[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy po egzaminie ciê¿kim krokiem wesz³a do pocze­kalni, od razu wiedzia³am,¿e jeszcze przez jakiœ czas ulice pozostan¹ bezpieczne.- Wszystko na nic - oznajmi³a.- Obla³ mnie na byle czym.- Mo¿esz zdawaæ jeszcze raz.- Niech to krew zaleje, jasne, ¿e mogê.Mam zamiar próbowaæ, a¿ zdam.Bóg da³mi prawo do prowadzenia samochodu.- Zacisnê³a usta.- Myœlê, ¿e powinnam by³awczoraj pójœæ do tego koœcio³a.- Nie zaszkodzi³oby - potwierdzi³am.- Dobra, nastêpnym razem stanê na g³owie.Zapalê œwieczkê.Zrobiê wszystko.Mitchell i Habib nadal nas œledzili, ale pozostawali z ty³u w odleg³oœcijakichœ czterystu metrów.W tamt¹stronê, kiedy babcia nagle hamowa³a, kilka razy o ma³o co w nas nie wjechali,wiêc teraz nie chcieli ryzykowaæ.- Nadal masz zamiar siê wyprowadziæ? - zapyta³am babciê.- Jasne.Ju¿ powiedzia³am o tym twojej matce.A Louise Greeber przychodzidzisiaj po po³udniu, ¿eby mi pomóc.Nie musisz siê niczym przejmowaæ.To mi³o ztwojej strony, ¿e zgodzi³aœ siê, ¿ebym z tob¹ mieszka³a.Doceniam to, ale muszêczasem trochê siê zdrzemn¹æ.Nie wiem, jak ty w ogóle funkcjonujesz, œpi¹c takma³o.- No dobrze - powiedzia³am.- Widzê, ¿e ju¿ siê zde­cydowa³aœ.- Mo¿e ja te¿zapalê œwieczkê.Bob przywita³ nas, kiedy wesz³yœmy do domu.- Zdaje siê, ¿e Bob chce zrobiæ.no wiesz co - zauwa­¿y³a babcia.Zesz³am wiêc z Bobem na parking.Mitchell i Habib siedzieli w samochodzie,cierpliwie czekaj¹c, a¿ doprowa­dzê ich do Komandosa, a teraz do³¹czy³a do nichrównie¿ Joyce.Odwróci³am siê, wesz³am z powrotem do budynku i wysz³amfrontowymi drzwiami.Ruszy³am z Bobem wzd³u¿ ulicy i zawróciliœmy do dzielnicyma³ych domków jednorodzinnych, która znajdowa³a siê w s¹siedztwie.Bob zrobi³no wiecie co jakieœ czterdzieœci lub piêædziesi¹t razy w ci¹gu piêciu minut iznów poszliœmy w kierunku domu.Nagle jakieœ dwa domy przede mn¹ wyjecha³ zza rogu czarny mercedes i serce miza³omota³o.Mercedes podje­cha³ bli¿ej i teraz serce zamar³o mi w piersiach.By³y tylko dwie mo¿liwoœci: handlarz narkotykami lub Komandos.Samochódzatrzyma³ siê ko³o mnie i Komandos lekko kiwn¹³ g³ow¹, co mia³o oznaczaæ:„Wsiadaj".Wpakowa³am Boba na tylne siedzenie i wœlizgnê³am siê na miejsce ko³o Komandosa.- Na moim parkingu czeka troje ludzi, którzy chcieliby siê ciebie pozbyæ -oznajmi³am.Co ciê tutaj sprowadza?- Chcê z tob¹ pogadaæ.Umiejêtnoœæ w³amywania siê do mieszkañ to jedno, ale zdolnoœæ przewidywania, corobiê w danym momencie dnia, to ju¿ ca³kiem inna historia.- Sk¹d wiedzia³eœ,¿e jestem na spacerze z Bobem? Co, masz jakieœ kontakty z si³aminadprzyrodzonymi?- Nic nadzwyczajnego.Zadzwoni³em i twoja babcia zdradzi³a mi, ¿e wysz³aœ zpsem na spacer.- O rany, co za rozczarowanie.Za chwilê powiesz mi, ¿e nie jesteœ Supermanem.Komandos uœmiechn¹³ siê.- Chcia³abyœ, ¿ebym by³ Supermanem? SpêdŸ ze mn¹ noc.- Peszysz mnie - powiedzia³am.- Sprytne - rzek³ z uznaniem Komandos.- O czym chcia³eœ ze mn¹ pogadaæ?- Chcia³bym zakoñczyæ nasz¹ wspó³pracê.Moje zmieszanie zniknê³o i zast¹pi³ je zal¹¿ek jakiegoœ negatywnego uczucia,które usadowi³o siê na dnie mojego ¿o³¹dka.- Dobiliœcie targu z Morellim, prawda?- Osi¹gnêliœmy porozumienie.Zosta³am wykluczona ze sprawy, odepchniêta na bok, wyrzucona za burtê jakniepotrzebny balast.Albo nawet gorzej, jak Ÿród³o k³opotów.W ci¹gu trzechsekund mo­je uczucia przegalopowa³y od zw¹tpienia do totalnej furii.- To by³ pomys³ Morellego?- To mój pomys³.Hannibal ciê widzia³.Alexander ciê widzia³.A teraz po³owapolicjantów w Trenton wie, ¿e w³ama³aœ siê do domu Hannibala i znalaz³aœ wgara¿u m³odego Macaroniego.- Morelli ci o tym powiedzia³?- Wszyscy o tym mówi¹.Na mojej sekretarce nie ma ju¿ miejsca.Dalszeuczestniczenie w tej sprawie jest dla ciebie zbyt niebezpieczne.Obawiam siê,¿e Hannibal po³¹czy fakty i przyjdzie po ciebie.- Mo¿na siê za³amaæ.- Naprawdê posadzi³aœ faceta na krzeœle ogrodowym?- Owszem.A tak przy okazji, zabi³eœ go?- Nie.Kiedy tam by³em, w gara¿u nie by³o porsche.Ani Macaroniego.- Jak pokona³eœ system alarmowy?- Tak samo jak ty.Alarm by³ wy³¹czony.- Popatrzy³ na zegarek.- Czas na mnie.Otworzy³am drzwi i zaczê³am wysiadaæ.Komandos chwyci³ mnie za nadgarstek.- Nie jesteœ zbyt dobra w wykonywaniu rozkazów, ale tym razem mnie pos³uchasz,prawda? Odejdziesz.I bê­dziesz ostro¿na.Westchnê³am, wysiad³am z samochodu i wyci¹gnê³am Boba z tylnego siedzenia.- Tylko upewnij siê, ¿e Joyce ciê nie z³apie.To zamie­ni³oby dzisiejszy dzieñw ca³kowit¹ ruinê.Zostawi³am Boba w mieszkaniu, zabra³am kluczyki i torebkê i zesz³am na dó³schodami.Jecha³am gdzieœ.Gdziekolwiek.Znalaz³am siê w takim do³ku, ¿e niemo­g³am usiedzieæ w domu.Naprawdê moja depresja nie by³a spowodowana wy³¹cznietym, ¿e mnie wykluczyli ze spra­wy.Nie mog³am znieœæ, ¿e wykluczyli mnie zniej za g³upotê.Spad³am z drzewa, na mi³oœæ bosk¹.A potem posadzi³amMacaroniego na krzeœle.Chodzi o to, do jakich g³upstw cz³owiek jest zdolny.Muszê coœ zjeœæ, pomyœla³am.Lody.Polanê gor¹cym karmelem.I bit¹ œmietan¹.Wcentrum handlowym jest lodziarnia, w której robi¹ porcjê czterosobow¹.Tegow³aœnie mi trzeba.Megalodów.Wsiad³am do Wielkiego B³êkitu, a Mitchell za mn¹.- Przepraszam? - powiedzia³am.- Czy to ma byæ randka?- Chcia³abyœ - odpar³ Mitchell.- Pan Stolle chce z to­b¹ pogadaæ.- Wiesz co? Nie jestem w nastroju do rozmów z pa­nem Stolle'em.Nie jestem wnastroju do rozmów z ni­kim, w³¹cznie z tob¹.Mam nadziejê, ¿e nie potraktujesztego osobiœcie, ale wynoœ siê z mojego samochodu.Mitchell wyci¹gn¹³ broñ.- Musisz zmieniæ nastrój.- Strzeli³byœ do mnie?- Nie traktuj tego osobiœcie - powiedzia³ Mitchell [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •