[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pitt zerknął niespokojnie na Dariusa.Olbrzym, spopielały na twarzy i oddychający z najwyŜszym trudem, leŜał jak długi na podłodze, hołubiąc oburącz uraŜone krocze.- Zabawa skończona - powiedział Pitt, pomagając Giordino podnieść się na nogi.- Zwijajmy Ŝagle zanim ten Frankenstein dojdzie do siebie.Nagle obaj zastygli w miejscu na głuchy stuk otwieranych na ościeŜ drzwi; nic ich na ten dźwięk nie przygotowało, nic nie ostrzegło - wiedzieli tylko, Ŝe ich czas upłynął i nie mają juŜ sił na dalszą walkę.Do pokoju, z ręką w kieszeni drogiego, klasycznego w kroju garnituru, wszedł swobodnym krokiem wysoki chudy męŜczyzna o wielkich smutnych oczach.W zadumie popatrzył na Pitta ponad cybuchem długiej fajki mocno ściśniętej w niepospolicie równych zębach.Miał łagodną, schludną i ogładzoną powierzchowność wyŜszego urzędnika koncernu, który opuszcza agencję reklamową.Przećwiczonym gestem podniósł dłoń i wyjął z ust fajkę.- Przepraszam za wtargnięcie, panowie - oświadczył.-Jestem inspektor Zacynthus.Rozdział 12Zacynthus tylko w niewielkim stopniu odpowiadał wcześniejszym wyobraŜeniom Pitta.Połykanie głosek, starannie ufryzowane włosy, a wreszcie swoboda, z jaką się przedstawił, nie pozostawiały najmniejszych wątpliwości - Zacynthus był Amerykaninem.Najpierw przez dziesięć sekund przyglądał się dokładnie Pittowi i Giordino, potem odwrócił głowę i zerknął na jęczącego Dariusa.Twarz inspektora zastygła wprawdzie w wyrazie lodowatej obojętności, ale ton jego głosu zdradzał oszołomienie.- Zdumiewające, doprawdy zdumiewające.Nie sądziłem, Ŝe to moŜliwe.- Ponownie spojrzał na Pitta i Giordino, tym razem z mieszaniną powątpiewania i podziwu w oczach.- Jeśli doskonale wyszkolony zawodowiec zdoła chociaŜ tknąć Dariusa palcem, moŜe to sobie poczytać za wielki sukces, gdy jednak dwóch takich smętnych nieszczęśników jak wy zamiata nim podłogę, mamy do czynienia z prawdziwym cudem.Wasze nazwiska, przyjaciele?Zielone oczy Pitta rozbłysły demonicznie.- Mój mały kompan to Dawid, a ja jestem Jaś Gigantyczny Morderca.Zacynthus uśmiechnął się ze znuŜeniem.- Mam za sobą długi upalny dzień, a wy uszkodziliście jednego z moich najlepszych ludzi.Nie pogarszajcie, proszę, mego opłakanego stanu niesmacznymi Ŝartami.- W takim razie, Dirk - cwaniackim szeptem zaproponował Giordino - opowiedz mu ten numer o nimfomance i gitarzyście.- Dajcie spokój - zaoponował Zacynthus tonem rezerwowanym zwykle dla dzieci.- Nie mam czasu na takie banialuki.Informacje, proszę, jeśli nie macie nic przeciwko temu! Zacznijmy od waszych prawdziwych nazwisk.- Odpieprz się pan - warknął gniewnie Pitt.- Nie prosiliśmy ani o to, Ŝeby przywlokła nas tu ta małpa, która powiada, Ŝe nazywa się Zeno, ani o to, Ŝeby rozstawiał nas po kątach ten Hulk Hogan, co tam leŜy na podłodze.Nie zrobiliśmy nic bezprawnego.Niemoralnego - moŜe, ale nie bezprawnego.Jeśli pan liczy na jakiekolwiek odpowiedzi z naszej strony, sugeruję, Ŝeby najpierw zdobył się pan na kilka ze swojej.Zacynthus, mocno zacisnąwszy usta, ze złością popatrzył na Pitta.- Pańska aroganqa budzi we mnie ciekawość zawodową - powiedział cierpko.- Odkąd uczyniłem pracę śledczą moj ąŜyciowąpasją, wiele dziesiątków razy stawałem oko w oko z przestępcami szczwanymi i niebezpiecznymi.Jedni pluli mi w twarz zaprzysięgaj ąc zemstę, drudzy stali nieporuszeni i milczący, inni wreszcie na kolanach błagali o łaskę.Pan jednak, mój obtłuczony przyjacielu, musi być inny.- OskarŜycielsko wymierzył fajkę w stronę Pitta.- Na Boga, to klasyczna sytuacja, doprawdy klasyczna.Nie mogę się doczekać chwili, gdy zetrę się z panem intelektualnie podczas przesłuchania.Urwał, gdy do pokoju wkroczył Zeno.Grek zaczął coś mówić, ale nagle dostrzegł Dariusa, który teraz siedział na podłodze wciąŜ zwinięty w kłębek.Wydawało się, Ŝe ze zdumienia opadł nawet imponujący wąs fałszywego przewodnika.- Na Zeusowe gromy, panie inspektorze, co się stało?- Powinien pan był ostrzec Dariusa, Ŝeby zachowywał większą ostroŜność.- AleŜ ostrzegałem go - tonem tłumaczenia odrzekł Zeno.- Pomyśleć jednak - Darius pokonany.nie sądziłem, Ŝe to moŜliwe.- Moje własne słowa.- Zacynthus wytrząsnął popiół z fajki.- Proszę zobaczyć, co moŜna zrobić dla naszego biednego przyjaciela.Ja wezmę tych ludzi do siebie, Ŝeby ustalić, czy słowami posługują się z równym kunsztem, jak dłońmi i nogami.- Czy wszakŜe po tym, co tu zrobili, sądzi pan, panie inspektorze, iŜ pozostawanie z nimi sam na sam jest rzeczą rozwaŜną?- Moim zdaniem, uświadamiają sobie, Ŝe nie zyskają nic przez dalsze uciekanie się do przemocy.- Zacynthus rzucił Pittowi i Giordino kpiące spojrzenie.- Ale na wszelki wypadek, Zeno, niechŜe pan przykuje prawy nadgarstek kurdupla do lewej kostki tego cwaniaczka.Nie jest to z całą pewnością środek zaradczy o stuprocentowej skuteczności, ma jednak tę zaletę, Ŝe w pewnym stopniu utrudnia opór.Zeno szybko odczepił od paska chromowane kajdanki, otworzył bransolety i wykonał polecenie Zacynthusa, zmuszaj ąc w ten sposób Giordino do zgięcia się w scyzoryk.Przez dziurę w dachu Pitt spojrzał na niebo, stwierdził, Ŝe zapada wieczór i pomyślał z ulgą, iŜ to nie on musiał wykonać idiotyczny skłon.WciąŜ bolały go plecy, a kiedy wyprostował ramiona, aŜ się krzywił z bólu.Spojrzał za Zacynthusa.- Co pan zrobił z Teri? - zapytał spokojnie.- Jest bezpieczna - odparł Zacynthus - i odzyska wolność, kiedy tylko zweryfikuję jej twierdzenie, Ŝe jest bratanicą von Tilla.- A my? - dobiegł z dołu głos Giordino.- W swoim czasie - powiedział krótko Zacynthus, pokazując drzwi.- Panowie, proszę przodem.Dwie minuty później Pitt i niezgrabnie powłóczący nogami Giordino weszli do gabinetu Zacynthusa: był to mały, lecz funkcjonalnie urządzony pokoik z przybitymi do ścian szczegółowymi lotniczymi zdj ęciami Thasos, trzema telefonami i krótkofalówką, poręcznie ustawioną na stole tuŜ obok starego, podrapanego i obtłuczonego biurka.Pitt rozejrzał się z zaskoczeniem - ten cały wystrój był zbyt uporządkowany, zbyt profesjonalny.Szybko doszedł do wniosku, Ŝe najlepsze perspektywy wciąŜ stwarza grubiańska manifestacja wrogości.- To mi bardziej wygląda na generalski punkt dowodzenia niŜ biuro prowincjonalnego inspektorka policji.- Pan i pański przyjaciel jesteście dzielnymi ludźmi - odparł ze znuŜeniem Zacynthus - i dowiedliście tego swoimi czynami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •