[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Chodź i usiądź.– Nie – odparła.– Fleur, czy możesz się odwrócić i otworzyć drzwi?Spojrzała na niego nieufnie i zrobiła, o co prosił.– Zamknij je.Co zobaczyłaś?– Lokaja, który mnie tu wpuścił.– Znasz go?– Tak.To Jeremy.– Znasz go dobrze? Lubisz go?– Zawsze zachowuje się przyjaźnie i uprzejmie.– Ma tam stać – stwierdził – dopóki stąd nie wyjdziesz albo póki go nie wezwę lub nie odeślę.Jeśli zaczniesz krzyczeć, wpadnie tu, żeby cię ratować.Chodź i siadaj.Sztywno wyprostowana podeszła do dwóch krzeseł przy oknie i usiadła na jednym.Złożyła ręce na kolanach.– Człowiek, który umarł, był lokajem twojego kuzyna? – zaczął, siadając na drugim krześle.Nie czekał na odpowiedź.– Czy miałaś w ogóle coś wspólnego z jego śmiercią?– Tak – powiedziała.– Zabiłam go.– Ale nie uważasz się za morderczynię – stwierdził.– Dlaczego?– To był duży, silny mężczyzna – odparła.– Miał mnie trzymać, podczas gdy Matthew by mnie gwałcił.Odepchnęłam go, kiedy stanął za mną.Musiał stracić równowagę.Staliśmy blisko kominka.Upadł i uderzył się w głowę.– Umarł?– Tak – odparła.– Od razu.– Czy twój kuzyn wyraził swoje zamiary?– Powiedział, że zanim opuszczę dom, żaden inny mężczyzna nie będzie mnie chciał – powiedziała.– Sądzę, że krzyczałam i się szarpałam.Widziałam, jak skinął na Hobsona.– Lokaja?– Tak.A potem służący stanął za mną.– Zauważyła, że zaciska nerwowo dłonie na kolanach.– Matka i siostra Brocklehursta wyjechały do Londynu? – zapytał.– Dlaczego zostawiły cię bez przyzwoitki?– Nie obchodzę ich.– Wybierałaś się na probostwo – ciągnął – żeby zamieszkać z panną Booth.Dlaczego czekałaś z tym do wieczoru?– Jest pan dobrze poinformowany – stwierdziła.– Wydaje się pan wiedzieć wszystko.– Houghton wie, co robi.Ale ciągle zastanawiają mnie pewne kwestie.– Matthew spodziewał się gości – odrzekła.Upiliby się przy grze w karty.Mogłabym się wymknąć niezauważona.Ale nie przyszli.Właśnie tego dnia jego matka i siostra wyjechały.Przypuszczam, że zaplanował to wszystko.– Ale jednak próbowałaś odejść?– Tak.Złapał mnie.Wiedział, co zamierzam, i czekał na mnie.– Nie ukradłaś klejnotów?– Nie.Nic o nich nie wiedziałam, póki o nich nie wspomniał.– Tak więc uciekłaś – rzekł – zabierając ze sobą jedynie ubranie, które miałaś na sobie.Żadnych pieniędzy?– Trochę w kieszeni płaszcza.Bardzo mało.– Dlaczego nie udałaś się do wielebnego Bootha? – zapytał.Spojrzała na niego, zagryzając wargi.– Do Daniela? – spytała z niedowierzaniem.– To pierwsze miejsce, w którym by mnie szukali.Poza tym nie dałby schronienia zabójczyni.– Nawet gdyby ją kochał?Przełknęła ślinę.– Jak długo podróżowałaś do Londynu?– Jakiś tydzień.Może dłużej.Wstał i zapatrzył się w okno, stojąc tyłem do niej.– Przypuszczam, że Brocklehurst gotów jest zawrzeć układ.Twoje ciało w zamian za życie.Zgadza się?– Tak.– Jaką podjęłaś decyzję? – zapytał.– Łatwo jest być bohaterką w wyobraźni – powiedziała.– Nie jestem pewna, czy uda mi się tak zachować, kiedy będę musiała ostatecznie zdecydować.Powiedziałam mu dwa dni temu, że nie wyjdę za niego, nie zostanę jego kochanką ani nie będę miała z nim więcej do czynienia.A jednak kiedy dał mi jeszcze parę dni do namysłu, zabrakło mi odwagi, żeby to powtórzyć.– Mimo to – stwierdził, odwracając głowę, żeby spojrzeć na nią przez ramię – potrafisz się zdobyć na ogromną odwagę, Fleur.Przekonałem się o tym naocznie, jeśli pamiętasz, w pewnym pokoju w londyńskiej gospodzie.Poczuła, jak się czerwieni.– Mogłaś mnie poprosić o pomoc – rzekł.– Udzieliłbym ci jej.A nawet, gdybym powiedział „nie", to nie byłbym w stanie zrobić ci nic gorszego niż to, co zrobiłem.Jednak byłaś na tyle dumna i odważna.I głupia, żeby sprzedać to, co należało do ciebie, ale nie żebrać.Spuściła wzrok.– Nie zawsze tak jest – dodał cicho.– Kiedy uprawianie seksu idzie w parze z miłością, może być pięknym przeżyciem, Fleur.Dla kobiety tak samo, jak dla mężczyzny.Nie bój się wszystkich mężczyzn tak, jak wiem, że boisz się mnie.Zdała sobie sprawę, że zagryza wargi dopiero wtedy, kiedy poczuła smak krwi.– A teraz – ciągnął – co zrobimy? Sytuacja nie jest tak beznadziejna, jak ci się może wydawać.Można przedsięwziąć pewne kroki.Roześmiała się.– Pozwolisz sobie pomóc? – zapytał.– Nie było świadków – zauważyła – poza Matthew i mną.A moja własna pokojówka odkryła klejnoty w kufrze.Nie mogę bronić się inaczej, jak mówiąc prawdę, wasza wysokość, a prawda zabrzmi jak kłamstwo wobec słów barona Brocklehursta.Schylił się nagle i ujął obie jej dłonie w swoje.Nie zdawała sobie sprawy, że jej ręce były tak zimne, póki nie znalazły się w jego ciepłych dłoniach.– Nie zostaniesz powieszona, Fleur – zapewnił – ani nie trafisz do więzienia.Przyrzekam ci to.Żyłaś z tymi przerażającymi myślami przez wiele tygodni, prawda? Dlaczego wcześniej do mnie nie przyszłaś? Och!Rzecz jasna, jestem ostatnią osobą, do której byś się zwróciła, czyż nie?Dzisiaj i może jutro chcę, żebyś spędzała czas z Pamelą podczas lekcji, a pozostałą część dnia z panią Laycock.Jeśli Brocklehurst będzie próbował z tobą rozmawiać, to jako twój pracodawca rozkazuję, abyś trzymała się od niego z daleka.Zrozumiałaś?– Nie może mi pan pomóc – stwierdziła smutno.Pochylił się i spojrzał w jej twarz.Ścisnął mocniej dłonie Fleur.– Mogę – powiedział – i zrobię to, chociaż wiem, że mi nie ufasz.Naprawdę myślisz, że sprowadziłem cię tutaj, żeby uczynić swoją kochanką?– To nie ma znaczenia – odparła.Patrzyła na jego ręce.Czuła, że powinna zabrać swoje dłonie.Nie chciała jednak tego robić.Pragnęła schylić głowę tak, żeby oprzeć czoło na jego ramieniu.Chciała mu zaufać i zapomnieć o wszystkim innym.Podniosła głowę i zobaczyła ciemną, surową, naznaczoną bliznami twarz, która nawiedzała ją w koszmarnych snach całymi tygodniami.Ale ostatnio budziła w niej także tęsknotę za czułością, miłością i słodkimi pocałunkami.Zagryzła wargi, kiedy jego twarz rozpłynęła się przed jej oczami.– To ma znaczenie – powiedział.– Fleur, nigdy nie chciałem zrobić z ciebie kochanki.To, co się tutaj zdarzyło między nami, było niespodziewane i niezgodne z moją wolą.Jestem żonatym mężczyzną i nie mogę związać się z tobą w żaden sposób.A gdybym nie był żonaty, to z pewnością pragnąłbym cię, ale nie w charakterze kochanki.Znów poczuła krew na języku, kiedy podniósł najpierw jedną jej dłoń, a potem drugą do ust, cały czas patrząc jej w oczy.Otarł łzę, która spłynęła po jej policzku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •