[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszedł na kolejny stopień, który też strzaskał.Tym razem puścił jej ramię i przytrzymał się balustrady dla zachowania równowagi.Ona także się złamała.Upadając na podłogę, wznieciła chmurę kurzu.Ariel spoglądała na przemian to na Trevaina, to na poręcz, to na miejsce, gdzie powinna się ona znajdować.Nathan wyglądał teraz o wiele mniej groźnie.- Do diabła - zaklął.- Czy tej nocy nic mi się nie uda? Ponieważ raczej nie oczekiwał, że odpowie mu na to pytanie, odważyła się zapytać:- Czy to znaczy, że mogę wrócić do domu? Trevain odwrócił się do niej.Ariel skurczyła się ze strachu, gdy spojrzał na nią skrzącymi się ze złości oczami.Uświadomiła sobie, że stał przed nią zupełnie inny mężczyzna niż ten, którego poznała kilka dni temu.Ten był bezwzględny, okrutny.Wyglądał przerażająco.- Idziemy - warknął.- O ile dobrze pamiętam, pomieszczenia dla służby są tam.Pomieszczenia dla służby? Ariel znowu się zaniepokoiła.- Panie Trevain - wyrzuciła z siebie, drepcząc za nim - o ile nie sprawi to panu różnicy, wolałabym zostać w korytarzu.Nathan całkowicie ją zignorował.O mało nie przewróciła się o kawałki połamanych schodów rozrzuconych na podłodze.W świetle latarni ujrzała przed sobą drzwi.Z framugi zwisało mnóstwo pajęczyn.Ariel wzdrygnęła się.Trevain popchnął drzwi.Upadły z hukiem na ziemię.Ariel z trudem opanowała wybuch śmiechu.Ta noc rzeczywiście roiła się od katastrof, i to nie tylko z jej punktu widzenia.- Myśli pan, że jak mocniej dmuchnę, to zawalą się ściany?Zmartwiała, gdy Nathan spojrzał na nią.Natychmiast pożałowała swoich słów, choć dogryzła mu z przyjemnością.Dopiekł jej do żywego, próbując ją wykorzystać, a potem porywając.Przestraszyła się, że wybuchnie, ale w ostatniej chwili się pohamował.Szkoda, że jej ojciec nie mógł się pochwalić taką wewnętrzną dyscypliną.Jęknęła, gdy chwycił ją za łokieć.- Pani - wycedził przez zaciśnięte zęby - pójdzie ze mną.Ariel zerknęła na drzwi i zbladła.Nathan niechętnie zauważył, że potargane włosy dodają jej uroku.Nie mógł uwierzyć, że znajdujący się pod opieką stryja jego dom znalazł się w tak opłakanym stanie.Ojciec twierdził, że po wyjeździe do Ameryki rodzina znienawidziła go i przestała dbać o ich dobra.Tej nocy przekonał się na własnej skórze, jak prawdziwe były to słowa.Mogli zatrudnić jakiegoś zarządcę.Stryj miał dość pieniędzy, żeby zapłacić służbie.Pociągnął Ariel za sobą, ale ona nie ruszyła się z miejsca.- Moja pani - warknął.- Albo zrobi to pani po dobroci, albo zmuszę panią siłą.- Chyba po dobroci nie oznacza przywiązania mnie do kuchennego stołu?Boże, skąd jej to przyszło do głowy? Po co miałby to robić?- Albo innego mebla.- Przełknęła ślinę.- Byle nie do łóżka.Dopiero teraz Nathan zrozumiał, co miała na myśli.Wyprostował się.Ta trzpiotka myślała, że on chce ją zgwałcić.Nie wiedział, czy powinien śmiać się, czy płakać.Co prawda była piękna, ale on wolał już iść do łóżka ze żmiją niż z kolejną Angielką, szczególnie tak fałszywą jak ona.- Proszę mi uwierzyć, że nie zamierzam pani zaciągnąć do łóżka.Ani teraz, ani nigdy.- Obiecuje pan?Omal nie wrzasnął, że tak, ale zorientował się, jak absurdalną rozmowę prowadzą.Kiedy właściwie stracił kontrolę nad swoim więźniem?Gdy zobaczył strach w jej oczach.Co z tego, powiedział sobie.Lady D’Archer może sobie o nim myśleć, co chce.Czy zresztą nie zauważyła, że nawet jeśli wcześniej jej pożądał, ochłódł, gdy dowiedział się o jej podwójnej grze?- Obiecuję - wycedził mimo wszystko.Ariel trochę się uspokoiła.Trevain chwycił ją znów za ramię.Zignorował cichy jęk i skierował się do drzwi.Gdy uniósł latarnię, stanął jak wryty.Główny korytarz był co prawda zaniedbany i zniszczony, ale wąskie przejście do pokojów służby przypominało grobowiec.Pajęczyny zwisały do samej ziemi, słychać było popiskiwania szczurów.- Ja tam nie pójdę.Nathan wcale się nie zdziwił, gdy usłyszał te słowa.Nawet żołnierze nie chcieliby tam zejść.Do diabła, dlaczego wcześniej nie sprawdził, w jakim stanie jest ta posesja?Bo się spieszył.Bo był zły.Nie myślał, tylko reagował.A zdenerwowany mężczyzna działa nieskutecznie, zaniedbuje szczegóły.Zapomniał o jednej ze swych kardynalnych zasad.W tej sytuacji nie pozostawało mu nic innego, jak trzymać Ariel w głównej części domu, choć przebywając na parterze, miała większą możliwość ucieczki.Wzruszył ramionami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •