[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podeszliśmy do Travisa.– Pali się – wyjaśnił, gdy się z nim zrównaliśmy.Położony na stoku opadającego w dół zbocza dom dymił z paru okien naraz.Ciągnący autostradą ludzki strumień już zaczął zawijać w tamtą stronę.Kroi się nieszczęście.Właścicielom płonącego obejścia może uda się ugasić pożar, lecz i tak grozi im plaga szabrowników.– Odejdźmy stąd – powiedziałam.– Tutejsi mieszkańcy są jeszcze silni, na pewno nie obejdzie się bez walki.– Moglibyśmy wyszperać parę przydatnych rzeczy – zaoponowała Zahra.– Nic takiego, za co warto by oberwać kulkę – odpowiedziałam.– Idziemy!Ruszyłam pierwsza, prowadząc ich dalej od maleńkiej osady.Już prawie ją minęliśmy, gdy zaczęła się strzelanina.Razem z nami pozostało na szosie jeszcze trochę ludzi, jednak większość zbiegła w dół, żeby ukraść, co się da, w walczącej z pożogą wiosce.Motłoch z pewnością nie ograniczy zainteresowania do jednego płonącego domu i wszyscy inni gospodarze też będą musieli stanąć w obronie swojej własności.Z tyłu za nami odezwały się najpierw pojedyncze strzały, później usłyszeliśmy nierówne trzaski broni obu stron, które na koniec przeszły w charakterystyczny jazgot broni maszynowej.Przyspieszyliśmy, z nadzieją, że zdążymy znaleźć się poza zasięgiem jakiejkolwiek pukawki, zanim ktoś zechce wziąć nas na cel.– Cholera! – zaklęła szeptem Zahra, dotrzymując mi kroku.– Powinnam przewidzieć, że tak się skończy.Ludzie, którzy żyją na takim głuchym zadupiu, nie mogą być tchórzliwymi słabeuszami.– Żeby nie wiem, jak byli twardzi, tego dnia chyba nie przeżyją – powiedziałam, oglądając się za siebie.Nad wioską kłębiło się już znacznie więcej dymu, w dodatku w kilku punktach naraz.Z oddali niosły się przytłumione wrzaski i krzyki, przebijając się przez nieustanną kanonadę.Głupie miejsce na niewielką niczym nieosłoniętą osadę.Powinni ukryć swoje domy gdzieś daleko w górach, gdzie przypadkiem mogłoby je wypatrzyć co najwyżej paru obcych.Lekcja warta zapamiętania.W tej chwili tym biedakom pozostało tylko zabrać kilku napastników ze sobą na tamten świat.Jutro ci, którzy przeżyją pogrom, będą już na szosie, niosąc na plecach ocalone resztki dobytku.Gdyby za sprawą trzęsienia ziemi nie wybuchł pożar, nie sądzę, by komukolwiek z wędrującej autostradą ciżby zaświtało w głowie, aby napaść tak kupą na tamtą wioskę.Jedno nieszczęście pociągnęło za sobą następne.Widząc pożar, szabrownicy uznali, że mają prawo doszczętnie spustoszyć osadę.Strzelanina pewno wystraszyła paru, kilkoro zginęło albo odniosło rany, ale to tylko musiało podjudzić resztę.Decydując się osiąść na tak niebezpiecznym pustkowiu, osadnicy powinni zbudować jakieś trudne do sforsowania umocnienia obronne – założyć linię ładunków zapalających lub wybuchowych albo coś w tym rodzaju.Tylko siła tak potężna, tak niszczycielska i działająca z zaskoczenia, byłaby zdolna zniechęcić napastników, wywołać panikę silniejszą niż chciwość, która ich tu przywiodła.Jeśli osadnicy nie mieli materiałów wybuchowych, powinni od razu złapać dzieci i gotówkę i wiać, gdzie pieprz rośnie, kiedy tylko zauważyli zbliżającą się hordę.Przecież znali okoliczne wzgórza o niebo lepiej niż pochodzący z daleka tułacze.Dużo wcześniej powinni zadbać o dobre kryjówki albo – jeżeli nawet nie pomyśleli o tym – powinni się rozproszyć, zapaść pod ziemię gdzieś w górach i przeczekać, aż szabrownicy skończą łupić ich domy.Niestety nic takiego nie zrobili.Teraz kłębiły się za nami wielkie i gęste chmury dymu, bez wątpienia ściągając nowe tabuny szperaczy.– Cały świat oszalał – powiedział ktoś obok mnie.Nim się odwróciłam, już wiedziałam, że to mężczyzna z obładowanym sakwami wózkiem.Trochę zwolniliśmy, popatrując za siebie, i teraz nas dogonił.On też nie miał zamiaru plądrować maleńkiej wioski.Nie sprawiał wrażenia szabrownika.Wprawdzie ubranie miał brudne i zwyczajne, ale dobrze na nim leżało i było prawie nowe.Dżinsy zachowały jeszcze ciemnoniebieski kolor, a nogawki trzymały zaprasowane kanty.Przy czerwonej koszuli z krótkimi rękawami nie brakowało ani jednego guzika [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •