[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przepraszam, Wasza Książęca Mość, ale przez moment byłam zajęta.- Nic takiego.- Ton Aleksa nie wyrażał żadnych emocji.- Mówiłem tylko, że Blakeney jest przedmiotem ogólnej admiracji.Nie dalej jak w ubiegłym tygodniu panna Dalton piała na jego cześć!- Och, jest naprawdę czarujący - zgodziła się beztrosko Jane.- Lord Henshaw też mi dziś ogromnie nadskakiwał.- Proszę mi oszczędzić listy wielbicieli, panno Verey - rzekł Ałex, po raz pierwszy zdradzając irytację.- Rościłbym sobie prawo do ich przepędzenia!- Czyżby, Wasza Książęca Mość?W tym momencie jednak kolejna figura tańca znów postawiła u jej boku lorda Blakeneya, zmuszając jednocześnieAleksa, by ruszył naprzód.Do końca kontredansa Jane czuła na sobie nieodgadnione spojrzenie jego ciemnych oczu.Po skończonym tańcu grzecznie przyjęła ofertę lorda Bla-keneya, który wyraził gotowość odprowadzenia jej do matki.Nie uszli jednak daleko.- Przepraszam, przyjacielu - rzekł książę Delahaye, wy rastając nagle na ich drodze - ale następny taniec należy do mnie.Panno Verey.- W jego oczach było wyzwanie.Jane podjęła rękawicę, nieco niepewnie przyjmując ramię księcia i pozwalając się prowadzić do wnęki z boku parkietu.- A teraz, panno Verey, zechce mi pani wyjaśnić - zaczął miłym tonem Alex - dlaczego posługuje się pani lordem Blakeneyem, by sprzeciwić się moim planom.Jane zacisnęła wargi.- Nie mam pojęcia, o co chodzi Waszej Książęcej Mości.Byłoby z mojej strony niegrzecznie, gdybym odmówiła lordowi Blakeneyowi towarzystwa, gdy mnie o to prosi.- No, rzeczywiście! Sądzę jednak, że nie zawadzi, jeśli będzie pani powściągliwsza w swoich poczynaniach! Blake-ney, Henshaw, Farraday.wkrótce zyska sobie pani opinię płochej flirciarki.Jane zmrużyła oczy.To prawda, że rzuciła Aleksowi w twarz Blakeneya i Henshawa, i dlatego nie mogła się dziwić, że ma o nich pretensję, ale Bogu ducha winien Farraday.- Jeśli już o flirtach mowa, to nie zawadziłoby, gdyby Wasza Książęca Mość pilnował raczej siebie.Alex ścisnął mocno jej przegub.Oboje zapomnieli o zatłoczonej sali balowej i o tłumie napierających na nich ludzi.- Rozumiem, że chodzi pani o lady Dennery - rzekł spo-kojnie książę.- Powinienem był wiedzieć, że przyczyną pani uwag jest zazdrość.Oczy Jane ciskały błyskawice.Słowa Aleksa były tyleż prowokacyjne co prawdziwe.- Nie interesują mnie miłosne manewry lady Dennery, których świadkiem jest cały Londyn! Chodzi mi tylko o pańską hipokryzję w stawianiu zarzutów mnie!- A mnie nie interesują tacy faceci jak Blakeney, którzy się pani czepiają, ale nie zamierzam tego na przyszłość tolerować!Patrzyli sobie w oczy i żadne nie chciało ustąpić.Po chwili jednak Alex lekko potrząsnął głową.- Nie mogę w to uwierzyć, Jane.wystawia pani moją cierpliwość na srogą próbę, ale i moje zachowanie trudno nazwać wzorowym.Jeśli mam być szczery, spotkałem lady Dennery w przedpokoju, i to wszystko.To, co powie działem dziś rano, jest prawdą: nie musi się pani jej oba wiać.A teraz, proszę przyznać: nie dbałaby pani o towa rzystwo, w jakim się pokazuję, gdyby pani choć trochę na mnie nie zależało!Logika tego wniosku była nieodparta.Palce Aleksa zwolniły uścisk, a jego ręka ześlizgnęła się z przegubu Jane, by ująć jej dłoń.Jego dotyk był ciepły i uwodzicielski i przypomniał Jane ich spotkanie w parku.Czuła, jak uśmiech unosi lekko kąciki jej ust.- Wasza Książęca Mość.- Proszę cię, żebyś teraz, kiedy jesteśmy zaręczeni, mówiła do mnie Alex.- Ale, właśnie! - Jane przypomniała sobie, że ma do księcia jeszcze jedną sprawę.- Rozumiem, że powiedziałeś już o naszych zaręczynach swojemu bratu.? To nie jest w porządku, sir! Przecież prosiłam o czas do namysłu!- Wiem o tym.- Palce Aleksa zacisnęły się mocniej na jej ręce, wywołując w całym ciele Jane rozkoszne drżenie.- Mylisz się, Jane.Nie mówiłem nic Philipowi, musiał sam wyciągnąć takie wnioski na wiadomość, że błogosławię jego związkowi z panną Marchment.Nigdy bym tego nie zrobił, dając ci słowo, że poczekam na twoją decyzję! - Alex po chylił ku niej głowę.- Czy odpowiesz mi teraz, Jane? Mam nadzieję, że mnie nie odrzucisz.Jane miała takie uczucie, jakby wpadła w sieć własnych emocji.Alex uśmiechał się tak ciepło, że dostała zawrotu głowy.W jego oczach wyczytała, że pragnie ją pocałować - nie wiedziała, co się z nią dzieje.- Może tak.ale ten wieczór należy do Sophii, nie do mnie, Wasza Książęca Mość.Nie chciałabym jej odbierać przyjemności.Po minie Aleksa poznała, że zdaje sobie sprawę z jej kapitulacji.W jego oczach zobaczyła błysk tryumfu, przyćmiony innym, nie tak oczywistym uczuciem.Ogarnęło ją podniecenie graniczące ze strachem.Alex obrócił jej dłoń i pocałował, ale zaraz potem czar prysł za sprawą surowego głosu, który usłyszeli za sobą.- Uważam, Aleksie, że nie powinieneś w ten sposób na rażać panny Verey na uwagi i komentarze, a przynajmniej je szcze nie teraz! - powiedziała lady Eleanor.Oderwał wzrok od Jane.- Jak zwykle ciocia ma rację - rzekł nagle.- Życzę pani dobrej nocy, panno Verey!- Rozumiem, że zgodziłaś się właśnie uczynić Aleksa najszczęśliwszym człowiekiem na świecie - wyraziła przypuszczenie lady Eleanor, ujmując Jane za rękę i prowadząc ją do matki.- To już publiczna tajemnica, wziąwszy pod uwagę to, jak dziś wieczorem wyglądaliście! Kiedy się kłóciliście, nie wiedziałam, jak to się skończy: łzami czy pocałunkami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •