[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jutro przyjeżdża Emma i ludzie z New Celebrity.Pewnie będą chcieli, żebyś ich poklepał po główkach, dał podwyżki i tak dalej.Muszę powiedzieć, że zrobili kawał fantastycznej roboty.Pismo idzie jak woda.- To dzieło Emmy.Wszystko to jej zasługa.A wydobyłem ją ja.Dick Latham mówił ostrym tonem.Pod koniec dnia należy prześledzić strumień pieniądza, by stwierdzić, komu należy się uznanie za sprawny i obfity przepływ.Nie był to wskaźnik nieomylny, ale zazwyczaj dokładny.Uznania zaś nigdy nie miał dość.To spuścizna po ojcu.- Tak, Dick, to był wspaniały pomysł.Naprawdę wspaniały.- Uważaj, cały personel zabiorę jutro na lunch, ale obiad chcę zjeść w spokoju.Wezmę Emmę do „La Scali”.Mają tam wspaniałe okonie morskie, a poza tym chętnie posłucham, jak się wyżywa na wielkościach z sobotniego przyjęcia.Jak leci w Cosmosie?- Gwałtownie poszukujemy dyrektora administracyjnego.Przeglądałeś tę krótką listę, którą ci przysłałem?- Teraz jest krótsza.Wszystkich wykreśliłem.Oni są przegrani, Tommy.To tacy faceci, którzy znają tylko dwa słowa.Tak, dla wszystkich ważniejszych od siebie.Nie, dla stojących niżej.Potrzebuję kogoś, kto nie lękałby się podjąć pewnego ryzyka.Prawnicy i agenci obawiają się tego, a tak zwane jednostki twórcze chętnie ryzykują, ale nie przykładają większej wagi do kalkulacji.A co myślisz o jakimś słynnym psychoanalityku? Przynajmniej wiedziałby, co w trawie piszczy, i może wyniuchać, co się spodoba w Kalifornii.- Może trafimy na jakiegoś dziś wieczór u Getty’ego.Wszyscy podejrzani zjawią się ze względu na prezydenta - rzekł Havers.- Ciekawe, dlaczego właściwie prezydent się zjawi? - zastanawiał się Latham.- Czy nie jest miłośnikiem fotografowania?Latham nie odpowiedział.Wiedział o tym każdy, kto się liczył.Gdy staruszek był senatorem, rzeczywiście miał wystawę tych swoich wypocin w Corcoran Gallery w Waszyngtonie.Latham był na otwarciu i razem ze wszystkimi świetnymi gośćmi chichotał, osłaniając ręką usta, rozbawiony bezczelną zarozumiałością osobowości polityka.No dobrze, a zatem stary pozer i błazen uważał się za estetę celuloidu, przyjacielem i wielbicielem Alabamy był zaś od lat.Ale to jeszcze nie wyjaśnia obecności najważniejszego człowieka zachodniego świata w elitarnym muzeum w Malibu.- W każdym razie - rzekł Latham - jeśli będę miał okazję z nim porozmawiać, czy mam coś wyciągnąć? Co z tymi podaniami o licencje telewizyjne w Chicago? Czy nie utknęły w Federalnej Komisji Środków Przekazu?- Tak, nie zaszkodziłoby, gdybyś to wyciągnął.Przewodniczący komisji był z nim w Yale, a właśnie został mianowany.Słówko we właściwym czasie może zdziałać cuda.Latham nachmurzył się.Opanowała go nieprzyjemna myśl.Do czyjego ucha szeptał Alabama?14.Zwykłemu śmiertelnikowi trudniej było przejść przez bramy posiadłości Gett-y’ego, niż przedostać się przez ucho igielne, lecz Alabama nie był zwykły.Przepuszczano go machnięciem ręki, jak przystoi bóstwu, którym był.Stał teraz jak kolos przy brukowanym cegłami, otoczonym kolumnadą wejściu do muzealnego ogrodu i znad sadzawki spoglądał z wysoka ku głównemu budynkowi, zaprojektowanemu w stylu rzymskiej willi.Nie chciało mu się przebierać na przyjęcie.Przyszedł jako on.Wokół niego grube ryby szeptały, jak spiskujący dworzanie w starożytnym Rzymie.W tradycyjnym stylu Malibu przybyli punktualnie, by móc wcześniej wyjść.Nietradycyjne było natomiast nerwowe napięcie, trzaskające w krystalicznym powietrzu.Czuło się niepokój.Miał przybyć prezydent.Zjawił się już Alabama w ubraniu, którego nie przyjęłyby organizacje dobroczynne, wraz z muskularnym towarzyszem, otoczony orężem swej sztuki jak aureolą.W każdej chwili może pojawić się miliarder, by dołączyć do Streisand, Cher, Spielberga i Johnn-y’ego Carsona, i wszyscy ujrzą, jak zimna wojna, która toczy się w Malibu od niepamiętnych czasów, wybucha płomieniem.Tu, na ich oczach, w muzeum, które starało się być oazą spokoju, Latham i Alabama ruszą do boju tysiąclecia, w którym sędzią będzie prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki.Wytwórnia filmowa w górach Alabamy! Była to sprawa równie zapalna, jak słynne pożary zarośli, szalejące w Malibu pod koniec lata.- King, człowieku, będzie tak, jak za dawnych czasów - powiedział Alabama.Serce wezbrało mu w beczkowatej piersi.Będąc na krawędzi wojny, nigdy nie odczuwał takiego spokoju.Powód znajdował się w górze, na ścianach, na których rozwieszono fotogramy.Po tylu latach artystycznej bezpłodności znowu poczuł moc twórczą.Wczesnym rankiem, gdy słońce wstało nad wzgórzami, walczył ze swymi demonami i wygrał.Część jego istoty doprawdy była wdzięczna filistyńskiemu bogaczowi.Okrutnie wstrząsając Alabamą Latham obudził w twardzielu brutala.Gdy wstąpił w niego diabeł, zniknęły opory, blokujące twórczą wenę, i dzieła, które wypłynęły mu z duszy, stanowiły jego szczytowe osiągnięcia.W tej chwili drzwi do sali wystawowej były zamknięte.Prezydenci lubią otwierać, a i wrażenie będzie w ten sposób większe.Fotogramy wywrą efekt dramatyczny, gdy osobistości z kręgów opiniotwórczych zaczną rozkoszować się ową ucztą oczu, którą dla nich przygotował.Przefiltrował i zintensyfikował piękno gór.Promieniowało z jego fotografii jaśniej niż z przyrody, stanowiącej natchnienie Alabamy.Tu, w bieli i czerni, kryło się piękno, które niszczyciel chciał unicestwić.Foka pod pałką myśliwego ani dziecko patrzące na lufę mordercy nie mogły wymowniej przemawiać za jego sprawą, która stanie się sprawą całego świata.Wie, że wygra.Zdjęcia były potężniejsze niż miliardy miliardera.Świadome zagadnień ochrony środowiska gwiazdy wzniosą się na fali przypływu swej sławy i zatopią Dicka Lathama jak dziecinną łódeczkę na morzu.Nie powinien był zaczynać z Alabamą.Ani w Paryżu przed laty.Ani teraz.Ani nigdy.Tajni detektywi rozproszeni byli w tłumie jak rodzynki w placku owocowym.Z nadajnikami przyciśniętymi do uszu, w ciemnych okularach połyskujących w świetle późnego popołudnia, strzelali oczyma tu i tam, czekając na przybycie prezydenta.Towarzyskie pogaduszki zagłuszył łoskot helikoptera, kontrolującego przejazd kolumny prezydenta po biegnącej wzdłuż Pacyfiku autostradzie.Niektórzy goście spojrzeli w górę.Większości się nie chciało.Rezerwa mieszkańców Malibu wymagała powściągliwej reakcji na wszystko z wyjątkiem większych tragedii, jak powginana karoseria, naruszenie sfery prywatności i wahania w handlu nieruchomościami.- Powodzenia, Alabamo - rzekła Cher.Alabama uśmiechnął się, wyciągając gruzłowatą dłoń.Wynajmowała posiadłość w Malibu, lecz wkrótce kupi coś na własność, a ponadto miała dar przekonywania i właściwy stosunek do problemów ochrony środowiska.- Mogę liczyć na twoje poparcie? - zapytał z uśmiechem.- Zawsze.Wszędzie.Mogę śpiewać.Mogę grać.Widziałeś, jak stepuję.Ten świr nie wie, z kim ma do czynienia.Samą forsą tutaj nic nie zdziała.Powinien pójść po rozum do głowy i pojechać do domu.- Może to się da zrobić.Prezydent jest w naszym narożniku.Gdy się pochyla, czuje się ciężar.- Ty też nie jesteś chucherkiem, Alabamo.- Zobaczymy.Zobaczymy.- Alabama zachichotał.Czuł się wspaniale.To jak huk motocykla za dawnych lat, jak poker, gdy się ma karty.W każdej chwili Latham może teraz wpłynąć przez drzwi w obłoku swego czaru, a Alabama rąbnie go prosto między oczy, wysyłające laserowe promienie fałszywej skromności [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •