[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagle ciszę przeszył krótki dźwięk, jakby coś upadło.Garvey zamarł.- Słyszał pan? - szepnął.- Ktoś tu jest.- Szczury - powiedział Jerry z lekceważeniem.Za wszelką cenę chciał uniknąć spotkania z inżynierami i niezręcznych wyjaśnień.- Niech mi pan da latarkę - powiedział Garvey i wyrwał mu ją z rąk.Uważnie lustrował całe pomieszczenie, ale nic nie zauważył.- Nie lubię gryzoni.- Budynek już od lat jest zaniedbany - wyjaśnił Jerry.Garvey oddał mu latarkę.- Mam wrogów, panie Coloqhoun, a pan żartuje sobie ze mnie.Na pewno wie pan, że nie jestem czysty jak łza.- Niepokój Garveya wydawał się uzasadniony.Nie bał się szczurów, lecz ludzi, którym wyrządził krzywdę.- Myślę, że powinniśmy już iść.pokaż mi drugi basen i wychodzimy.- Jasne.- Jerry był uszczęśliwiony.Trafił bezbłędnie, pchnął drzwi, lecz stawiły opór.- Jakiś problem?- Muszą być zamknięte od środka.- Jest inne wejście?- Chyba tak.Chce pan, żebym znalazł? Garvey spojrzał na zegarek.- Dwie minuty.Potem mam spotkanie.Patrzył, jak Coloqhoun znika w ciemnym korytarzu.Nie lubił go - był za dokładnie ogolony i nosił włoskie buty.Ale interesował go projekt.Garvey lubił atmosferę pływalni.Natomiast instytucje takie, jak szkoła, szpital czy więzienie niepokoiły go.Przerażał go panujący w nich chaos.Uważał, że lepszy jest świat zbyt zorganizowany niż kompletnie niezorganizowany.Zapalił kolejne cygaro, ale znów zgasło.W mdłym świetle płomienia zapałki uchwycił sylwetkę nagiej dziewczyny, stojącej na końcu korytarza i patrzącej na niego.Widział ją tylko przez ułamek sekundy, ale kiedy zapałka zgasła, pojawiła się w jego wyobraźni - - taka, jaką zapamiętał.Była młoda - miała najwyżej piętnaście lat i piękne ciało.Kropelki potu na skórze dodawały jej zmysłowości.Wyrzucił cygaro i pospiesznie zapalił następną zapałkę, ale dziewczyna zniknęła, jakby rozpłynęła się w powietrzu.- Hej, maleńka - szepnął.Nagość i wyraz przerażenia w jej oczach obudziły w nim pożądanie.- Maleńka?Szedł kilka jardów korytarzem.- Jesteś tam?Nie może być daleko - pomyślał.Szukał jej, zapalając jedną zapałkę po drugiej.Usłyszał za sobą kroki.Odwrócił się.To tylko Jerry - westchnął rozczarowany.- Nie ma innego wejścia - oznajmił.- Nie musisz mnie oślepiać - mruknął Garvey i niechcący wytrącił mu z dłoni latarkę.- Przepraszam.Tu ktoś jest, Coloqhoun.Dziewczyna.- Dziewczyna?- Wiesz coś o tym?- Nie.- Była całkiem naga.Stała trzy albo cztery jardy ode mnie.Jerry spojrzał na Garveya z politowaniem.Czyżby ten człowiek miał zaburzenia na tle seksualnym?- Mówię panu, że widziałem dziewczynę - protestował, choć Jerry niczemu nie zaprzeczał.- Gdybyś nie nadszedł, miałbym ją w rękach.- Obejrzał się.- Poświeć tu.- Jerry skierował światło w dół korytarza, ale nie zauważył ani śladu życia.- Do diabła! - zaklął Garvey.Spojrzał na Jerry'ego.- No, dobrze.Wynośmy się stąd.- Interesuje mnie pańska propozycja - powiedział, gdy wyszli na schody.- Projekt jest obiecujący.Ma pan plan tego budynku?- Nie, ale mogę go zdobyć - zapewnił Jerry.- Dobrze.- Garvey zaciągnął się cygarem i odetchnął z ulgą.- I proszę mi przysłać dokładniejsze informacje, pańskie propozycje itd.Wtedy porozmawiamy konkretniej.Zdobycie planu pływalni kosztowało Jerry'ego koleiną łapówkę, ale był na to przygotowany.Na planie wnętrze budynku wyglądało jak labirynt.I, jak w najlepszych labiryntach, rozmieszczenie łaźni, pryszniców i szatni nie miało określonego porządku.Jednak Carole udowodniła mu, że jest w błędzie.- Co to jest? - zapytała, gdy wieczorem oglądał plan.Te cztery czy pięć godzin mieli spędzić razem, w jego mieszkaniu, z dala od codziennych problemów.- Plan pływalni przy Leopold Road.Chcesz jeszcze brandy?- Nie, dziękuję.- Spoglądała na plan, kiedy napełniał swoją szklankę.- Chyba dobiję targu w Garveyem.- Chcesz załatwiać z nim interesy?- Nie traktuj mnie, jak białego niewolnika.Ten człowiek ma pieniądze.- Brudne pieniądze.- Co może być brudnego między przyjaciółmi? Rzuciła mu tak lodowate spojrzenie, że zapragnął cofnąć czas i to, co powiedział.- Zależy mi na tym projekcie - powiedział, siadając obok niej na sofie i rozkładając plan na podręcznym stoliku.- Potrzebuję czegoś, co mi się uda, co będzie pożyteczne nie tylko dla mnie.Spojrzała na niego łaskawszym okiem.- Nadal uważam, że Garvey i jego forsa nie wróżą nic dobrego - powiedziała.- Nie obchodzi mnie, ile jej ma.To łajdak, Jerry [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •