[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ender pokiwa³ g³ow¹.- Tak, to podobne do Petera.- Zabawne, prawda? Peter ocali³ miliony istnieñ.- A ja zabi³em miliardy.- Nie to chcia³am powiedzieæ.- Wiêc mia³ zamiar mnie wykorzystaæ?- Zaplanowa³ wszystko dok³adnie.Zaraz po twoim powrocie chcia³ odkryæ swoj¹to¿samoœæ i powitaæ ciê przed kamerami.Starszy brat Endera Wiggina, a przy tymwielki Locke, architekt pokoju.Obok ciebie wyda³by siê prawie doros³y.Ajesteœcie teraz podobni do siebie bardziej ni¿ kiedykolwiek.Potem bezwiêkszych problemów przej¹³by w³adzê.- Dlaczego go powstrzyma³aœ?- Ender, nie by³byœ szczêœliwy, spêdzaj¹c resztê ¿ycia w roli marionetkiPetera.- Dlaczego? Ca³y czas by³em czyj¹œ marionetk¹.- Ja te¿.Pokaza³am Peterowi wszystkie materia³y, jakie uda³o mi siê zebraæ -doœæ, by przekonaæ ludzi, ¿e jest psychopatycznym morderc¹.Mia³am kolorowezdjêcia torturowanych wiewiórek i filmy z czujnika o tym, jak ciê traktowa³.Sporo pracy kosztowa³o mnie skompletowanie tego wszystkiego, ale kiedy tozobaczy³, bez sprzeciwu da³ mi, co chcia³am.A chcia³am wolnoœci dla ciebie idla mnie.- Moim zdaniem wolnoœæ nie polega na mieszkaniu w domu ludzi, których zabi³em.- Ender, co siê sta³o, to siê nie odstanie.Ich planety s¹ teraz puste, a naszaprzepe³niona.I mo¿emy ze sob¹ zabraæ to, czego ich œwiaty nigdy nie zna³y:miasta pe³ne ludzi, którzy prze¿ywaj¹ swoje osobiste, indywidualne ¿ycie,którzy kochaj¹ siê i nienawidz¹.Na wszystkich œwiatach robali mo¿na by³oopowiedzieæ tylko jedn¹ historiê; kiedy my tam dotrzemy, bêdzie mnóstwohistorii i ka¿dego dnia bêdziemy wymyœlaæ ich zakoñczenia.Ziemia nale¿y doPetera, Ender.I jeœli nie polecisz ze mn¹, œci¹gnie ciê tam i wykorzysta tak,¿e po¿a³ujesz, ¿e siê urodzi³eœ.Masz teraz jedyn¹ szansê, by siê mu wymkn¹æ.Ender nie odpowiedzia³.- Wiem, o czym myœlisz, Ender.¯e próbujê ciê kontrolowaæ tak samo, jak Peter,Graff i wszyscy inni.- Owszem, przysz³o mi to do g³owy.- Witaj wœród ludzi.Nikt nie steruje w³asnym ¿yciem, Ender.Najlepsze, como¿na zrobiæ, to pozwoliæ sob¹ kierowaæ tym, którzy s¹ dobrzy, którzy ciêkochaj¹.Nie przylecia³am tu dlatego, ¿e chcê zostaæ kolonist¹.Przylecia³am,bo spêdzi³am ca³e ¿ycie w towarzystwie brata, którego nienawidzê.Teraz chcêpoznaæ brata, którego kocham, zanim bêdzie za póŸno, zanim przestaniemy byædzieæmi.- Ju¿ jest na to za póŸno.- Nie masz racji, Ender.Wydaje ci siê, ¿e jesteœ doros³y, zmêczony irozgoryczony tym wszystkim, ale w g³êbi serca jesteœ dzieckiem.Tak samo, jakja.Mo¿emy zachowaæ to w tajemnicy przed wszystkimi.Kiedy ty bêdzieszzarz¹dza³ koloni¹, a ja bêdê pisaæ filozoficzne traktaty o polityce, nikt siênie domyœli, ¿e pod os³on¹ nocy przemykamy siê do swoich pokoi, ¿eby graæ wwarcaby albo t³uc siê poduszkami.Ender rozeœmia³ siê, ale nie usz³y jego uwagi pewne s³owa, wypowiedziane tonemzbyt obojêtnym, by mog³y byæ przypadkowe.- Zarz¹dza³!- Jestem Demostenesem, Ender.Odesz³am z hukiem.By³o publiczne oœwiadczenie,¿e tak bardzo wierzê w ideê kolonizacji, ¿e postanowi³am sama odlecieæpierwszym statkiem.Równoczeœnie Minister Kolonizacji, by³y pu³kowniknazwiskiem Graff, poinformowa³, ¿e pilotem tego statku bêdzie sam wielki MazerRackham, a zarz¹dc¹ kolonii Ender Wiggin.- Mogli mnie zapytaæ.- Chcia³am to zrobiæ sama.- Ale informacja zosta³a ju¿ og³oszona.- Nie.Og³osz¹ j¹ jutro, jeœli siê zgodzisz.Mazer wyrazi³ zgodê kilka godzintemu, na Erosie.- I mówisz wszystkim, ¿e jesteœ Demostenesem? Czternastoletnia dziewczynka?- Poinformowano tylko, ¿e Demostenes wyrusza z kolonistami.Przez nastêpnepiêædziesi¹t lat mog¹ studiowaæ listê pasa¿erów i zastanawiaæ siê, który z nichjest tym wielkim demagogiem Ery Locke'a.Ender ze œmiechem pokrêci³ g³ow¹.- To ciê naprawdê bawi, Val.- A dlaczego nie?- No dobrze.Polecê.Mo¿e nawet jako zarz¹dca, jeœli ty i Mazer mi pomo¿ecie.Moje zdolnoœci s¹ tutaj trochê za ma³o wykorzystywane.Pisnê³a z radoœci i rzuci³a siê mu na szyjê, dok³adnie tak, jak zwyk³anastolatka, która dosta³a od m³odszego brata wymarzony prezent.- Val - powiedzia³ z powag¹ Ender.- Chcê, ¿ebyœ zrozumia³a jedno: nie lecê dlaciebie.Ani po to, ¿eby rz¹dziæ koloni¹ albo dlatego, ¿e siê tu nudzê.Lecê,poniewa¿ znam robale lepiej ni¿ ktokolwiek z ¿ywych i jeœli tam dotrê, mo¿ezrozumiem ich jeszcze lepiej.Odebra³em im przysz³oœæ; mogê im to wynagrodziæjedynie próbuj¹c nauczyæ siê jak najwiêcej z ich przesz³oœci.*Podró¿ trwa³a d³ugo.Nim dobieg³a koñca, Val skoñczy³a pierwszy tom swojejhistorii wojen z robalami i jako Demostenes przekaza³a go ansiblem na Ziemiê.Ender zaœ zdoby³ coœ wiêcej, ni¿ tylko pochlebstwa wspó³pasa¿erów.Zd¹¿yli gopoznaæ i darzyli go szacunkiem i mi³oœci¹.Dobrze sobie radzi³ w nowym œwiecie, rz¹dz¹c raczej z pomoc¹ perswazji ni¿dekretów.Jak pozostali, ciê¿ko pracowa³.Najwa¿niejszym jednak jego zadaniembez w¹tpienia by³o badanie pozosta³oœci po robalach.Szuka³ wœród budowli,maszyn i dawno nie uprawianych pól tego, co ludzie mogliby wykorzystaæ.Nieby³o ¿adnych ksi¹¿ek - robale nigdy ich nie potrzebowa³y.Wszystkoprzechowywa³y w pamiêci, wszystko mówi³y tylko myœl¹c.Ich wiedza umar³a wraz znimi.A jednak.solidne dachy nad ich pomieszczeniami dla zwierz¹t i magazynami¿ywnoœci powiedzia³y Enderowi, ¿e zima na tej planecie bêdzie ciê¿ka i œnie¿na.P³oty z zaostrzonych pali pochylonych na zewn¹trz œwiadczy³y o obecnoœcizwierz¹t zagra¿aj¹cych stadom i plonom.Z istnienia m³yna wywnioskowa³, ¿epod³u¿ne owoce o paskudnym smaku, rosn¹ce w zapuszczonych sadach, suszono imielono na m¹kê.A szelki, w_ których kiedyœ doroœli nosili m³ode na pola,przekona³y go, ¿e choæ robale nie dba³y o indywidualnoœæ, to jednak kocha³yswoje dzieci.Lata mija³y i ¿ycie ustabilizowa³o siê.Koloniœci mieszkali w drewnianychdomach, a tunele robali wykorzystywali na magazyny i warsztaty.Teraz rz¹dzi³atu rada, administratorów wybierano, wiêc Ender - choæ nadal nazywano gozarz¹dc¹ - by³ w³aœciwie tylko sêdzi¹.Zdarza³y siê przestêpstwa i spory, obokuprzejmoœci i wspó³pracy; byli ludzie, którzy siê kochali, i tacy, którzynienawidzili; to by³ œwiat cz³owieka.Nikt ju¿ nie czeka³ niecierpliwie nakolejn¹ transmisjê ansibla; s³awne na Ziemi imiona tutaj znaczy³y niewiele.Znali jedynie Petera Wiggina, Hegemona Ziemi; otrzymywali tylko wiadomoœci opokoju, o dobrobycie, o wielkich statkach opuszczaj¹cych obrze¿a Uk³aduS³onecznego Ziemi, mijaj¹cych tarczê kometarn¹ i ruszaj¹cych w podró¿, byzaludniæ œwiaty robali.Wkrótce mia³y powstaæ nowe kolonie na ich œwiecie,Œwiecie Endera; wkrótce mieli pojawiæ siê s¹siedzi.Byli ju¿ w po³owie drogi,ale nikt siê tym nie przejmowa³.Pomog¹ nowo przyby³ym, kiedy siê tu zjawi¹,ale teraz najwa¿niejsze by³o, kto siê z kim o¿eni, kto zachorowa³, kiedynadchodzi pora siewu i dlaczego w³aœciwie mam mu p³aciæ, jeœli cielak zdech³trzy tygodnie po tym, jak go kupi³em.- Stali siê ludŸmi Ziemi - stwierdzi³a Yalentine.- Nikogo nie obchodzi, ¿ew³aœnie dzisiaj Demostenes wysy³a siódmy tom historii.Tutaj nikt go nieprzeczyta.Ender wcisn¹³ klawisz i na ekranie pojawi³a siê kolejna strona [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •