[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Kochany panie Greg, uprzedza pan po prostu moje życzenia! Przeproszę jeszcze panówna chwilkę, ale muszę zadać kilka pytań służącej.– Wyznam otwarcie, że rozczarowała mnie ta londyńska znakomitość – rzeki pułkownikRoss, gdy Holmes wyszedł z pokoju – wiemy teraz akurat tyle, co bez niego.– No, ale przyrzekł panu, że pański koń będzie się ścigał we wtorek.– Tak! przyrzekł, to prawda – rzekł pułkownik głosem niechętnym – ale swoją drogą, jabym wolał konia, niźli przyrzeczenie.Już chciałem stanąć w obronie mego przyjaciela, gdy on sam wszedł do pokoju.– No, panowie! – rzekł do nas – Jestem gotów do wyjazdu.Gdyśmy się sadowili w powozie,naraz Holmesowi coś błysnęło w głowie.Przywołał chłopca, który nam usługiwał, i zapytałgo:– Czy macie tu owce na folwarku?– A jakże! Są, panie!– Kto ich dogląda?– Ja, panie!– Czy nic nadzwyczajnego ostatnio nie zauważyłeś?– Nic, panie, chyba że.trzy sztuki kuleją od niedawna.Dostrzegłem, że Holmes ogromnie ucieszył się tą wieścią: zatarł ręce i roześmiał się głośno.– Cudownie, wyśmienicie, mój Watsonie! – rzekł, szczypiąc mnie w rękę.– Panie Greg!Niech pan zwróci uwagę na tę szczególną epidemię! No! Jazda!Pułkownik wyrazem swej twarzy aż nadto zdradzał niewiarę w sztukę mego przyjaciela,natomiast inspektor Greg żywo się przejął wskazówką.– Sądzi pan, że to rzecz godna uwagi?– Najbaczniejszej.– Może jeszcze jest jakiś szczegół istotny dla tej sprawy?– Niech pan zwróci uwagę na zachowanie się psa podczas owej nocy.– Ależ pies był najspokojniejszy!– Otóż to właśnie! – rzekł Holmes.W dwa dni później Holmes i ja siedzieliśmy znowu w wagonie i jechaliśmy do Winchesterna wyścigi.Na dworcu czekał na nas pułkownik, by zawieźć nas swoim powozem na miejscewyścigów.Jego twarz była poważna i surowa, zachowywał się sztywno i ozięble.– No, i nie oglądałem dotychczas swego konia! – rzekł do Holmesa.– A czy pozna go pan przynajmniej, gdy go zobaczy? – zapytał Holmes.Pułkownik obraziłsię.– Dwadzieścia lat bywam na wszystkich wyścigach i nikt mi dotychczas nie postawił takiegopytania! Lada dziecko go pozna po białej strzałce na łbie i po srokatych przednich nogach.– Czy “obstawiony” pański koń?– Proszę sobie wyobrazić, stawek wciąż przybywa, nie rozumiem, doprawdy, jak to sobietłumaczyć.– Hm! – rzekł Holmes – musiał już ktoś przewąchać, o co chodzi.To jasne.Zbliżyliśmy się do toru i rzuciliśmy okiem na program wyścigów.Oznajmiał – co następuje:“Nagroda – 50 suwerenów i 1000 suwerenów nagroda specjalna.Dla czterolatków i pięciolatków.Druga nagroda – 300 funtów.Trzecia 200 funtów.Bieg: mila i pięć ósmych.1).Murzyn p.Newtona (czapka czerwona, kurtka brązowa).2).Pugilist pułkownika Wareghausa (czapka niebieska, kurtka niebieska z czarnym).3).Debora lorda Bekuotera (czapka i kurtka żółte).4).Srebrzysta Gwiazda pułkownika Rossa (czapka czarna, kurtka czerwona).5).Iris hr.Belmorala (pasy czarne i żółte).6).Rasper lorda Singlforsa (czapka amarantowa, kurtka czarna).”– Co to takiego? – wykrzyknął Ross.Srebrzysta Gwiazda się ściga?– Widocznie – rzekłem.– Ogółem sześć koni.– Tak! i wszystkie już wyszły.A więc i mój koń musi być na torze! Gdzież on tedy? Niewidzę! – gorączkował się pułkownik.– Zaraz, zaraz.Oto już pięciu przejechało, otóż i szósty, to on zapewne.Gdy mówił te słowa,obok nas przegalopował gniady koń, a na nim siedział dżokej, ubrany w barwy pułkownika:czapka czarna, kurtka czerwona.– Ależ to nie mój koń! – krzyknął pułkownik.– Wszak nie ma ani jednego białego włoska!Coś pan urządził, panie Holmes?– Cierpliwości! Poczekajmy na wynik wyścigów! – rzekł Holmes najspokojniej.Przez pięćminut biegu nie odejmował od oczu lornetki, którą wziął ode mnie.– Wybornie, znakomicie!Cudowny start! – rzekł nagle.Oto już na zakręcie, dobiegają do mety!Z naszego powozu wszystko było widać jak na dłoni.Konie biegły tak równo, że można jebyło wszystkie nakryć jedną płachtą.Wkrótce jednak poczęły się z wolna wysuwać barwystajni Kepltown.Niedługo jednak przodowały.Gdy przebiegały koło nas, Debora była jużdruga.Prowadził koń pułkownika Rossa, który nagle się odsadził o jakieś sześć jardów i wtym stosunku zakończył start.Druga przyszła Debora, trzeci – koń hr.Belmorala.– Mój koń zdobył nagrodę – wykrzyknął pułkownik – przyznam się, nic a nic z tego nierozumiem.Czy nie uważa pan, panie Holmes, że pora już nareszcie rozwiązać tę zagadkę?– Ależ naturalnie, pułkowniku! Dowie się pan wszystkiego.Tymczasem chodźmy do konia.Gdyśmy zbliżyli się do zagrody, gdzie ważono konie i dokąd mieli dostęp tylko właścicieleoraz nieliczni sportowcy, Holmes, wskazując na konia – zwycięzcę, rzekł:– Wystarczy, by kazał pan spirytusem zmyć łeb i nogi konia.Zobaczy pan wtedy, że todawna pańska Srebrzysta Gwiazda.– Co pan mówi?!– Pozwoliłem sobie puścić ją na biegi w takim stanie, w jakim odnalazłem.– Ależ pan jest czarodziejem, doprawdy, kochany panie Holmesie! Koń, zdaje się, zdrów inietknięty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]