[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomyślałem, czyżby się modlił? i zacząłem zwracać na niego uwagę.Pod koniec obiadu jakaś staruszka źle się poczuła.Chwycił ją mocny ból i jęczała.Pan i pani domu zaprowadzili ją do swej sypialni i położyli do łóżka.Pani została, by jej doglądać, kapłan nasz na wszelki wypadek poszedł po Święte Postacie, a pan domu kazał zaprzęgać karetę i pognał do miasta po doktora.Rozeszli się wszyscy.Czułem jakby pragnienie modlitwy, silną potrzebę wylania jej, a samotności i milczenia nie miałem już dwie doby.Czułem jakby coś zalewało mi serce, a potem chciało wyrwać się i rozlać po wszystkich mych członkach, ale ponieważ powstrzymywałem to, poczułem w sercu silny ból - zresztą jakiś radosny, domagający się milczącego bezruchu i nasycenia modlitwą.Tu stało się dla mnie jasne, dlaczego ci, którzy prawdziwie żyją z tą samodziałającą w nich modlitwą, uciekali od ludzi, skrywali się pośród zapomnienia.Zrozumiałem też, dlaczego wielebny Hezychiasz nawet najbardziej uduchowioną i pożyteczną rozmowę nazywa pustą gadaniną, jeśli nie ma w niej umiaru, a św.Efrem Syryjczyk (Ojciec i doktor Kościoła, zwany Doktorem Maryjnym, żył w IV w.) mówi: Dobra mowa, to srebro, a milczenie -czyste złoto.Mając to wszystko w świadomości, poszedłem do schroniska dla ubogich, wszyscy odpoczywali tam po obiedzie.Wszedłem na poddasze, wyciszyłem się, odpocząłem i pomodliłem się.Gdy ubodzy powstawali, znalazłem tego ślepego i wyprowadziłem go za ogrodzenie.Siedliśmy tam oddaleni od innych i zaczęliśmy rozmawiać.- Powiedzże, na Boga, ku pożytkowi duszy, ty odmawiasz modlitwę Jezusową? - Od dawna czynię to nieustannie.Co skutkiem tego odczuwasz? - Tylko to, że ani w dzień, ani w nocy nie mogę być bez modlitwy.- W jaki sposób Bóg odkrył przed tobą tę czynność? Opowiedz mi to, umiłowany mój bracie, szczegółowo.- Cóż, jak widzisz jestem tutejszym rzemieślnikiem, zarabiałem na chleb krawiectwem, wędrowałem po innych guberniach, po wsiach, i szyłem chłopską odzież.W pewnej wsi zdarzyło się, że zatrzymałem się dłużej u chłopa, by obszyć jego rodzinę.Któregoś świątecznego dnia zobaczyłem na półce ze świętymi obrazami trzy książki i pytam, kto z was czyta?- Nikt - odpowiedzieli.- To książki po naszym wuju.On umiał czytać i pisać.-Wziąwszy jedną z nich, otworzyłem ją, gdzie popadło i przeczytałem, jak to jeszcze dziś pamiętam, takie słowa: Modlitwa nieustanna, to wzywanie imienia Bożego; zawsze, czy się rozmawia, czy siedzi, czy chodzi, pracuje, czy je, cokolwiek się czyni - w każdym miejscu i w każdym czasie należy wzywać imienia Bożego.Przeczytawszy to pomyślałem, że to akurat dla mnie, zacząłem szyjąc odmawiać modlitwę szeptem i spodobało mi się to.Ci, którzy mieszkali ze mną w chałupie, zauważyli to i zaczęli się ze mnie śmiać: czarownik jesteś, czy co, że wciąż coś szepczesz? Zamawiasz coś? Żeby to ukryć przestałem poruszać wargami, a zacząłem samym językiem.W końcu tak się przyzwyczaiłem do tej modlitwy, że język mój w dzień i w nocy ją odmawia i jest to dla mnie przyjemne.Długo tak wędrowałem, potem nagle całkiem oślepłem.W moim rodzie prawie wszyscy mają ciemną wodę w oczach.Z racji mej biedy gmina ulokowała mnie w przytułku, który znajduje się w Tobolsku, naszym mieście gubernialnym.Właśnie tam wędruję, a pani domu z panem zatrzymali mnie, bo chcą dać mi do Tobolska podwodę.- Jak nazywała się książka, którą czytałeś? Nie było to Dobrotolubije? -Doprawdy nie wiem, nie spojrzałem na tytuł.Przyniosłem moje Dobrotolubije, odnalazłem w czwartej części u patriarchy Kaliksta te słowa, które powiedział mi z pamięci, i zacząłem je czytać.- To samo - krzyknął ślepiec.- Czytajże, bracie, jakże to dobre.- Kiedy doszedłem do takiej linijki, gdzie powiedziane jest: należy modlić się sercem, zaczął nalegać:, co to znaczy? Jak to czynić? Powiedziałem mu, że całe pouczenie o modlitwie serca szczegółowo wyłożone jest w tej właśnie książce, w Dobrotolubiju, a on z uporem prosił, by mu ją przeczytać.- Uczynimy tak - powiedziałem.- Kiedy masz zamiar wyruszyć do Tobolska? -Choćby zaraz - odpowiedział.- A zatem dobrze.Ja też myślę ruszyć w drogę jutro, pójdziemy razem i przeczytam ci wszystko, co dotyczy modlitwy serca, i wskażę ci sposób odnajdywania miejsca w sercu i wchodzenia do niego.- A co z podwodą? - zapytał.- Jaka tam podwoda? Czyż nie wiesz jak daleko do Tobolska? Tylko półtorej setki wiorst.Pójdziemy powolutku, a tylko we dwóch wiesz, jak dobrze iść.Nawet i rozmawiać, i czytać o modlitwie będzie wygodniej.Tak dogadaliśmy się.Wieczorem sam pan domu przyszedł, by zaprosić nas wszystkich na kolację.Po kolacji wyjawiliśmy, że ruszymy ze ślepym w drogę i że podwoda nie jest potrzebna, bo będzie nam wygodniej czytać Dobrotolubije.Tu pan domu powiedział - Mnie też Dobrotolubije bardzo się spodobało.Nawet napisałem już list i przygotowałem pieniądze, by jutro, gdy pojadę do sądu, wysłać do Petersburga i otrzymać Dobrotolubije pierwszą pocztą.Tak oto rankiem ruszyliśmy w drogę, dziękując bardzo tym państwu za miłość mogącą służyć za przykład, i za miłosierdzie.Oboje odprowadzili nas z wiorstę od domu i tak rozstaliśmy się.Ruszyliśmy ze ślepcem i szliśmy po trochu i powoli, z dziesięć, piętnaście wiorst na dzień, a całą resztę czasu przesiadywaliśmy w samotnych miejscach i czytaliśmy Dobrotolubije.Przeczytałem mu o modlitwie serca wszystko w takiej kolejności, jaką wskazał mi mój zmarły starzec, to znaczy zaczynając od księgi Nikifora Mnicha, Grzegorza Synaity i tak dalej.Z jaką zachłannością i uwagą słuchał tego wszystkiego, jak mu się to podobało, jaką sprawiało rozkosz.Potem zaczął tak mnie pytać o modlitwę, że mojego rozumu nie starczyło, by odpowiedzieć.Po przeczytaniu wszystkiego, co trzeba, z Dobrotolubija, zaczął usilnie prosić, bym starannie pokazał mu, w jaki sposób umysłem odnaleźć serce, jak wprowadzić doń Boskie imię Jezusa Chrystusa i jak ze słodyczą modlić się wewnętrznie sercem.Zacząłem mówić do niego - Oto ty nic nie widzisz, ale przecież możesz swym umysłem wyobrazić sobie, przedstawić to, co kiedyś widziałeś, na przykład człowieka, jakąś rzecz, część swojego ciała - rękę, nogę, możesz to sobie wyobrazić tak żywo, jakbyś na to patrzył.Możesz też skierować i wpatrzyć się w to nawet twoimi ślepymi oczami?- Mogę - odpowiedział.- Zatem w ten właśnie sposób wyobraź sobie swe serce, skieruj nań swe oczy, jakbyś patrzył nań poprzez swą pierś, wyobraź je sobie najżywiej, jak potrafisz, a uszami wsłuchuj się, jak ono bije, jak uderza raz po razie.Skoro się do tego dostosujesz, zacznij do każdego uderzenia serca, patrząc weń, dopasowywać słowa modlitwy.W ten sposób przy pierwszym uderzeniu powiedz, albo pomyśl, „Zbawco", przy drugim „Jezu", przy trzecim „Chryste", przy czwartym „zmiłuj się", przy piątym „nade mną" i powtarzaj to wielokroć.Tobie będzie wygodniej, bo początki i przygotowanie do modlitwy serca już masz.Potem, gdy się już przyzwyczaisz, zacznij wprowadzać całą modlitwę Jezusową do serca wraz z oddechem, i wprowadzać ją, jak uczą tego ojcowie, to znaczy: wciągając powietrze wypowiedz, pomyśl: „Zbawco, Jezu Chryste", a wypuszczając je: „zmiłuj się nade mną!" Czyń to jak najwięcej i jak najczęściej, a szybko poczujesz delikatny i przyjemny ból serca, a potem pojawi się w nim ciepło i jakby tajanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •