lula dozna nag³ego parali¿u z powodu urazu od­niesionego przy prêdkoœcikilometra na godzinê?Ruszyliœmy wszyscy do budynku i byliœmy ju¿ w œrod­ku, gdy rozleg³ siê g³oœnywybuch.Stanêliœmy jak wryci i popatrzyliœmy po sobie.Chwila os³upieniaminê³a, po czym rzuciliœmy siê w stronê drzwi.Wypadliœmy na zewn¹trz, ale zatrzyma³a nas druga eksplozja.Z porschewyskoczy³y p³omienie i zaczê³y lizaæ podwozie ciê¿arówki.- O w mordê! - krzykn¹³ kierowca.- Chowaæ siê! Mam pe³en bak paliwa.- Naprawdê? - spyta³a z przera¿eniem w g³osie Lula.I wtedy r¹bnê³o.Duduuum! I start rakiety.Œmieciarka unios³a siê nad asfaltem.Ko³a i drzwi odfrunê³y jak lata­j¹ce talerze, ciê¿arówka opad³a z blaszanym³oskotem, przechyli³a siê na bok i runê³a na mój wœciekle p³on¹cy wóz,zmieniaj¹c go w naleœnik.Przylgnêliœmy do œciany budynku, podczas gdy wokó³ pada³ deszcz metalowych igumowych kawa³ków.- Oho - zaopiniowa³a Lula.- ¯adne cuda tego œwiata nie ocal¹ wozu twego.- Nie rozumiem - zdumia³ siê kierowca.- To by³o tylko lekkie otarcie.Sk¹d tenwybuch?- Tak w³aœnie zachowuj¹ siê jej samochody - wyjaœni³a Lula.- Wybuchaj¹.Alemuszê panu powiedzieæ, ¿e ten numer by³ jak dot¹d najlepszy.Po raz pierwszywywali³a w powietrze œmieciarkê.Raz w jej pó³ciê¿arówkê waln¹³ pociskprzeciwczo³gowy.Te¿ by³o nieŸle, ale z tym nie ma ¿adnego porównania.Wyjê³am z torby komórkê i zadzwoni³am do Morellego.rozdzia³ 12Na miejscu pozosta³ tylko jeden wóz gaœniczy, a stra¿a­cy nadzorowalisprz¹tanie terenu po eksplozji.Sprowa­dzono dŸwig, by usun¹æ œmieciarkê.Kiedypodniesiono j¹ z porsche, mog³am schowaæ swój samochód do kieszeni.Conniezabra³a Lulê z powrotem do biura, a powracaj¹cy ze zmiany kierowcy œmieciarekstracili ju¿ zainteresowanie i rozchodzili siê powoli.Morelli zjawi³ siê w kilka sekund po pierwszym wozie stra¿ackim i sta³ terazniepokoj¹co blisko mojej skromnej osoby.Opar³ piêœæ o biodro i maglowa³ mnieze zmru¿o­nymi oczami.- Powiedz jeszcze raz - nakaza³.- Dlaczego Koman­dos da³ ci ten wóz?- To samochód firmowy.Ka¿dy, kto pracuje z Ko­mandosem, jeŸdzi czarnym wozem,a poniewa¿ mój by³ niebieski.- Da³ ci porsche.Ja te¿ zmru¿y³am oczy.- W czym problem?- Chcê wiedzieæ, co jest miêdzy tob¹ a Komandosem.W tym problem.- Mówi³am ci ju¿.Pracujê z nim.Przypuszcza³am te¿, ¿e z nim flirtujê, ale nie uwa¿a³am za konieczne sk³adaæ wtej sprawie zeznañ.W koñcu przy­gadywa³ kocio³ garnkowi.Morelli nie wygl¹da³ na zadowolonego, a ju¿ na pewno nie na szczêœliwego.- Nie s¹dzê, byœ zada³a sobie trud i sprawdzi³a numery rejestracyjne tego wozu.- Chyba nie.I by³o ma³o prawdopodobne, by móg³ to zrobiæ ktoœ w tej chwili, bior¹c poduwagê fakt, ¿e porsche wylecia³ w powietrze, a jego wrak mia³ zaledwie piêæcentymetrów gruboœci.- Nie martwi³o ciê, ¿e mo¿esz prowadziæ trefny wóz?- Komandos nie da³by mi trefnego wozu.- Komandos da³by trefny wóz w³asnej matce - odpar³ Morelli.- Jak myœlisz, sk¹don bierze te wszystkie samo­chody, które potem rozdaje? Wyci¹ga je z cylindra?- Jestem pewna, ¿e da siê to jakoœ wyt³umaczyæ.- Na przyk³ad?- Na przyk³ad nie wiem.Poza tym w tej chwili intere­suj¹ mnie bardziej innerzeczy.Jak choæby to, dlaczego mój wóz eksplodowa³.- Dobre pytanie.Nie s¹dzê, by spowodowa³a to ta œmieciarka, która otar³a cikaroseriê.Gdybyœ by³a zwyczaj­n¹ obywatelk¹, mia³bym k³opoty z wyjaœnieniemtego fa­ktu.Ale poniewa¿ ty to ty.myœlê, ¿e ktoœ pod³o¿y³ bombê.- Dlaczego trwa³o to tak d³ugo? Dlaczego nie eksplo­dowa³a, kiedy uruchomi³amsilnik?- Spyta³em Murphy'ego.To ekspert od materia³Ã³w wybuchowych.S¹dzi, ¿e mog³amieæ zapalnik czasowy, wiêc eksplodowa³aby na ulicy, a nie na parkingu.- To mo¿e pod³o¿y³ j¹ ktoœ z firmy œmieciarskiej, ktoœ, kto nie chcia³, bywybuch³a w pobli¿u biura?- Szukaliœmy Stempera, ale nigdzie go nie ma.- Sprawdzi³eœ jego wóz?- Wci¹¿ tu stoi.- ¯artujesz sobie ze mnie? Facet znikn¹³? Tak po prostu?Morelli wzruszy³ ramionami.- To jeszcze niczego nie dowodzi.Móg³ pójœæ nadrinka z przyjacielem.Albo mia³ doœæ czekania, a¿ uprz¹t­n¹ parking, i wróci³do domu.- Ale zamierzacie go odnaleŸæ?- Zgadza siê.- I nie dotar³ jeszcze do domu?- Jeszcze nie.- Mam pewn¹ teoriê.Morelli uœmiechn¹³ siê.- Uwielbiam to.- Myœlê, ¿e Lipinski podkrada³ forsê.Mo¿e Martha Deeter te¿ w tym bra³audzia³, a mo¿e to odkry³a albo po prostu mu przeszkadza³a.Tak czy owak,Lipinski zgarnia³ chyba coœ dla siebie.Pokaza³am Morellemu czeki i opowiedzia³am o banku.- I uwa¿asz, ¿e ten drugi facet, John Curly, te¿ zgarnia³ forsê?- S¹ podobieñstwa.- A Fred znikn¹³, bo robi³ za du¿o ha³asu?- Nawet wiêcej.Opowiedzia³am mu o ulotce reklamowej z Megapo-tworem w worku, o LaurzeLipinski, w koñcu o Fredzie i liœciach.- Nie podoba mi siê ten obrazek - oœwiadczy³ Mo­relli.- Wola³bym wiedzieæ otym wszystkim wczeœniej.- Dopiero teraz posk³ada³am wszystko do kupy.- I zd¹¿y³aœ przede mn¹.By³em naprawdê g³upi.Opo­wiedz mi o tym lipnymbukmacherze.- Mokrym.- Tak.Jak go zwa³, tak go zwa³ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •