[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To najnowocześniejsze centrum informatyczne świata, a ty pytasz, czy mamy telefon?Skrzydlaty skinął głową.- O to właśnie zapytałem.A ty, zamiast odpowiedzieć, grzeszysz pychą, o święty.Chyba powinienem zawiadomić o tym Michała, bo to może być wina tej całej nowoczesności, prawda?Twarz Mikołaja stężała.Sięgnął do kieszeni i wyciągnął telefon komórkowy.Bez słowa podał go archaniołowi.***Eros odłożył słuchawkę i wyrwał z notesika zapisaną karteczkę.- Dzwonił Gabriel.Namierzyli Luigiego.Bachus poprawił mocowanie kabury i wyprostował krawat.- Świetnie, bo mam już dosyć tego siedzenia w jednym miejscu.Daleko?Bóg miłości pokręcił głową.- Nie zdążył opuścić Bratysławy.Jest w takim jednym podrzędnym hoteliku na przedmieściach.Pewnie się pakuje.Podszedł do krzesła, zdjął z niego czarną marynarkę.Włożył ją i przejrzał się w lustrze.- Wiesz, te identyczne ciuchy to naprawdę był świetny pomysł.Gdyby nie to, że jesteś taki gruby, moglibyśmy uchodzić za bliźniaków.Gruby bóg wzruszył ramionami, a na jego twarzy po raz pierwszy tego ranka pojawił się uśmiech.- A kto by chciał być twoim bliźniakiem, złamasie?Pół godziny zajęło im dotarcie do właściwego hotelu.Eros miał nadzieję, że nie przybyli za późno.Wyciągnął kluczyk ze stacyjki i wysiadł.- Tylko pamiętaj - pouczył gramolącego się z drugiej strony Bachusa.- Wiem, że jesteś w beznadziejnym nastroju, ale nie podnoś go sobie żadnymi monologami, dobra? Żadnych kawałków z Biblii i tym podobnych numerów.Wchodzimy, strzelamy i wychodzimy.Jasne?Bóg wina skinął głową i niemal w tym samym momencie z hotelu wyszedł Luigi.Dostrzegł Erosa i odruchowo spróbował z powrotem uciec do środka, ale trzymane w rękach walizki sprawiły, że się zablokował.- Poznajesz mnie? - zapytał Eros.- Bo ja dobrze sobie ciebie.Huk wystrzału zagłuszył jego dalsze słowa.Fryzjer zgiął się wpół, a na jego koszuli zaczęła rosnąć czerwona plama.Bachus podszedł i poprawił strzałem w głowę.- Żadnych gadek, pamiętasz? - zapytał, po czym schował broń i wsiadł do samochodu.Zdumiony bóg miłości rozejrzał się wokół.Na ulicy było coraz więcej gapiów, a recepcjonista z całą pewnością wezwał policję.Nie było na co czekać.Wskoczył za kierownicę, odpalił samochód i ruszył z piskiem opon.- Rany, stary! - powiedział, pędząc ku drodze wylotowej z miasta.- Ostro poszedłeś.Naprawdę dopiekła ci ta mała.Dzwoń do Gabriela.Bachus wyciągnął telefon i wybrał numer z karteczki Erosa.***- No i zrobione - powiedział archanioł, oddając Mikołajowi telefon.- Szkoda, że wciąż jeszcze zdarzają się ludzie, którzy zatracają swą duszę, współpracując z demonami.- Po takim przykładzie z całą pewnością będzie ich mniej - stwierdził święty.Archanioł pokiwał głową.- Na pewno o jednego.Telefon ponownie zadzwonił.Mikołaj odebrał.- Tak?.Oczywiście, już schodzimy.- Rozłączył się i spojrzał na Gabriela.- W holu jest twój towarzysz.Nagi i cały we krwi.Nie mam pojęcia, jak to się.Ale archanioł już go nie słuchał.Wybiegł z sali komputerowej i popędził ku windzie na dół.Gdy wpadł do holu, Loki siedział w fotelu, a grupa gnomów właśnie opatrywała mu rany.Na widok archanioła Kłamca uśmiechnął się.- Żałuj, że nie byłeś ze mną na zwiedzaniu fabryki - powiedział.- Świetna zab.- skrzywił się i zaniósł okropnym kaszlem.Na podłogę poleciało kilka kropli krwi.Archanioł podszedł do niego i położył mu rękę na ramieniu.- Powiedz mi, kto ci to zrobił i dlaczego?Loki przestał kaszleć i na krótką chwilę zapatrzył się przed siebie.Za szklaną szybą biura nisko latające faerie przepychały się między zmierzającymi do pracy karłami.Któryś się wywrócił, inny tylko się zachwiał, rozsypując, co tam niósł, i teraz wściekle wymachiwał rękoma.A pod samym murem wsparty o ścianę stał Gloin.I patrzył.Kłamca nie mógł widzieć stąd jego twarzy, ale nie musiał.I tak wiedział, co wyrażała.- Zostałem porwany - powiedział Loki.- Można powiedzieć, że chciano mnie zabić za dawne krzywdy.- Karły? - Gabriel zaczął rozglądać się za Mikołajem, ale święty najwyraźniej jeszcze nie zszedł.- Zaraz przekażę komu trzeba o tym buncie.- Dziękuję.- Kłamca zdobył się na uśmiech
[ Pobierz całość w formacie PDF ]