[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Dobrze się czujesz? – zaniepokoił się Jason.Zdawało się, że skóra Hayesa jest o ton bardziej szara, a na linii włosów pokazały się krople potu.– Nic mi nie jest – zapewnił go Hayes.Ręka opadła mu na stół.– Nie zgłosiłem tego odkrycia, bo uświadamiałem sobie, że to pierwszy krok do jeszcze większego przełomu.Mówię o czymś związanym z antybiotykami czy spiralną strukturą DNA.Byłem tak podniecony, że pracowałem dwadzieścia cztery godziny na dobę.Ale potem stwierdziłem, że moje oryginalne odkrycie nie jest już tajemnicą.Ze zostało wykorzystane.Kiedy powziąłem takie podejrzenie, ja.– Hayes przerwał w połowie zdania.Wpatrywał się w Jasona z wyrazem twarzy, który początkowo był zmieszaniem, ale szybko przemienił się w strach.– Alvin, co się dzieje? – spytał Jason.Hayes nie odpowiedział.Ponownie przycisnął prawą dłoń do piersi.Z jego warg wydobył się jęk, mężczyzna wyrzucił obie ręce do przodu i zacisnął je na obrusie, ściągając go do siebie.Kieliszki z winem przewróciły się.Zaczął się podnosić, ale nie udało mu się tego dokonać.Z gwałtownym, krztuszącym się kaszlem chlusnął na stół krwią, zalewając nią obrus i opryskując Jasona, który odskoczył do tyłu, przewracając krzesło.Krew nie przestawała płynąć.Wydobywała się kolejnymi falami, ochlapując wszystko wokół, gdy tymczasem goście przy sąsiednich stolikach zaczęli krzyczeć.Jako lekarz Jason wiedział, co się stało.Krew miała jasnoczerwoną barwę i była dosłownie wypompowywana z ust Hayesa.Znaczyło to, że pochodzi bezpośrednio z serca.W ciągu następnych sekund Hayes pozostał wyprostowany w krześle, a zdumienie i ból zastąpiły strach w jego oczach.Jason obszedł stół i chwycił go za ramiona.Niestety, nie było żadnego sposobu na zatamowanie krwotoku.Jason nie mógł zrobić nic więcej, jak tylko podtrzymywać mężczyznę, z którego wypływało życie.Kiedy ciało Hayesa zwiotczało, Jason pozwolił mu opaść na podłogę.Ludzki organizm zawiera około czterech i pół litra krwi, ale wydawało się, że na stole i podłodze jest jej o wiele więcej.Lekarz odwrócił się do sąsiedniego opuszczonego już stolika i wziął serwetkę, żeby wytrzeć sobie ręce.Pierwszy raz od początku katastrofy Jason uświadomił sobie istnienie otoczenia.Pozostali goście restauracji poderwali się od swoich stolików i stłoczyli w odległym kącie sali.Kilkoro dostało torsji.Sam szef sali, zielony na twarzy, słaniał się na nogach.– Zadzwoniłem po ambulans – zdołał wykrztusić z ręką przyciśniętą do ust.Jason popatrzył na Hayesa.Bez sali operacyjnej w zasięgu ręki, wyposażonej w uruchomioną, gotową do użycia aparaturę do krążenia pozaustrojowego, nie było żadnej szansy na uratowanie nieszczęśnika.Ambulans był już zupełnie bezużyteczny.Ale przynajmniej będzie mógł zabrać zwłoki.Spoglądając jeszcze raz na nieruchome ciało, Jason zdecydował, że Hayes musiał mieć raka płuc.Guz mógł naciekać aortę, powodując krwotok.Jak na ironię, papieros Hayesa nadal palił się w popielniczce, pełnej teraz spienionej krwi.Smużka dymu apatycznie unosiła się do sufitu.Z pewnej odległości dobiegł Jasona modulowany sygnał zbliżającej się karetki.Zanim jednak przybyła, przed lokalem zatrzymał się policyjny radiowóz, pulsujący niebieskim światłem, a do sali jadalnej wpadło dwóch umundurowanych policjantów.Obaj stanęli jak wryci w obliczu krwawej sceny.Młodszy, Peter Carbo, jasnowłosy chłopak, wyglądający na jakieś dziewiętnaście lat, natychmiast pozieleniał.Jego partner, Jeff Mario, pospiesznie wysłał go, żeby przepytał klientów.Jeff Mario był mniej więcej w wieku Jasona.– Co tu się, do diabła, stało? – zapytał, zdumiony ilością krwi.– Jestem lekarzem – oświadczył Jason.– Ten człowiek jest martwy.Wykrwawił się.Nic nie można było zrobić.Przykucnąwszy obok Hayesa, Jeff Mario bardzo ostrożnie poszukał pulsu.Usatysfakcjonowany, podniósł się i skupił uwagę na Jasonie.– Pan jest przyjacielem?– Raczej kolegą – rzekł Jason.– Obaj pracujemy dla Good Health Plan.– To także lekarz? – spytał policjant, wskazując kciukiem Hayesa.Jason przytaknął ruchem głowy.– Był chory?– Nie jestem pewien – odparł Jason.– Jeśli miałbym zgadywać, powiedziałbym, że to nowotwór.Ale nie wiem.Jason wyjął notes i ołówek.Otworzył notatnik.– Nazwisko tego człowieka?– Alvin Hayes.– Czy pan Hayes ma rodzinę?– Tak sądzę – powiedział Jason.– Prawdę mówiąc, nie wiem zbyt wiele o jego prywatnym życiu.Wspominał o synu, więc przypuszczam, że ma rodzinę.– Zna pan jego domowy adres?– Obawiam się, że nie.Oficer policji przez chwilę przyglądał się Jasonowi, potem sięgnął ręką i ostrożnie przeszukał kieszenie Hayesa, wyciągając portfel.Przejrzał karty kredytowe zmarłego.– Ten facet nie miał prawa jazdy – zdziwił się.Spojrzał na Jasona, szukając potwierdzenia.– Nie wiedziałem.– Jason czuł, że zaczyna drżeć.Okropność całego wydarzenia zaczynała do niego docierać.Dźwięk ambulansu, stopniowo coraz głośniejszy, niósł się za oknem.Teraz do niebieskiego pulsującego światła dołączyło czerwone
[ Pobierz całość w formacie PDF ]