[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zniknęło napięcie wywołane przyspieszeniem, ludzie poczuli się dobrze i znów mogli normalnie się poruszać.— Przyciąganie 0,9 kilograma, temperatura na zewnątrz 80°C, atmosfera lekko trująca — odczytał Larr pomiary.— Tu też nie warto wychodzić na zewnątrz statku.Włączcie manipulator dla pobrania próbek.Ze statku kosmicznego wysunęły się w krąg, pełznąc po gruncie, olbrzymie macki.*Kulista Istota nieruchomo odpoczywała na skale, pogrążywszy się w medytacji nad skomplikowanym problemem matematycznym.Drgnęła gniewnie, kiedy do organów jej słuchu dotarł warkot silników opuszczającego się statku kosmicznego.— Cała koncentracja przepadła, a tak bliska byłam już rozwiązania — zapulsowała gniewnie, z wyrzutem mierząc natręta.— Co za prymitywna łajba.Widziałam kiedyś makietę podobnej w Muzeum Centralnym.Ech, i tak już straciłam wątek, obejrzyjmy więc sobie przynajmniej oryginał.— I ruszyła w stronę Merkurego.*Manipulator umieszczał kolejno stworzenia w klatce, gdzie badano ich inteligencję.Na jej spodzie miotało się właśnie jakieś żyjątko przypominające laseczkę.Kosmofilolog, w hełmie konwentorowym przetwarzającym sygnały, z rutyną naciskał przycinki na transformatorze myśli.Szeleszcząco — bulgoczące dźwięki pomału nabierały znaczenia:— Wszystko tu takie niezwykłe.Jestem całe w napięciu.Nie znajduję pożywienia.Uciekać stąd, jak najszybciej uciekać!Larr machnął ręką i nacisnął przycisk dezintegratora.Przez klatkę przebiegły niebieskofioletowe promienie i stworzonko zniknęło, rozpadłszy się na atomy.Syknęły wentylatory i manipulator już wkładał do klatki następny egzemplarz badawczy.Był to potężny okaz.Na pierwszy rzut oka można było poznać, że to drapieżnik.Z wściekłością rzucił się na kraty.Wkrótce transformator myśli znów się odezwał:— Jeszcze nigdy nie byłem w tak dziwnym miejscu.Jestem piekielnie rozdrażniony i głodny.Gdybym tylko zdołał przegryźć to cienkie nie wiadomo co, zjadłbym wszystkie te słabe i niedołężne stwory, które znajdują się po drugiej stronie.Gdyby tylko to coś nie było tak twarde.Niestety! Och, jaki czuję głód.Larr dowiedział się już wystarczająco dużo o stworzeniu.Oczy mu błysnęły i włączył dezintegrator.I wtedy manipulator wpuścił do klatki Istotę.Kapitan z zainteresowaniem przyglądał się pulsującej grze kolorów na cudownej kuli.— Zaktywizuję moje myśli w 98 polu mózgu — rozległo się z transformatora.— Dostałam się do pomieszczenia o jeszcze mi nie znanym przeznaczeniu na tym archaicznym statku kosmicznym.Obserwują mnie.Z przybyszy o dziwnych postaciach wystaje po pięć odnóży.Posiadają zaledwie lewą i prawą symetrię.Przejdę teraz na krótszą długość fal.Aha! Są to dwupłciowe ssaki kręgowe.Sądząc po ich postaciach i szkielecie kostnym, pochodzą z planety o średniej sile przyciągania i umiarkowanym klimacie.Mózg ich znajduje się w górnym odnóżu.Stanowi nie więcej niż jedną setną całej masy ciała.Koncentracja neuronów 107/cm3, zatem posiadają 1010 komórek mózgowych.Czas reakcji w neuronie… sto sekund? Aż dziw, że z takim mózgiem zdołali tu dotrzeć.— Dziękuję bardzo za komplement — przemknęło przez myśl kapitanowi i ze wzrastającym zaciekawieniem obserwował przybysza.— Powinnam była lepiej uważać na ich konwentor do przetwarzania myśli.Pozostaję przecież w bezpośrednim kontakcie z mózgiem filologa — drgnęła w roztargnieniu Istota, zżymając się na siebie.— Niezwłocznie powinnam przejść na inwersję.W ten sposób przynajmniej się dowiem, skąd przybyli.Kapitan nie wierzył własnym oczom, a przecież oglądał obraz rzeczywisty.Przyciski transformatora myśli zaczęły same się poruszać, podczas gdy kosmofilolog jak zahipnotyzowany wpatrywał się w „więzienia” w klatce.Konwentor znów zaczął pracować:— Statek badawczy Merkury z…Larr włączył dezintegrator.Ani jednej obcej istocie nie wolno było dowiedzieć się bez pozwolenia, skąd przybyli, ponieważ ludzie nie znali ich odmiennych intencji.Mogły więc one sprowadzić na Ziemię śmiertelne niebezpieczeństwo.Istota umieszczona w klatce spokojnie nadal pulsowała.Broniły ją przed promieniowaniem niewidzialne zasłony.— …z trzeciej planety w układzie Słońca — ciągnął transformator.— Współrzędne względem centrum Galaktyki…Larr wyszarpnął pistolet i puścił serię w diabelską kulę.— …wynoszą 136°21’42”, co równa się 0°02’14”…Twarz kapitana przybrała kamienny wyraz.Zacisnął tak mocno zęby, że trysnęła krew i strzelił w filologa.— Barbarzyńcy! — zgroza przeniknęła Istotę.— Muszę natychmiast dokonać zmiany położenia.Larrowi wydawało się, że postradał zmysły.Istota pojawiła się nagle obok filologa na zewnątrz klatki i oplotła jego krwawiącą głowę.— …równa się 30 637,5238 roku świetlnego — zakończył transformator.— Natychmiast start! — zarządził bliski obłędu kapitan.Urządzenie napędowe zawyło, spod statku buchnął olbrzymi płomień, znów poczuli nieznośny ucisk, a krew niemal przestała krążyć im w żyłach.Merkury z maksymalnym przyspieszeniem oddalał się od planety.Istota odsunęła się od filologa w sposób przypominający toczenie się rtęci i bez najmniejszego wahania czy niepewności potoczyła się do kabiny pilota i zatrzymała przed stołem rozdzielczym.— Coraz bardziej zbaczamy z nakreślonego kierunku lotu — oznajmił po chwili nawigator.Larr sprawdził przyrządy, dokonał niezbędnej korekty, wypróbował cały arsenał środków zaradczych zdobytych w ciągu długich lat lotów kosmicznych, zanim wyciągnął wniosek, że zawsze tak posłuszny i wierny mu Merkury nie przyjmuje jego rozkazów.Wiedział, że musi teraz wykonać surowe polecenie przewidziane w takim położeniu.Jeszcze raz spojrzał na łagodnie pulsującego tajemniczego przybysza, na jego twarzy zastygł bolesny uśmiech rezygnacji i nacisnął przycisk urządzenia samozniszczalnego.W oślepiającym świetle eksplozji statek rozerwał się na miliony części.*Istota chroniona tarczą energii uniosła się w przestrzeń — i w zamyśleniu przyglądała rozlatującym szczątkom Merkurego.— Jacy dumni.Woleli raczej zginąć, niż podporządkować się.Żal mi ich.Spróbuję zastosować lokalną inwersję czasu.Zasłużyli na to, żeby przetrwać.*— Niestety! Och, jaki czuję głód! — wył transformator i Larr włączył dezintegrator, po czym zmęczony przetarł czoło.— Jestem już chyba przepracowany, bo zaczynam mieć wizje.Wydaje mi się, jakbym analizował jakąś kulistą istotę… Hm, to było niezwykłe.Zapytam o to innych.„Zaszły wśród nas niezwykłe aberracje psychiczne — notował wkrótce po tym w dzienniku.— Do chwili wyjaśnienia ich przyczyny, proponuję strefę Eridanu zachować w tajemnicy”.Po czym wydał rozkaz startu.— Nie wykonałam dokładnie zadania.Musiało coś przetrwać w ich pamięci, bo zaraz po pobraniu próbek opuścili naszą planetę.Na czym to przerwałem mój wywód? Obym mogła powtórnie głęboko się skoncentrować — zżymała się Istota leżąc znów na skale,Przełożyła Hanna KuźniarskaPéter KuczkaAngyalhajAnielskie włosyMiał szczególną budowę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]