[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ca³yœwiat myœla³ o morderstwie i Cleve nie potrafi³ znieœæ jego myœli.Od tego ciê¿aru wyzwala³a go tylko heroina.Cleve rzadko przyj­mowa³ heroinêdo¿ylnie, lecz teraz narkotyk stawa³ siê dla niego rajem na ziemi.By³ tojednak drogi na³Ã³g; raptownie kurcz¹cy siê kr¹g odbiorców nie mia³ szans gofinansowaæ.I wtedy pewien cz³o­wiek nazwiskiem Grimm, tak¿e narkoman, z tak¹pasj¹ uciekaj¹cy od rzeczywistoœci, ¿e zdolny zaprawiæ siê zsiad³ym mlekiem,zasu­gerowa³, i¿ Cleve powinien znaleŸæ robotê za pieni¹dze, które by gousatysfakcjonowa³y.Wydawa³o siê to dobrym pomys³em.Zaaran¿o­wano spotkanie,z³o¿ono propozycjê.Forsa okaza³a siê tak wielka, ¿e nie sposób by³o j¹odrzuciæ gdy potrzebowa³o siê pieniêdzy.Chodzi³o, oczywiœcie, o morderstwo.Nie ma tu goœci, tylko przyszli obywatele.Ktoœ kiedyœ mu to powiedzia³,chocia¿ Cleve nie by³ ju¿ ca³kiem pewien, kto.Wierzy³ w proroctwa.Jeœli niepope³ni morderstwa teraz, z pewnoœci¹ pope³­ni je póŸniej.I chocia¿ szczegó³y morderstwa, którego podj¹³ siê dokonaæ, by³y mu strasznieznajome, nie przewidzia³ nieszczêœliwego zbiegu oko­licznoœci.Okolicznoœcisprawi³y, ¿e musia³ uciekaæ z miejsca zbro­dni boso, musia³ biec po chodnikachi po asfalcie, i kiedy wreszcie policja osaczy³a go i zastrzeli³a, stopypokryte mia³ krwi¹.W ten sposób przygotowa³ siê wreszcie do marszu uliczkamimiasta -dok³adnie tak, jak w snach.Czeka³ ju¿ na niego pokój, w którym zabi³ i Cleve mieszka³ w nim, przez kilkamiesiêcy, kryj¹c siê przed tymi, którzy pojawiali siê na uliczkach.Zak³ada³,¿e czas mija³ i tu, bo ros³a mu broda.Sen jednak przychodzi³ rzadko, a dzieñ -nigdy.Po pewnym czasie odwa¿y³ siê w koñcu stawiæ czo³a wiatrowi i motylom, iposzed³ na granicê mia­sta, gdzie domy styka³y siê z pustyni¹.Poszed³ tam niepo to, by obserwowaæ wydmy, lecz by s³uchaæ g³osów, zawsze obecnych,wznosz¹cych siê i opadaj¹cych jak wycie szakali lub dzieci.Sta³ tam przez d³u¿szy czas i wiatr zmawia³ siê z pustyni¹, chc¹c go zasypaæ.Lecz owoce czuwania nie rozczarowa³y go.Bowiem pewnego dnia (a mo¿e pewnegoroku) zobaczy³ mê¿czyznê, który przeszed³ obok niego, rzuci³ na ziemiê strzelbêi poszed³ w pustyniê, podskakuj¹c, zataczaj¹c siê, tañcz¹c o kulach.Otoczyligo ze œmie­chem.Poszed³ z nimi ze œmiechem.I choæ odleg³oœæ i wiatr zatar³yobraz, Cleve by³ pewien, ¿e widzia³ jak mê¿czyzna zostaje podnie­siony, jakktoœ inny bierze na plecy ch³opca, jeszcze ktoœ tuli w ra­mionach niemowlê, a¿wreszcie, niemal niedos³yszalny, rozleg³ siê krzyk cz³owieka, który o¿y³.Dopiero wtedy Cleve odszed³, zadowo­lony, wiedz¹c nareszcie, jak grzech (i on)pojawili siê na œwiecie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •