[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy znalaz³ siê w dormitorium szybko œci¹gn¹³ z siebie koszulkê i w³o¿y³ j¹,podobnie jak plecak, do kufra.Nastêpnie wszed³ do ³azienki i zanurzy³ g³owêpod kranem.Kiedy zmoczy³ w³osy otrzepa³ siê jak pies i rêcznikiem pozby³ siênadmiaru wody.Potem, ziewaj¹c, przeszed³ do czêœci sypialnej i zacz¹³ udawaæ,¿e szuka jakiegoœ podkoszulka.W tym momencie do pokoju wpad³ Ron i rozejrza³ siê dooko³a.Zaraz za nimwsunê³a siê Hermiona i z irytacj¹ spojrza³a na rudzielca.- Widzisz, Ronaldzie? Harry dopiero wsta³.Jakim cudem tak szybko by siê tutajdosta³? – zada³a rzeczowe pytanie.- Ale o co chodzi? – zapyta³, próbuj¹c powstrzymaæ ziewanie.- Do szko³y zawita³ jakiœ Œmiercio¿erca, ponoæ elita.Przyniós³ nieprzytomn¹Narcyzê Malfoy.Mówi³ te¿ coœ o tym, ¿e Czarnemu Panu siê nie odmawia, a potemodda³ Malfoyowi jego matkê i wyszed³ – wyjaœni³a Hermiona.Harry zmarszczy³ brwi.- Elita, mówisz? A jak by³ ubrany? Ten Œmiercio¿erca, znaczy.- No, normalnie.Czarne szaty i maska, a co? – zainteresowa³a siê.- To Bezimienny.– Wzruszy³ ramionami.– Nigdy nie torturuje.Nikt nie zna jegoto¿samoœci.- Sk¹d wiesz? – warkn¹³ Weasley.- Mia³em nieprzyjemnoœæ go poznaæ.Jego i Bezimienn¹.Sukinsyny jakich ma³o.Wyci¹gn¹³ w koñcu podkoszulek i za³o¿y³ na siebie.Zamkn¹³ kufer i skierowa³siê w stronê Wielkiej Sali.W weekendy, o godzinie 9:30, œniadanie ci¹gle by³owydawane.Kiedy siada³ do sto³u, do œrodka wpad³a Carmen.Dziewczyna zaczê³a goci¹gn¹æ w stronê holu, dlatego zd¹¿y³ chwyciæ raptem jednego tosta.Po drodze do Skrzyd³a Szpitalnego, Black wyjaœni³a mu, ¿e Angel nie potrafirozpoznaæ niektórych kl¹tw, a pani Pomfrey po³owy nawet nie widzia³a.Snapezaj¹³ siê warzeniem eliksirów, wiêc nie ma co na niego liczyæ.W pe³nym pêdzie wbiegli do pomieszczenia.Na najdalej po³o¿onym ³Ã³¿ku le¿a³apani Malfoy.Przy niej, na jednym z krzese³ siedzia³ Draco, który wydawa³ siêjeszcze bledszy ni¿ zazwyczaj.Zarówno pielêgniarka, jak i Angelica krêci³y siêko³o nieprzytomnej.Puchonka przelotnie spojrza³a na nich przelotnie, a potem szepnê³a coœ paniPomfrey.Ta równie¿ spojrza³a w ich stronê i niepewnie skinê³a g³ow¹.Chwyci³aDraco pod rêkê i odci¹gnê³a go na bok, podaj¹c mu eliksir na uspokojenie.Ch³opak ze zdziwieniem patrzy³, jak Potter przyk³ada rêce do g³owy i lewejpiersi jego matki, na wysokoœci serca.Po chwili kobieta uspokoi³a siê,przesta³a dr¿eæ i spazmatycznie ³apaæ oddech.Wygl¹da³o jakby po prostu spa³a.Gryfon zrobi³ chwiejny krok w ty³ i opar³ d³onie na kolanach.Wzi¹³ kilkag³êbszych oddechów i spojrza³ na przygl¹daj¹ce mu siê dziewczyny.- Tradycyjny sk³ad – powiedzia³.– Na deser eliksir powoduj¹cy ³amanie siêkoœci przy najmniejszym nawet ruchu.– Po tych s³owach skierowa³ siê dowyjœcia.Pielêgniarka przez chwilê patrzy³a na obie dziewczyny, które ze zmarszczonymibrwiami obserwowa³y drzwi.Koniecznie chcia³a wiedzieæ, po co sprowadzi³y tuPottera, skoro ten w niczym nie pomóg³.Carmen spojrza³a na ni¹ z nagan¹.- Harry nie jest uzdrowicielem – mruknê³a.– Ale potrafi rozpoznaæ ka¿dezaklêcia, jak i eliksir, który mo¿na wykorzystaæ do torturowania.Pani¹ Malfoypotraktowa³a Cruciatusami, Tormentami, Zaklêciami No¿y i biczuj¹cymi.Terazporadzicie sobie bez mojej pomocy, wiêc ju¿ sobie pójdê.Draco, ty idziesz zemn¹.Niemal si³¹ wyci¹gnê³a ch³opaka ze Skrzyd³a Szpitalnego.Poddawa³ siê jej woli,jakby by³ marionetk¹.Zaci¹gnê³a go do jego dormitorium i posadzi³a na ³Ã³¿ku,sama zaœ zasiad³a na krzeœle i przez chwilê w milczeniu patrzy³a na jegotwarz.Malfoy by³ w szoku, tego by³a pewna.Nie wiedzia³a tylko, co spowodowa³o takistan.Bezimienny, nieprzytomna matka, czy Harry próbuj¹cy jej pomóc? Próbowa³aprzeanalizowaæ zachowanie Gada, ale to najwyraŸniej nie mia³o ¿adnego sensu izawiera³o coraz wiêcej desperacji.Jaki cel Gad chcia³ osi¹gn¹æ czyni¹c zHarry’ ego Œmiercio¿ercê? Co da³oby mu uœmiercenie Narcyzy? Na pewno nieoddanie Draco, bo ¿aden normalny cz³owiek nie by³by w stanie s³u¿yæ komuœ, ktozabi³ mu rodzinê.Ch³opak podniós³ g³owê i zamruga³ powiekami.Myœla³ o tym, co sta³o siê w ci¹guostatnich kilku godzin i zawsze dochodzi³ do wniosku, ¿e to kompletneszaleñstwo musia³o kierowaæ zachowaniem Czarnego Pana.Naprzeciwko niego siedzia³a Black.Wygl¹da³a na zamyœlon¹, a usta porusza³y siêwypowiadaj¹c bezg³oœnie s³owa.- Black, co ty tu robisz? – zapyta³ u¿ywaj¹c swojego zwyk³ego tonu.- Siedzê, jeœli jeszcze nie zauwa¿y³eœ – prychnê³a.– I dam ci dobr¹ radê.Dwarazy zastanów siê, zanim przyjmiesz Znak.Ty masz wybór, niektórzy go niemieli.- Co masz na myœli? – Popatrzy³ na ni¹ niepewnie.- Mo¿esz siê sprzeciwiæ i nie przyj¹æ Znaku.Twoja matka zostanie ukryta wbezpiecznym miejscu i nikt jej nie znajdzie.Na wszelki wypadek ty te¿ niebêdziesz zna³ miejsca jej pobytu.Lub mo¿esz Znak przyj¹æ i staæ siê kolejnympodnó¿kiem Lorda.Wsta³a ze swojego miejsca i podesz³a do drzwi.Odwróci³a siê na piêcie iostatni raz spojrza³a na ch³opaka.- Dobrze wykorzystaj swoj¹ szansê.Jeszcze mo¿esz zrehabilitowaæ ród Malfoyów.***Severus Snape pracowa³ w swoim laboratorium, robi¹c eliksiry, które mog³ybypomóc Narcyzie.Musia³ przygotowaæ odtrutkê, na £amacza Koœci, a to wymaga³oolbrzymiego skupienia i jeszcze wiêkszych pieniêdzy.Kilka podstawowychsk³adników kosztowa³o w sumie jakieœ sto galeonów, a i to tylko dla jednejdawki.Odstawi³ paruj¹c¹ ciecz na bok i przez chwilê patrzy³, jak stygn¹cy p³ynzmienia barwê z wœciek³o-czerwonej w buro-br¹zow¹.Teraz jeszcze tylko whisky,najlepiej Glenlivet, choæ mo¿e byæ jakiœ poœledniejszy gatunek.Przez lekko uchylone okno przecisnê³a siê ma³a p³omykówka, która z gracj¹opad³a na najbli¿sze krzes³o.Przechyli³a ³epek i wyci¹gnê³a przed siebie³apkê, patrz¹c przy tym na Mistrza Eliksirów, jakby ten by³ najgorsz¹ rzecz¹pod s³oñcem.Mê¿czyzna odebra³ liœcik i otworzy³ go.W œrodku, na kawa³ku pergaminu, ktoœró¿d¿k¹ napisa³ krwisty list.Jeœli Pan bêdzie pyta³ o Narcyzê Malfoy, masz powiedzieæ, ¿e zdech³a.U¿yjdok³adnie takich s³Ã³w.Zapamiêtaj: „Zdech³a, mój Panie”.Nie by³o nadawcy, ale Snape wiedzia³, ¿e to Bezimienny do niego napisa³.Tylkoczemu prawa rêka Lorda ka¿e mu k³amaæ? NajwyraŸniej by³ w tym jakiœ cel, ale ongo nie dostrzega³.Kiedy mia³ od³o¿yæ list, pojawi³y siê nowe litery, tym razemmia³y kolor zielony i by³y ledwie widoczne.Nie pytaj czemu, wiedza bywa zgubna.Po prostu to zrób, dla Narcyzy i m³odegoMalfoya.Tak bêdzie lepiej.Dumbledore’ owi powiedz, ¿eby ukry³ Narcyzê.Najlepiej tam, gdzie nawet Draco jej nie znajdzie.Dziêki odpowiednim zaklêciom rzuconym na przesy³kê nie da³o siê okreœliæosobowoœci nadawcy, ani tym bardziej to¿samoœci.W dodatku pojawiaj¹ce siê iznikaj¹ce litery by³y bardzo zaawansowanym czarem, który potrafi³by rzuciæjedynie wykwalifikowany czarodziej.Bezimienny na takiego nie wygl¹da³.Severus wzruszy³ ramionami.Co mu szkodzi³o ten jeden raz wiêcej sk³amaæ?Wróci³ do eliksiru, ale w g³owie ci¹gle ko³ata³o mu siê mnóstwo pytañ, którewraca³y jak natrêtne muchy.***Draco po kilku godzinach chodzenia po dormitorium zosta³ zawo³any do Skrzyd³aSzpitalnego.Jego matka odzyska³a przytomnoœæ i koniecznie chcia³a z nimporozmawiaæ.Ch³opak niemal biegiem pokona³ odleg³oœæ miêdzy lochami, aSkrzyd³em.Jego matka by³a blada i co chwilê wstrz¹sa³y ni¹ drgawki, ale jak powiedzia³amu Pani Pomfrey by³ to efekt gor¹czki i zastosowanych zaklêæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •