[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Proszę, niech pan go nie zabija - lamentował Jonsson.- Jego Ŝycie nie jest warte pyłka na pana mundurze.Majorze, błagam pana, niech pan mi odda rewolwer.On juŜ nie jest w stanie nikomu zaszkodzić.Pitt wahał się przez chwilę; w jego duszy zemsta walczyła ze współczuciem.Potem wolno wręczył Jonssonowi broń, potakująco kiwając głową.Lekarz wziął rewolwer i w geście niemej aprobaty połoŜył rękę na ramieniu majora.- Jestem wstrząśnięty tym, Ŝe moi rodacy mogli przysporzyć cierpień i zgryzoty tylu ludziom - rzekł ze smutkiem.- Zajmę się tymi dwoma i niezwłocznie zawiadomię władze.Niech pan jedzie z Mundssonem do Reykjaviku i odpocznie.Rana a pańskiej głowie wygląda okropnie, ale nic panu nie będzie, jeŜeli jej pan nie zaniedba, niech pan poleŜy w łóŜku przynajmniej dwa dni.To jest zalecenie lekarza- Chyba nie będę mógł się mu podporządkować.- Pitt z przekornym uśmiechem pokazał na otwarte drzwi frontowe.- Miał pan stuprocentową rację, Ŝe we wsi powstanie rwetes.- Wskazał na drogę na której spokojnie stało przynajmniej dwudziestu męŜczyzn zbrojonych w najróŜniejszą broń palną, od sztucerów z celownikami optycznymi po małe dubeltówki.Wszystkie lufy patrzyły prosto w drzwi domku Jonssona.Z nogą solidnie opartą na drugim schodku, Mundsson bez wysiłku trzymał swoją strzelbę w jednej ręce.TuŜ obok stał jego syn Bjarni ze starym mauzerem.Pitt pokazał ręce, aby wszyscy mogli je wyraźnie zobaczyć.- NajwyŜszy czas, doktorze, Ŝeby dobrze mnie pan zarekomendowałCi poczciwi włościanie nie mają pewności, kto tu odgrywa rolę czarnego, a kto białego charakteru.Jonsson wysunął się przed Pitta i przez kilka minut przemawiał po islandzku.Gdy skończył, lufy zaczęły opadać jedna po drugiej.Kilku farmerów udało się z powrotem do domów, reszta zaś zgromadzenia oczekiwała przy drodze na rozwój wypadków.Jonsson wyciągnął dłoń, a Pitt ją uścisnął.- Mam wielką nadzieję, Ŝe uda się panu znaleźć człowieka, który odpowiada za te wszystkie straszne i niepotrzebne zabójstwa.Pan nie jest mordercą.Gdyby pan nim był, ci dwaj ludzie w moim domu juŜ by nie Ŝyli.Obawiam się, Ŝe pańska troska o ludzkie Ŝycie moŜe się źle dla pana skończyć.Błagam pana, przyjacielu, jeśli nadejdzie właściwy moment, proszę się nie wahać ani chwili.Niech Bóg pana prowadzi.Na poŜegnanie Pitt zasalutował doktorowi Jonssonowi, odwrócił się i zszedł po schodkach na drogę.Bjarni trzymał otwarte drzwi do land rovera.Fotel był twardy, lecz Pitta zupełnie to nie obchodziło; on teŜ był sztywny i obolały.Siedział, przyglądając się nie widzącymi oczami, jak Mundsson uruchamia silnik, a później zmienia biegi, prowadząc samochód po wąskim, gładkim gościńcu wiodącym do Reykjaviku.Bez trudu mógłby zasnąć głęboko, lecz na granicy jego świadomości błąkała się myśl, która jednak nie mogła jej przekroczyć.Coś, co zobaczył, coś, co zostało powiedziane, malutkie nierozpoznawalne coś nie dawało spokoju jego umysłowi, nie pozwalało odpocząć.Ono było jak powracająca melodyjka, której tytuł ma się na końcu języka.W końcu poddał się i zasnął.Rozdział 7Pitt znów z trudem podnosił się z dna wzburzonego morza i słaniając się na nogach, wyciągał na plaŜę Hunnewella.I znowu bandaŜował rękę oceanografa, by za chwilę pogrąŜyć się w ciemnościach.Nie wiedział, ile razy ponawiał zmagania.Desperacko próbował zatrzymać uciekający jak na filmie obraz, chciał wrócić do przeszłości i zmienić bieg wypadków, których tragicznych następstw niepodobna odwrócić.To tylko zły sen, myślał próbując wyzwolić się z koszmaru krwawej plaŜy.Zebrał wszystkie siły, pragnął otworzyć wreszcie oczy i spojrzeć na pustą sypialnię.Ujrzał ją, lecz wcale nie była pusta.- Dzień dobry, Dirk - usłyszał miły głos.- Powoli zaczęłam tracić nadzieję na twoje przebudzenie.Pitt podniósł na nią wzrok, patrząc w uśmiechnięte, brązowe oczy smukłej dziewczyny, siedzącej na krześle przy łóŜku obok jego nóg.- śadna sikorka, która ostatnio jadła mi z ręki, nie była tak.ładna jak ty.Roześmiała się tak jak jej oczy.Odgarnęła za uszy długie, błyszczące włosy w kolorze jasnoŜółtego brązu.Następnie wstała; idąc do wezgłowia łóŜka, przypominała Ŝywe srebro.Była ubrana w czerwoną, obcisłą sukienkę z wełny, doskonale podkreślającą jej wyjątkowo zgrabną figurę.Para wspaniałych, odsłoniętych do kolan nóg stanowiła bardzo przekonywający element modelowej sylwetki.Nie była oszałamiającą pięknością ani uosobieniem seksu, lecz miała niesamowicie duŜo wdzięku, któremu nie potrafił się oprzeć Ŝaden męŜczyzna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •