[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli chcecie tam coś zjeść, musicie najpierw zadzwonić.Ogólnie rzecz biorąc, Gizo nie zostało zepsute przez kapitalizm.Jako ciekawostka turystycznawarte jest uwagi z dwóch powodów.Pierwszy z nich to ciepła woda - istny rajski ogródpodwodnych cudów; korale wszystkich gatunków, ryby we wszystkich barwach tęczy.Drugi to ludzie - miejscowi wyspiarze to najbardziej przyjazne dusze na świecie.Cierpliwi, zawszeuśmiechnięci, sprawiają, Ŝe człowiek czuje się oczekiwanym gościem.ChociaŜ cięŜko pracują,trudno im się Ŝyje.A przecieŜ są wszelkie dane ku temu, Ŝeby było inaczej.Razem z Dirkiemuzgodniliśmy, Ŝe najlepiej będzie, jeśli sprawdzimy, czy uda nam się zlokalizować wrak przywyspie Nauru, o którym mówił w swoim raporcie Reg Evans.Naszym statkiem poszukiwawczym będzie jedna z łodzi do nurkowania, naleŜąca do Danny'ego.Są to wąskie łódki z daszkiem z tworzywa i dwiema ławkami wzdłuŜ burt, z uchwytami na butledo aparatów do nurkowania.Mają 7 metrów długości i napędzane są jednym lub dwoma silnikamiprzyczepnymi.Nadają się doskonale dla małych grup nurków, ale przy dłuŜszych operacjachposzukiwawczych nie chronią zbyt dobrze przez warunkami atmosferycznymi.Danny przyniósłskładane drewniane krzesło, które mieściło się w łodzi, a na dziobie ustawiliśmy pojemnik, naktórym moŜna było siadać przy obsłudze gradiometru.Dla celów nawigacyjnych dysponowaliśmyręcznym GPS-em.Było to wszystko bardzo odległe od tych technologii, które moŜna podziwiać na DiscoveryChannel.Przez pierwsze kilka dni wiatry i prądy nam sprzyjały i mogliśmy pracować wzdłuŜ liniiprzyboju, tuŜ przy krawędzi rafy koralowej wokół Nauru.Nie licząc jednego obiecującegoobiektu, okolica była jałowa z punktu widzenia magnetycznego.Rano jedliśmy śniadanie w hoteluGizo.Składało się ono z tostu, kilku plasterków mango albo ananasa, a czasem zimnej owsianki.Potem nieśliśmy nasz pojemnik ze sprzętem pół kilometra do sklepu Danny'ego.Czasemrestauracja przygotowywała nam lunch - kanapki z pastą jajeczną - ale zazwyczajzatrzymywaliśmy się przy sklepie Wing-Sun, Ŝeby kupić tuńczyka w puszce, krakersy i butelki z243wodą.Potem ładowaliśmy ekwipunek na łódź.Jeden z pracowników Danny'ego zapuszczał silniki wyruszaliśmy na poszukiwania.Gdy juŜ odbiliśmy od przystani, wpuszczaliśmy sondę gradiometru do wody i pozwalaliśmy, Ŝebysam się skalibrował.Zajmowało to zazwyczaj pół godziny.Do obciąŜenia sondy uŜywaliśmykawałka skały na cienkiej lince, która miała się zerwać, gdybyśmy wpłynęli na mieliznę - cozdarzyło się nam co najmniej kilkanaście razy.śeby kabel nie zaplątał się w śrubę, zarzuciliśmygo z dala od silnika, podpierając starym wiosłem sterczącym po prawej burcie.Wszystko byłoprowizorką, ale sprawiało się dobrze.Gdy tylko gradiometr skalibrował się, wyciągaliśmy go iruszaliśmy na obszar objęty poszukiwaniami.Dopłynięcie zajmowało nam zazwyczaj jakieś półgodziny.Potem zaczynaliśmy pływać wzdłuŜ linii prostych, posługując się GPS-em, Ŝeby niezboczyć z kursu.Szukając obiektu pływaliśmy tam i z powrotem.Około południa podpływaliśmydo najbliŜszej wysepki i wysiadaliśmy z łodzi.Po lunchu wracaliśmy do łodzi i rozpoczynaliśmyprzeszukiwanie następnego odcinka.Popołudniami zazwyczaj padało i staraliśmy się uchronićgradiometr przed zamoknięciem.Jeśli deszcz nie przestawał padać, wracaliśmy do Gizo.Pod koniec dnia czuliśmy zmęczenie, spowodowane ustawicznym hałasem silnika i kołysaniemłodzi.Po powrocie do Gizo, z reguły koło godziny piątej po południu, szliśmy do hotelu, braliśmyprysznic i zmienialiśmy ubranie.Potem, jeśli to był poniedziałek, środa albo piątek, mogliśmysobie poczytać gazetę z Wysp Salomona, liczącą od sześciu do ośmiu stron, pełną interesującychchochlików drukarskich.Typowy tytuł brzmiał: "CięŜarna Ŝmija znaleziona pod domem".Obokbyło zdjęcie znalazcy z trofeum w ręku.Ta gazeta stanowiła dla nas nieustanne źródło rozrywki.Kolację podawano od godziny 18.30.Czekając najedzenie, zabijaliśmy zazwyczaj czas, grając wremika albo black jacka.Menu rzadko się zmieniało.Ryba z ryŜem i troszkę sałatki albo krab wsosie chili z ryŜem i troszkę sałatki.Było teŜ kilka dań udających chińszczyznę.Niewielu nurków pojawiło się w mieście przez te dwa tygodnie, kiedy tam byliśmy.Razem z nami przyleciało pięciu czy sześciu Australijczyków i zostało na kilka dni.Przybyli, Ŝebynurkować do wraka japońskiego transportowca "Toa Maru".Ten świetnie zachowany wrak, nadalwypełniony ładunkiem, przyciąga ludzi na Gizo.Później, kilka dni po naszym przybyciu, pojawiłosię więcej turystów.Poprosiliśmy Danny'ego, Ŝeby nikomu nie mówił, co tu robimy, bo latapraktyki nauczyły nas, Ŝe moŜe to tylko skomplikować sprawę, ale miasteczko było tak maleńkie,a turystów tak niewielu, Ŝe po paru godzinach od wylądowania wszyscy zapewne wiedzieli, o cochodzi.Parę razy w tygodniu Danny urządza piknik na wyspie, gdzie przebywali rozbitkowie zPT-109 (obecnie wszyscy nazywają ją Wyspą Kennedy'ego), a jego pracownicy przyrządzająświeŜe ryby i ryŜ nad ogniskiem.Rybę jada się zazwyczaj w formie sandwicza, na świeŜymchlebie, a podawana jest na liściu oderwanym z pobliskiego drzewa.Oryginalne.244Tydzień po naszym przybyciu popłynęliśmy na tę wyspę.Wraz z grupą nastolatków, któraodbywała wycieczkę krajoznawczą po południowym Pacyfiku, było tam troje nowych nurków.Danny napomknął, Ŝe są z Arizony, więc podszedłem do nich, Ŝeby przywitać się z rodakami zAmeryki.Przedstawiłem się i powiedziałem:- Danny twierdzi, Ŝe jesteście z Arizony.- Tak - odparł męŜczyzna.ZbliŜył się Dirk.- Z jakiego miasta?- Z okolic Phoenix - powiedziała jedna z dwóch kobiet.- Mały jest ten świat - powiedziałem - Dirk teŜ jest stamtąd.- Dokładniej z Rajskiej Doliny - stwierdziła druga kobieta z tonem wyŜszości w głosie.Dirk kiwnął głową.W Rajskiej Dolinie mieszka Clive i wielu innych znanych ludzi.A takŜetakich, którzy okazali się na tyle przewidujący, Ŝeby kupić tam domy przed laty.- A gdzie w Rajskiej Dolinie? - zapytał Dirk [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •