[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie będę aż tak słaby, pani Price.Odwrócił się i zszedł z ganku.Randy zatrzasnęła drzwi chaty i ciężko się o nie oparła.Zasłoniła twarz dłońmi i cichutko załkała.Gdy podniecenie opadło, poczuła do siebie niesmak.Drżała ze złości na Hawka i jego fałszywe oskarżenia.Jak śmiał robić jej wyrzuty, skoro nie znał prawdy? Jak śmiał ją całować?Jak ona śmiała odwzajemniać jego pocałunki?Opuściła ręce i niewidzącym wzrokiem zapatrzyła się w ciemność chaty, rozpraszaną księżycową poświatą wpadającą do środka przez małe okienko.Jednego była absolutnie pewna.Nie mogła czekać, aż Morton zareaguje na żądania Indian.Musiała wziąć sprawy w swoje ręce.Dla dobra Scotta, dla dobra siebie samej musi uciec jak najdalej od Hawka O’Toole’a.Miała plan, plan ucieczki, ale tak niepewny, że trudno było go uznać za dobry.Wszystko zależało od przypadku i od szczęścia, ale był to jedyny pomysł, jaki jej przyszedł do głowy.Skoro już się zdecydowała, postanowiła działać natychmiast.Wpadła na ten pomysł po kilku godzinach chodzenia wzdłuż i wszerz pokoju.Jakakolwiek muza kierowała jej pamięcią, była jej wdzięczna.Nagle, nie wiadomo dlaczego, przypomniała sobie młodego mężczyznę, do którego Hawk zwracał się Johnny, jak wymyka się z szopy, przyciskając do piersi butelkę whisky.Zamiast podejść do ogniska i zjeść ze wszystkimi kolację, zniknął z butelką w ciemności.Uzależnienie tego młodego człowieka od alkoholu było tragedią.Nie była zadowolona, że do realizacji swego planu wykorzystuje czyjeś nieszczęście, ale tylko takie rozwiązanie przyszło jej do głowy.Zakładała, że roztargniony i zajęty jedną myślą Johnny zostawi kluczyki w ciężarówce, przy której pracował w ciągu dnia.Gdyby udało się jej niepostrzeżenie dostać do szopy, w stacyjce ciężarówki tkwiłyby kluczyki, silnik nie byłby rozebrany i zdołałaby go uruchomić, może odjechałaby, zanim ktokolwiek by się zorientował.Nie były to jedyne słabości tego planu.Nie wiedziała, gdzie jest, chociaż domyślała się, że w północnozachodniej części stanu, bo tam teren był bardziej górzysty.Nie wiedziała, ile paliwa będzie w baku.Nie miała pieniędzy, ponieważ jej torebka została w pociągu.Nad tym wszystkim będzie się zastanawiała, gdy zajdzie potrzeba.Najpierw musi uciec z obozu.Zdecydowała się przystąpić do działania mniej więcej godzinę przed świtem.Gdzieś czytała, że wtedy normalni ludzie śpią najgłębszym snem.Hawk OToole nie był normalny i to ją niepokoiło, ale nie powstrzymywało.Pora była odpowiednia jeszcze i z tego względu, że lekka szarówka tuż przed wschodem słońca dawała osłonę i jednocześnie pozwalała widzieć drogę.Nie chciała korzystać ze sztucznego światła.Pierwszą trudnością, jaką musiała pokonać, było obudzenie Scotta.Mruczał i chował się pod kołdrę, kiedy delikatnie nim potrząsała.Cenne minuty uciekały.- Scott, kochanie, proszę, obudź się.- Wreszcie mały, jęcząc i popłakując, usiadł na łóżku.- Ciii - uciszyła go, głaszcząc po plecach.- Wiem, jest bardzo wcześnie, ale musisz się obudzić.Zrób to dla mamusi.To bardzo ważne.Rozespany, jeszcze trochę marudził i piąstkami tarł oczy.Randy siłą zachowywała spokój.Wiedziała, że nie może go popędzać i krzyczeć na niego, bo wtedy rozpłakałby się na dobre.- Zrobimy Hawkowi kawał - szepnęła.Scott przestał kwilić.Wyprostował się, zamrugał powiekami i spojrzał na nią przytomnie.- Kawał?„Boże, przebacz mi” - westchnęła w duchu.Nigdy dotąd nie okłamała syna, bez względu na to, jak bolesna była prawda.Mogła mieć tylko nadzieję, że będzie zadowolony z powrotu do domu i jej wybaczy.- Tak, ale musisz zachowywać się bardzo cichutko.Wiesz, Indianie wszystko słyszą.- Jak wtedy, kiedy są w lesie i słyszą zwierzęta w ich kryjówkach i robaki pod ziemią?- Tak.Więc musisz być tak cichutko jak jeszcze nigdy, bo inaczej Hawk nas znajdzie i przegramy.- Bawimy się w chowanego? Hawk będzie nas szukał?- Na pewno będzie nas szukał.- I to wcale nie było kłamstwo.Ubrała Scotta w kurtkę pożyczoną od Donny’ego i zawiązała mu tenisówki.Spoglądając w okno, wypatrywała strażnika.W końcu dostrzegła skuloną postać owiniętą w koc.Strażnik, oparty o drzewo, najwyraźniej spał.Jak dotąd, Bóg wysłuchał jej modlitwy.- Teraz posłuchaj - powiedziała, przykucając i patrząc Scottowi w oczy.- Najpierw musimy ominąć strażnika.Będę cię niosła.Nie możesz nic powiedzieć, dopóki go nie miniemy.Nie wolno nawet szeptać, dobrze? - Patrzył na nią szeroko otwartymi oczami.- Scott, rozumiesz?- Powiedziałaś, że nie wolno nawet szeptać.- Grzeczny chłopczyk.- Uśmiechnęła się i przytuliła go mocno.Ze Scottem na ręku wolno otworzyła drzwi.Zawiasy głośno zaskrzypiały.Zamarła w bezruchu i odczekała dłuższą chwilę.Nic nie wskazywało na to, że hałas ją zdradził.Wyszła na ganek.Wielka postać pod drzewem nadal tkwiła nieruchomo.Zeszła po schodkach.Stąpała po ścieżce ostrożnie, by się nie potknąć lub nie strącić kamienia.Poczuła się bezpiecznie dopiero wtedy, gdy znalazła się sto metrów od chaty.Zaczęła biec.Jakiś pies zaszczekał, ale biegła dalej.Zatrzymała się dopiero przy szopie.Wewnątrz było ciemno jak w grobie.Postawiła Scotta na ziemi.- Zostań przy drzwiach.Ja poszukam ciężarówki.- Nie podoba mi się tu.Brzydko pachnie.Jest ciemno i chce mi się spać, mamusiu.I jeszcze jest mi zimno.- Wiem, wiem.- Pogłaskała go po głowie uspokajająco.- Jesteś takim dzielnym chłopcem.Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.Musisz popilnować drzwi.- To moje zadanie?- Tak, to twoje zadanie.Zastanowił się i powiedział niechętnie:- Dobrze, ale wolałbym bawić się w coś innego.Pośpieszmy się i zakończmy tę grę.- Zaraz skończymy, obiecuję.Zostawiła Scotta tuż za drzwiami, pouczyła, by nie opuszczał swojego stanowiska i poszła szukać ciężarówki z kluczykami w stacyjce.Szczęście dopisało jej już przy drugim samochodzie.O ile mogła zorientować się w ciemności, był to wóz holowniczy.Przez chwilę zastanawiała się, czy nie poszukać jakiegoś mniejszego, łatwiejszego do prowadzenia samochodu, ale uznała, że czas jest najważniejszy.Niebo z każdą minutą stawało się jaśniejsze.Wróciła po Scotta i kazała mu wsiąść do szoferki.Wgramolił się niechętnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •