[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– No, więc Roark przyjmuje przeprosiny, ale ciągle jest wściekły jak cholera.Dzwoni do swojej dziewczyny i umawia się z nią na wieczór.Mówi, że bardzo chce się z nią zobaczyć, że miał gówniany dzień, takie rzeczy.– A pomóc mu może tylko dobre łóżko.– Właśnie.– Parker przejrzał parę pierwszych kartek, upuszczając je kolejno na podłogę.– To już przeczytasz sobie sama.No dobrze.Dziewczyna ma na imię Leslie.– Ładnie.– Krótko mówiąc, Roark zabiera ją do knajpy.Zamawiają chili i wiśniową oranżadę.– Ale się szarpnął.– E, nie tak szybko, dobra? Chłopak żyje z ołówkiem w ręku.Poza tym tak się składa, że lubi chili i wiśniową oranżadę.– Przepraszam.Mów dalej.– Następnie Roark jedzie nad jezioro.Parkuje.Gasi radio.Cisza wydaje mu się bardziej odpowiednia.No i… aha, tu.„Cisza go przytuliła, kojąca i dobra jak pierś matki.Ten dzień był chaosem wydarzeń, szarpiących nerwy początków i końców.Pomiędzy wybuchami gniewu przeżył druzgoczące rozczarowane przyjacielem i sobą samym”.– Dobre.– Dziękuję – rzucił z roztargnieniem, przeglądając kartki.– A Leslie jest przez cały wieczór dziwnie przygaszona.Roark podejrzewa, że jego nastrój jest zaraźliwy.Zaczynają rozmawiać przy chili.bla bla bla.Sama przeczytasz.Przejechał palcem w dół strony, zatrzymał go na akapicie o który mu chodziło.– Dobrze, teraz słuchaj.– Słucham.– „Księżyc w pełni wisiał tuż nad horyzontem, odbity w wodzie pod tak ostrym kątem, że jego drżący wizerunek zajmował całe jezioro.Emanował zimnym blaskiem.Na przeciwległym brzegu wysokie sosny i nagie jesiony trwały nieruchomo w bezwietrznej nocy.surowe, nakreślone grubą kreską, jak akwaforta na tle nieba, które w ciągu jednego dnia stało się niebem zimowym”.– Podoba mi się.– Streszczając, ich rozmowa była wymuszona, utykająca.Leslie nie spytała Roarka, dokąd pojadą z knajpy.W drodze nad jezioro milczała jak grób… o Jezu, to ja to napisałem? – Wyjął ołówek z kieszeni koszuli i skreślił zdanie.– Ale teraz jej milczenie zaczyna działać mu na nerwy.Roark chce wiedzieć, co jej chodzi po głowie.Znowu zaczął czytać:– „Roark powstrzymywał to pytanie tak długo, aż zaczęło mu rozsadzać pierś.Czemu jesteś taka cicha? Ton tego pytania powinien ją wkurzyć.Jego by wkurzyło, gdyby ktoś, kto przez cały wieczór siedział ponury jak grabarz, teraz nagle oskarżył go o psucie nastroju.Ale kiedy Leslie na niego spojrzała, zobaczył w jej oczach tylko dobroć.Zrozumienie zamiast nagany.I nagle zauważył, jaka jest piękna.Och, już pierwszego dnia, kiedy ją zobaczył, pomyślał, że jest ładna.Śliczniutka.Razem z kumplami, z którymi balował tego wieczoru, wyłowił ją z tłumu studentek.Ocenili ją, tak jak to robią chłopcy, komentując te jej walory, które zwykle się komentuje.Dostała wysokie noty.Ale dziś ujrzał jej inną urodę, niemającą nic wspólnego z przyjemnymi proporcjami rysów i ciała.Promieniowała pięknem bardziej uderzającym niż jej nieskazitelna cera i rzadziej spotykanym niż jej niezwykle błękitne oczy.Była piękna urodą, która nie miała szczególnego wzięcia.Według ówczesnych standardów nie była niczym szczególnym.Nie była wyrafinowana ani chłodna, lecz swojska, ciepła.Przy niej czułeś się kochany i akceptowany pomimo wad, pomimo wszystko.Dziś Leslie była piękna urodą, jaką pragnąłbyś dla swojej towarzyszki życia”.Parker przestał czytać i zerknął na nią.Zdołała tylko lekko kiwnąć głową.– Leslie pyta go, co go wprawiło w taki humor.Mniej więcej.– Rzucił kartki na podłogę i przez jakiś czas szukał właściwej strony.– „Roark mówił przez dziesięć minut bez przerwy.Słowa lały się nieprzerwanym strumieniem, jakby przez cały dzień dojrzewały w jego podświadomości, układały się w szyku, który najdobitniej i najwyraźniej wyrazi jego desperację.Wreszcie rozpacz zmieniła się we wściekłość.Dał wyraz gniewnemu monologowi wewnętrznemu, w którym usiłował usprawiedliwić swój atak na Todda.Do dupy z jego przeprosinami! – Mocno zacisnął dłoń w pięść.– Nie może odwrócić szkód, do których tak łatwo doprowadził.Skończył przeklinać Todda i zajął się zadufanym profesorem, zawziętym sukinsynem.Jednocześnie przyznał się do strachu, że nigdy nie odzyska jego łask, a przez to jego praca dyplomowa zostanie nisko oceniona.Potok słów osłabł i wreszcie zupełnie ustał.Roark zamilkł, otulił się mocno kurtką, nie dlatego, że było mu zimno, ale że zawstydził się swojego lamentu”.I znowu Parker podniósł głowę i spojrzał na Maris.– No i? Mam to wyrzucić do kosza czy ciągnąć dalej?– Ciągnąć dalej.Bardzo proszę.Wrócił do czytania.– „Zaczekała, aż zgasną ostatnie iskry jego gniewu.Wreszcie oboje zauważyli, że w samochodzie zrobiło się bardzo zimno.Z ust Leslie sączyły się obłoczki pary.Przemówiła łagodnie, jakby uspokajała znarowionego konia.– Dobrze, że tak się stało.Parsknął i spojrzał na nią z pretensją.– Dobrze? Skąd ci to przyszło do głowy, na miłość boską? Nie żebym wierzył w Boga.Wiedział, że Leslie nie lubi aluzji do jego ateizmu.Była bardzo religijna, bolały ją wszystkie kpiny ze spraw świętych.Zwykle tylko go napominała i prosiła, żeby łaskawie zechciał zachować te niegodziwe uwagi dla siebie.Dziś postanowiła nie zwracać na nie uwagi.– Zareagowałeś tak ostro, bo pisanie dużo dla ciebie znaczy.Miała rację.Zaciekawiła go.– A ponieważ znaczy tak wiele, w końcu ci się uda.Gdybyś zdołał zapomnieć o nieporozumieniu z profesorem Harleyem i w dodatku śmiać się z tego, doradziłabym ci, żebyś się zastanowił nad wyborem innego zawodu.Mógłbyś je zlekceważyć tylko wtedy, gdybyś nie miał pasji pisania.A to, co się stało ukazuje, jak silna jest twoja pasja.Twoja reakcja na to, co właściwie jest niczym więcej jak drobnym potknięciem w kosmicznym planie, dowodzi, jak bardzo pragniesz pisać, i to pisać dobrze.Cios trafił bezbłędnie w najwrażliwsze miejsce, co potwierdza, że robisz to, do czego jesteś stworzony.– Uśmiechnęła się.– Ja nie potrzebuję tego potwierdzenia, ale może tobie jest potrzebne.A jeśli tak jest – to doświadczenie warte było całego bólu, jakie spowodowało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]