[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Inni Japończycy wokół stołu wiedzieli,czemu się tak stało.Wśród gości było przecież dwóch nie-Japończyków.Pierwszym z nich byłwiceadmirał V.K.Czandraskatta, dowódca jednej z flot w hinduskiej marynarce, obecnie nawakacjach.Drugim obcym był Huang Han San.Nie było to prawdziwe nazwisko, leczpseudonim z dawnych czasów: słowa te oznaczały Zimną Górę.Huang Han San należał dościsłej elity chińskich dyplomatów i przebywał w Tokio z misją handlową.Chińczyka obecnymbyło trochę łatwiej znieść niż Hindusa, który śniadą cerą i ostrymi rysami mocno denerwowałgospodarzy.Owszem, był wykształcony i w przyszłości mógł się okazać pożytecznym, iinteligentnym sojusznikiem, ale jeszcze bardziej niż Chińczyk odpowiadał wyobrażeniom ogaidżin, barbarzyńcach zza morza.Ośmiu zaibatsu zgromadzonych wokół stołu miało nieomalwrażenie, że mimo wypitego oceanu sake wciąż czują odór Hindusa.Z tej to, a nie z innejprzyczyny Czandraskatta zajmował honorowe miejsce po prawicy Yamaty.Przemysłowcyzastanawiali się po cichu, czy ich gość wie.czemu naprawdę zawdzięcza ten zaszczyt.Pewno sięnie domyśla.Barbarzyńca i tyle, choć zapewne może się jeszcze przydać.— Przyznaję, że tamci nie dysponują już taką samą potęgą, co dawniej, Yamata-san, leczśpieszę pana zapewnić — ten ostatni zwrot Czandraskatta zawdzięczał swej edukacji wbrytyjskim Dartmouth — że ich flota nadal nie znajduje równego przeciwnika, już dwalotniskowce, które utrzymują na moim oceanie to dosyć, bym się miał nad czym głowić.Yamata ożywił się.— Czyli nie potrafi pan ich pokonać, nawet posiadając okręty podwodne?— Nie potrafię — odrzekł najzupełniej szczerze admirał, któremu wypita sakenajwyraźniej nie uderzyła do głowy.Od początku wieczora Czandraskatta zastanawiał się, czemuwłaściwie zawdzięcza swoje zaproszenie.— Zechcą panowie zrozumieć, że zagadnienie manaturę techniczną.Potraktujmy je jako problem naukowy, do rozwikłania w laboratorium, zgoda?— Czandraskatta poprawił na sobie kimono otrzymane od Yamaty na znak, że zaibatsu traktujągo jak partnera.— Aby pokonać flotę przeciwnika trzeba najpierw podejść na odległośćskutecznego strzału albo salwy rakietowej.Amerykańskie okręty dysponują sprzętemradarowym, który pozwala im śledzić nasze ruchy na ogromną odległość.Dzięki temu mogą sięzawsze od nas w porę uwolnić, trzymać nas na dystans, w tym wypadku zwykle na czterysta mil.A ponieważ przy naszych środkach nie umiemy odpowiedzieć tym samym i tracimy kontakt, wstarciu manewrowym jesteśmy z góry na niekorzystnej pozycji.— Czy właśnie dlatego nie wylądowaliście jeszcze na Sri Lance? — zapytał TanzanItagake.— Między innymi dlatego — przyznał admirał.— Ile mają tych lotniskowców, powiedział pan? — zapytał znów Itagake.— We Flocie Pacyfiku? Cztery.Dwa u naszych wybrzeży i dwa na Hawajach.— Przecież mieli sześć? — zdziwił się Yamata.— „Kitty Hawk” i „Ranger” przechodzą remont kapitalny.Pierwszy wraca do służby zarok, drugi dopiero za trzy.Siódma Flota ma w tej chwili komplet lotniskowców, za to Pierwszaani jednego.W ogóle Amerykanie mają ich w służbie jeszcze pięć, przypisanych do Drugiej iSzóstej Floty.Jeden idzie do remontu za sześć tygodni.— Czandraskatta uśmiechnął się, boinformacje, jakimi dysponował, pochodziły z ostatniej chwili.Warto pokazać gospodarzom, zkim mają do czynienia.— Muszę wam powiedzieć, panowie, że chociaż amerykańskaMarynarka bardzo zmarniała w porównaniu z tym, czym USA dysponowały jeszcze powiedzmypięć lat temu, w porównaniu z każdą inną flotą na świecie nadal jest prawdziwym potentatem.Każdy z ich lotniskowców ma taką samą wartość bojową, co wszystkie razem wzięte lotniskowceinnych państw.— A więc i pan uważa, że ich najgroźniejsza broń to lotniskowce? — ucieszył sięYamata.— Ależ naturalnie.— Czandraskatta przesunął miseczki na stole i ustawił na środku blatuporcelanową karafkę na sake.— Proszę, wyobraźmy sobie, że karafka to ich lotniskowiec.Terazzakreślmy dookoła krąg o promieniu sześciuset mil.Bez wiedzy i zgody lotniskowca nic i niktnie ma prawa wstępu w obręb kręgu.Jeśli flotylla działa z większą szybkością niż normalnie,okrąg rozszerza się do tysiąca mil.Samoloty pokładowe mogą atakować cele nawet na jeszczewiększą odległość, lecz i bez tego, jak panowie widzą, jeden lotniskowiec wystarcza, żebykontrolować ogromny akwen.Ale jeśli odebrać.Ameryce te lotniskowce, ich Marynarka zmieniasię w zwykłą flotyllę fregat, jednym słowem cała sztuka w tym, by ich pozbawić lotniskowców— dokończył admirał w prostych słowach, by myśl pojęli nawet zwykli przemysłowcy.Czandraskatta nie mylił się zakładając, że ma przed sobą ludzi interesu, mało obytych wmilitariach.Nie docenił jednak japońskiej zdolności uczenia się na poczekaniu.Sam wywodziłsię z krainy, która nie słynęła z wojowniczości, choć to przecież mieszkańcy Indii powstrzymalipochód Aleksandra Wielkiego, wykrwawili mu armię, a jego samego zranili, kładąc kres jegopodbojom.Ta sama sztuka nie udała się ani Egipcjanom, ani Persom.Indyjskie wojska walczyłypod wodzą Montgomery’ego w Afryce przeciwko dywizjom Rommla i rozbiły w puch japońskienatarcie na Imphal.Tego ostatniego faktu Czandraskatta nie miał dziś zamiaru przypominać, tymbardziej że jeden z biesiadników był niegdyś szeregowcem cesarskiej armii japońskiej.Hindusnadal nie wiedział, do czego zmierzają Yamata i pozostali, lecz tymczasem beztrosko korzystał zich gościnności i otwarcie odpowiadał na proste bądź co bądź pytania.Ponieważ był wysoki,wiercił się przy stole, a popijając sake marzył o normalnym trunku.Na ewolucyjnej drabiniealkoholi sake znajdowała się dużo bliżej zwykłej wody niż ginu, ulubionego napoju admirała.— A jeśli się to uda? — znów zapytał Itagake.— Jak już wspomniałem… — Hindus okazał się niesłychanie cierpliwy — Ich flotazmieni się wówczas w zwykłą zgraję lekkich okrętów.Owszem, znakomitych okrętów, ale napewno już nie tak skutecznych i nie tak dalekosiężnych.Fregata służy do eskorty, ale nie doataku.Ani do szantażu strategicznego.Słysząc te ostatnie słowa obecni drgnęli.Kiedy jeden z Japończyków przetłumaczyłangielską kwestię na użytek kolegów, Itagake sapnął głośno.Zabrzmiało to tak, jak gdyby doznałolśnienia.Dla Czandraskatty zagadnienie było dziecinnie proste.Zapomina się jednak czasem,jak proste potrafią bywać olśnienia.Hindus pojął jednak, że stało się coś ważnego.Miał nawet ochotę zapytać, ku czemu zmierzają jego gospodarze.By się tego dowiedzieć,nie zawahałby się rozlać krwi, nawet własnej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]