[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Roso.- powiedział Jacob.- Dlatego postanowiłam go ukołysać.Był taki spokojny.- Powiedziała to tak łagodnie, że w pierwszej chwili Will nie zrozumiał sensu jej słów.I wtedy doznał olśnienia.- Zamordowałaś go.- Nie - zaoponowała Rosa.- Morderstwo jest okrutne, a ja nie potraktowałam go okrutnie.- Uśmiechnęła się, rozpromieniona nawet w półmroku.- Widziałeś, jak wyglądał - rzekła.- Odszedł zadowolony.- Ze mną nie pójdzie ci tak łatwo - warknął Will - jeżeli o tym myślałaś.Rosa wzruszyła ramionami.- To będzie przyjemne.Przekonasz się.- Zamilcz - rzucił Steep.- Miałaś swój czas z ojcem, ale syn jest mój.Rosa posłała mu zjadliwe spojrzenie, ale się nie odezwała.- Jeżeli chodzi o Hugona, powiedziała prawdę - ciągnął Steep.- Nie cierpiał.I ty też nie będziesz.Nie przybyłem tu, żeby cię dręczyć, choć Bóg mi świadkiem, jak wiele udręk ty mi przysporzyłeś.- Ty to zacząłeś, nie ja.- Ale ty nie chciałeś odpuścić - rzucił Steep.- Każdy inny dałby sobie spokój.Znalazłby sobie żonę, spłodził dzieci, kupił psa, cokolwiek, a ty nie, ty przedłużałeś to, nie chciałeś sobie darować, nawiedzałeś mnie, wykrwawiałeś.To się musi skończyć.Tu i teraz.To się skończy tutaj.- Rozpiął kurtkę.Przy pasku miał nóż, czekający na dotyk jego dłoni.Właściwie to nie było w tym nic dziwnego, że Steep zjawił się tu w roli kata.Willa zdziwiła raczej jego własna obojętność.Owszem, Steep był niebezpieczny, ale on również.Jedno dotknięcie, kontakt ciał i mógł przenieść Steepa z tego szarego poranka w przeszłość, być może do lasu, gdzie z wydziobanymi oczami leżał trup Thomasa Simeona.Gdzie krążył lis.Lord Lis.Zwierzę, które tak wiele go nauczyło.Ta mądrość była teraz w nim.Stał się dzięki niej sprytny i szczwany.- W takim razie dotknij mnie - rzekł do Steepa, wyciągając rękę do swego wroga, jak Simeon pragnący pokazać mu cudowny płatek.- No jazda.Zrób to.Dotknij mnie.Zobaczymy dokąd tym razem nas przeniesie.Steep znieruchomiał i z kwaśną miną przyglądał się Willowi.- Mówiłeś, że będzie słaby - zauważyła wyraźnie rozbawiona Rosa.- Kazałem ci zamilknąć - uciął Steep.- Mam prawo.- Zamknij się! - ryknął Steep.- Dlaczego nie porozmawiamy jak rozsądni ludzie? - spytał Will.- Mam dość tego nawiedzenia, podobnie jak ty.Chciałbym pozwolić ci odejść.Naprawdę.Nie żartuję.- Nie jesteś w stanie tego kontrolować - rzekł Steep.- W twojej głowie zieje dziura, przez którą do środka wlewa się świat.Zapewne masz to po swojej szalonej matce.Dar jasnowidzenia.To byłoby nieistotne, gdybyś miał do czynienia ze zwykłym człowiekiem.- Ale nie mam.- Otóż to.- Nie jesteście ludźmi.Ani ty ani ona.- Zgadza się.- Ale nie wiecie, czym jesteście, prawda?- Jesteś bardziej podobny do ojca, niż ci się wydaje - zauważył Steep.- On też poszukiwał odpowiedzi, mimo że balansował na granicy życia i śmierci.- To jak? Wiecie, kim jesteście, czy nie?To Rosa, a nie Steep, odpowiedziała na jego pytanie.- Powiedz mu, Jacobie - rzekła.- Przyznaj się, że nie wiemy tego.- Może mógłbym wam pomóc - rzekł Will.- Nie - zaoponował Steep.- Nie przekonasz mnie, bym cię oszczędził, więc możesz przestać strzępić sobie język.Szkoda twojej fatygi.Nie lękam się swoich wspomnień aż tak, by nie móc znieść ich przez te kilka chwil, kiedy poderżnę ci gardło.- Wysunął nóż ze skórzanej pochwy.- To nie ty popełniłeś błąd, lecz ja.Przyznaję.Byłem sam i potrzebowałem towarzystwa.Wybrałem cię nieroztropnie.Byłem nieostrożny.Ot i wszystko.Gdybyś był zwyczajnym dzieckiem, zapewne przeżyłbyś swoją przygodę i ruszył dalej w swoją stronę.Ale zbyt wiele zobaczyłeś.Zbyt wiele poczułeś.- W jego głosie pobrzmiewało wiele różnych emocji, nie tylko gniew.- Wciągnąłeś mnie.do swego serca.Will.A to nie miejsce dla mnie.Zrobiło się jaśniej.Steep był bardzo blisko, Will widział wyraz ekscytacji i wyczekiwania na jego twarzy.Jego oblicze było blade i delikatne, piękne - pomimo brody i mocnego czoła - niemal kobiece, nieomal soczyste, podczas gdy cała reszta, wargi, oczy, krzywizna szczęki wydawały się surowe i wynędzniałe.Uniósł nóż, błysk ostrza przypomniał Willowi dotyk zabójczej broni.Przypomniał sobie, jaka była poręczna i doskonale wyważona.Jak zdawała się nakłaniać jego dłoń do dokonania krwawego dzieła.Jeżeli Steep znajdzie się w zasięgu ciosu, nie będzie dla Willa żadnej nadziei.Nóż odnajdzie życie Willa i odbierze mu je, w okamgnieniu.Spojrzał w lewo, szukając wzrokiem furtki, przez którą mógłby wydostać się z ogrodu.Znajdowała się jakieś dziesięć, dwanaście jardów od niego.Gdyby spróbował do niej dotrzeć, Steep dopadłby go w dwóch, może trzech krokach.Jego jedyną nadzieją było zatrzymanie Steepa i mógł tego dokonać tylko w jeden sposób.Musiał zagrać swoją ostatnią atutową kartą.- Opowiedz mi o Rukenaule - powiedział.Steep zatrzymał się, na jego obliczu, które w obecnym stanie nie było zdolne do ukrywania emocji, malowało się zdumienie.Otworzył usta, lecz nie wypłynął z nich żaden dźwięk.Rosa zwróciła się do Willa.- Znasz Rukenaua?Dopiero teraz Steep doszedł do siebie na tyle by warknąć:- Niemożliwe.- Wobec tego, skąd.?- Nieważne - rzucił Steep, skoncentrowany na swoim celu.Nic nie mogło powstrzymać go przed dokonaniem tego, co sobie zamierzył.- Nie chcę o nim słyszeć.- Ja chcę - powiedziała Rosa, podchodząc do Steepa.- Jeżeli on coś wie, powinniśmy to z niego wydobyć.Minęła Jacoba i stanęła pomiędzy nim a nożem.To, że nie widział ostrza, nie stanowiło dla Willa żadnego pocieszenia.- Co wiesz o Rukenaule?- To i owo - odparł Will z udawaną nonszalancją.- Widzisz? - warknął Steep.- On nic nie wie.Will dostrzegł wyraz powątpiewania na twarzy Rosy.- Lepiej mi powiedz - rzekła półgłosem.- I to szybko.- Wówczas on mnie zabije - zauważył Will.- Mogłabym go przekonać, by darował ci życie - wyszeptała.- Gdybyś mógł przekazać Rukenauowi wiadomość, powiedzieć mu, że chciałabym do niego wrócić.Will dostrzegł ponad jej ramieniem twarz Steepa, który najwyraźniej nie zamierzał dłużej tolerować tej dyskusji.Jeżeli Will w miarę szybko nie zdoła przekonać Steepa, że posiada wartościowe informacje, nóż już wkrótce odbierze mu życie.Wziął głęboki oddech i zagrał ostatnią kartą, jaka mu została.- To znaczy, chcesz wrócić do domu? - spytał.- Do Domus Mundi?Oczy Rosy rozszerzyły się.- O, Boże - jęknęła.- A więc on jednak coś wie.- Spojrzała na Steepa.- Słyszałeś, co powiedział?- To kolejna z jego sztuczek - warknął Steep.- Odnalazł tę nazwę w mojej głowie.- Nigdy nie dopuściłeś mnie aż tak daleko - odparował Will.Rosa obrzuciła go gorejącym spojrzeniem.- Chcę tam wrócić - rzekła.- Chcę zobaczyć.Nie zdążyła dokończyć zdania.Steep chwycił ją za ramię i odciągnął od Willa.Reakcja kobiety była natychmiastowa.Wyrwała się z jego uścisku i niemal od niechcenia uderzyła Jacoba w twarz.Cios wytrącił go z równowagi.Zatoczył się do tyłu, bardziej zaskoczony niż zraniony.- Nie waż się mnie tknąć! - rzuciła mu prosto w twarz i odwróciła się, by dokończyć przesłuchanie Willa.- Powiedz mi szybko co wiesz! - rzuciła.- Ty pomożesz mnie, a ja tobie.Obiecuję!Will zorientował się, że Rosa mówi prawdę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •