[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Upłynął pewien czas, zanim zrozumieli.Horyzont się skończył.Gdy to dostrzegli, było już za późno.Świt nie tylko wzeszedł jak piorun, lecz był piorunem.I chociaż wszystkie trzy okręty przechyliły się natychmiast i próbowały dokonać ostrego zwrotu na lewą burtę, jednak nagły wzrost prędkości i bezlitosny prąd udaremnił manewrowanie.Wtedy właśnie rogerianin pożałował, że ich statek nie ma śruby genueńskiej i opalanego drewnem silnika.Mogliby wówczas przeciwstawić się straszliwej potędze nacierającego jak rozjuszony byk morza.Wtedy właśnie jedni zaczęli się modlić, inni szaleć, niektórzy próbowali zaatakować Admirała, kilku wyskoczyło za burtę, a jeszcze inni popadli w odrętwienie.Tylko nieustraszony Kolumb i dzielny Brat Drucik wykonywali swoje obowiązki.Cały dzień gruby mnich kulił się wklinowany w swoją małą nadbudówkę, nadając kropki i kreski do kolegi na Grań Canarii.Zaprzestał dopiero wtedy, gdy wzeszedł księżyc, niczym ogromna czerwona bańka dobywająca się z gardła umierającego olbrzyma.Wtedy zaczął się bacznie wsłuchiwać i pracował w zapamiętaniu bazgrząc, klnąc bezbożnie i sprawdzając księgi szyfrowe.Tak przeszła mu noc.Kiedy w wyciu i zamęcie nadeszło znów świtanie, wybiegł z toldilli z kawałkiem papieru w zaciśniętej ręce.Wzrok miał oszalały i poruszał szybko wargami, ale nikt nie rozumiał, że udało mu się złamać szyfr.Nikt też nie słyszał jego okrzyków:— To Portugalczycy! To Portugalczycy!Pojedynczy ludzki głos nie mógł się przedrzeć do ich uszu przez narastający łoskot.Pochrząkiwania i brzęk struny były tylko wstępem do właściwego koncertu.Teraz nadeszła potężna uwertura: równie przemożny jak róg Gabriela rozlegał się łoskot Okeanosa spadającego w przestrzeń kosmiczną.Przełożyli Grażyna Grygiel Piotr Staniewski13.Nauka w fantastyce naukowej„Fantastyka naukowa” to od samego początku nieodpowiednia nazwa dla gatunku, który obejmuje opowieści bez grama nauki, a wyłącza inne, które owej nauki mają aż nadto.Ale nikt dotąd lepszego terminu nie wymyślił.Na początku naszego wieku niektórzy twórcy używali terminu „literatura pseudonaukowa” (Wells nazwał to „kretyńskim określeniem”), inni mówią o „literaturze przyszłości”, gazety i filmy stosują określenie „sci–fi” niezbyt popularne w samym fandomie, a ostatnio pewni autorzy przywrócili termin użyty przez Heinleina w 1947 r.— „speculative fiction”.Hugo Gernsback miał swoje powody, gdy tworzył nazwy „scientifiction”, a później „science fiction”.Był przekonany, przynajmniej w teorii, że nauka jest nie tylko istotnym elementem w opowieściach, które zamierzał drukować, ale także iż najważniejszym zadaniem sf jest przekazywanie czytelnikom wiadomości naukowych albo entuzjazmu dla nauki, a najchętniej obu na raz.Ponadto w latach 1920 termin „naukowy” odnosił się do wszystkiego, co było nowe i odmienne.Jednakże niektóre opowiadania science fiction uzasadniają swą nazwę.Są to utwory „hard–science”, nazywane tak dla odróżnienia od pozostałych, a część czytelników uważa je za podstawowe dla gatunku.„Bezduszne równania” Toma Godwina (zamieszczone w niniejszym tomie) uznaje się za opowiadanie modelowe, nawet jeśli zawarty w nim element naukowy jest niewielki: Godwin antycypuje przyszłość, w której będziemy mieli podróże międzygwiezdne, badania innych planet oraz statki ratunkowe, ale właściwie utwór ten w małym stopniu uzasadnia proponowane środowisko.Wszelkie opisy tu zawarte wydają się nieco mylące (na przykład wielkość kabiny i śluzy powietrznej statku, choć przecież nie są to informacje bez znaczenia dla treści).„Bezduszne równania” są opowiadaniem modelowym z powodu swej filozofii, a nie nauki.Ale ściśle rozumiana nauka stanowi od samego początku część science fiction.Jules Verne był autorem opowieści „hard–science”, nawet jeśli owa nauka stanowiła tylko punkt wyjścia do podjęcia fantastycznej podróży.Wells z drugiej strony troszczył się bardziej o prawdopodobieństwo niż o ścisłość naukową.W typowym opowiadaniu typu „hard–science” nauka zajmuje centralne miejsce i podawana jest ściśle; gdyby nie ona, taki utwór by nie powstał.Arthur C.Clarke jest autorem opowieści „hard science” w jednym ze swych wcieleń, podobnie jak Poul Anderson i Larry Niven, kiedy obaj mają na to ochotę, ale modelowym pisarzem tego rodzaju jest Hal Clement (1922— ) [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •