[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za³o¿ê siê, ¿e niemieli tylu czystych naczyñ od lat.Wreszcie jestem w czymœ dobry.Nie potrafiêpowstrzymaæ ludzi, ¿eby siê nie zabijali wzajemnie, ale zmywam jak szatan.Mo¿eju¿ czas rozwa¿yæ zmianê zawodu.Po chwili powiedzia³a:- Co siê ma staæ, to siê stanie.Zakocha³ siê w pannie Eleanor.By³a jegobogini¹.Wszyscy chcemy tego, czego nam nie wolno mieæ.Chrz¹kn¹³em zachêcaj¹co.Kiedyto nie pomog³o, zada³em pytanie wprost.- I tak ju¿ za du¿o powiedzia³am - odpar³a.- Chyba naopowiada³am mnóstworzeczy, których nie powinnam opowiadaæ obcemu.W¹tpiê.Podejrzewam, ¿e obraca³a w myœlach ka¿de s³owo po trzy razy ipowiedzia³a mi dok³adnie to, co chcia³a, ¿ebym wiedzia³.Kiedy uzna, ¿e bêdêgotowy, uhonoruje mnie kolejn¹ porcj¹.A ja ju¿ by³em gotów.- Mam nadziejê, ¿e wiesz, co robisz.Za³o¿ê siê, ¿e w twojej g³owie jestjeszcze mnóstwo rzeczy, które mog³yby uratowaæ niejedno ¿ycie.Mo¿e tym razem przycisn¹³em j¹ za bardzo.Nie musia³em jej mówiæ tego, co i takju¿ wiedzia³a.Obrazi³a siê.Obrzuci³a mnie ponurym spojrzeniem i zasznurowa³austa do samej kolacji a i wtedy tylko burcza³a i rozkazywa³a.XXXIIIPo kolacji uda³o nam siê wreszcie wyprawiæ doktora i Saucerheada do domu.Morleyi ja ruszyliœmy do mojego apartamentu.- Stary Dellwood chyba zmêczy³ siê czekaniem - zauwa¿y³em.Zgodnie ze s³owami woŸnicy, Dellwood pozostawi³ powóz kilka godzin temu.WoŸnica zreszt¹ te¿ nie by³ zadowolony, bo nikomu z nas nie przysz³o do g³owyzaprosiæ go do œrodka.Morley czkn¹³.- Ta kobieta próbowa³a mnie otruæ.¯arcie nie nadawa³o siê nawet dla œwiñ.Zachichota³em.Wyg³osi³ tylko jedn¹, odrobinê niepochlebn¹ uwagê i od razudosta³ propozycjê, ¿eby gotowa³ sobie sam.Jego obecnoœæ nie zachwyci³a tubylców.Rozpalony do bia³oœci urok osobistyMorleya nie zrobi³ na Jennifer cienia wra¿enia, a jego uczucia zosta³y zranionedo g³êbi.Nie by³ przyzwyczajony do tego, ¿e ktoœ patrzy nañ jak na coœpaskudnego, co akurat wype³z³o spod kamienia.Nie wiedzieli ani kim, ani czym jest, tyle tylko ¿e wtargn¹³ w ich spokojn¹,choæ dziwaczn¹ egzystencjê.Có¿, ja nie jestem tak wra¿liwy.- Co za urocza gromadka, Garrett.Naprawdê urocza.Ta dziewczyna mog³abypracowaæ w ch³odni.Gdzieœ ty ich wynalaz³?- To oni znaleŸli mnie.Ludzie, którzy s¹ normalni, z regu³y mnie niepotrzebuj¹.Odchrz¹kn¹³.Sporo tego by³o, jak na jeden raz.- Potrafiê to zrozumieæ.Podejrzewani, ¿e jego klienci s¹ jeszcze dziwniejsi ni¿ moi.Tyle tylko ¿e onnie musi z nimi tak d³ugo przebywaæ.Sprawdzi³em pu³apki na drzwiach.Tym razem nie mia³em nieproszonych goœci.Weszliœmy do œrodka.- Przeœpiê siê trochê - oznajmi³em.- Mia³em paskudn¹ noc.Nie strasz ju¿dzisiaj.- Nie tym razem.- Uœmiechn¹³ siê kwaœno i zacz¹³ rozpl¹tywaæ kawa³ sznura,który zwin¹³, kiedy pomaga³em kucharce sprz¹taæ talerze po kolacji.- A to po co?- Bêdê mierzy³.Mówisz, ¿e ktoœ tu wchodzi i wychodzi, nie u¿ywaj¹c drzwi, wiêcmusi byæ inna droga.- Odmierzy³ stopê sznura, zawi¹za³ supe³, z³o¿y³ sznur,zawi¹za³ nastêpny supe³.Niej by³a to doskona³a miarka, ale wystarczy.- Sam mia³em to zrobiæ.W wolnej chwili.- Nigdy nie masz czasu na szczegó³y, Garrett.Zbyt jesteœ zajêty miotaniem siêwokó³ w³asnej osi i wymuszaniem zdarzeñ.Czego siê dziœ spodziewasz?Da³em mu do zrozumienia, ¿e mo¿emy siê spodziewaæ pewnych wra¿eñ.- Przypuszczam, ¿e jeden upiorzec mo¿e wróciæ.Nie wiadomo co jeszcze.Porobi³osiê tak, ¿e w³aœciwie wszystko mo¿e siê zdarzyæ.Kiedy ju¿ siê tu pêtasz,pomyœl, jak zmusiæ Chaina, ¿eby siê zdradzi³.- Tego z gêb¹ jak kloaka?- W³aœnie.- To on jest naszym brzydkim ch³opcem?- Tylko on mia³ okazjê za³atwiæ Hawkesa i Bradona, i tylko on móg³ próbowaæmnie za³atwiæ.- B¹dŸ przynêt¹.Z³ap go za rêkê.- Dziêki serdeczne.Spieprzy³ ju¿ trzy razy, mo¿e cztery.Ile mam mu jeszczedaæ okazji?- Dobra, idŸ spaæ.Jesteœ bezpieczny, Morley czuwa.- Nie jest to taka pociecha, jak ci siê zdaje.- Powlok³em siê do sypialni,zrzuci³em ubranie i wsun¹³em siê pod ko³drê.Jest coœ grzesznego w le¿eniu nagow takim luksusie.Jakieœ trzydzieœci sekund s³ucha³em stukania, pomruków i monologów Morleya.Deszcz stuka³ i puka³ w szyby.A potem zgas³y œwiat³a.I ju¿ siê nie zapali³y.Noc mo¿na jeszcze rozjaœniæ ogniem.I tak istnia³o zagro¿enie po¿arem.Kiedy siê obudzi³em, nie by³em sam.Wróci³a moja jasnow³osa przyjació³ka.Sprawdzi³a moje czo³o, dotknê³a policzka i tak dalej.Tym razem nie by³a a¿ taka szybka.Pochyla³a siê nade mn¹, a ja nie myœla³em,dopóki nie wyci¹gn¹³em rêki.Chwyci³em j¹ za przegub i poci¹gn¹³em do siebie.Upad³a na mnie.Panowa³a ciemnoœæ.Gdyby by³a ubran¹ na czarno brunetk¹, pewnie bym jej niewidzia³.Ale z odleg³oœci kilku centymetrów jej twarz by³a doskonale widoczna.Dostrzeg³em na niej coœ w rodzaju uœmiechu, jakby chcia³a siê wydawaæ radosnai rozigrana, ale reszta cia³a nie potrafi³a tak k³aniaæ.Dygota³a ze strachu.- Mów coœ - szepn¹³em.- Powiedz, kim jesteœ.Obj¹³em j¹ ramieniem, pog³adzi³em po karku.W³osy dziewczyny by³y delikatne ijedwabiste jak pajêczyna, lekkie jak puch
[ Pobierz całość w formacie PDF ]