[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na pół oszalały cisnął butelkę w pobliską przepaść, ale zaraz potem poczuł ją znowu w swej kieszeni.–Biada mi, biada! – krzyczał głośno wśród spowitego nocą lasu.– Niegdyś cieszyłem się, że zawsze do mnie wraca, czy to z głębi wód, czy z przepaści, a teraz to właśnie jest moją niedolą, ach, zapewne już wieczną niedolą! – I zaczął biec przez czarne zarośla, wpadał w ciemności na drzewa i skały, ale przy każdym kroku słyszał, jak buteleczka pobrzękuje mu w kieszeni.O świcie dotarł do jasnej, wesołej polany.Smutno mu było na sercu, a jednak miał nadzieję, że te zwariowane widziadła mogą być po prostu tylko koszmarnym snem: być może znajdzie szklaną flaszeczkę w swojej kieszeni, ale już inną, całkiem zwyczajną Wyciągnął ją i trzymał pod światło porannego słońca.O Boże, czarny potworek tańczył w niej w przyjaznym blasku poranka, wyciągając do Reicharda swe małe, zwyrodniałe, niby obcążki, ramiona.Z głośnym krzykiem upuścił flakonik na ziemię, ale zaraz potem znów usłyszał brzęk szklanej buteleczki w swej kieszeni.Teraz zależało mu już tylko na tym, by zdobyć monetę o mniejszej wartości niż halerz, ale nigdzie takiej nie mógł znaleźć; powoli tracił wszelką nadzieję na pozbycie się obrzydliwego Sługi, który groził, że niebawem stanie się jego panem.Niczego już nie chciał od tego diabła, potworny strach odbierał mu siłę i zdolność do jakichkolwiek poczynań i tak, o żebraczym kiju, wędrował tam i z powrotem po włoskiej ziemi.Ponieważ spojrzenie miał błędne, a przy tym ciągle rozpytywał o monety pólhalerzowe, uważano go za obłąkanego i nazwano powszechnie „Półhalerzem”; pod tym przezwiskiem znano go niebawem wszędzie.Mówi się, że sępy niekiedy siadają na karku sarnom lub innej młodej zwierzynie i w ten sposób szczują na śmierć biedne stworzonko, które w swoim rozpaczliwym biegu na oślep przez las i wertepy musi jeszcze nieść na sobie wstrętnego, drapieżnego wroga.Podobny los spotkał biednego Reicharda z szatańskim koboldem w kieszeni, a ponieważ męczarnia jego była aż nazbyt przykra i pożałowania godna, nie będę już opowiadał o jego cierpieniach podczas długiej i bezskutecznej ucieczki, natomiast zdradzę, co w czasie tej ucieczki spotkało go po kilku miesiącach.Pewnego dnia zabłądził wśród dzikich gór i siedział cichy i zgnębiony nad małym strumyczkiem, który sącząc się wśród gęstych zarośli, jakby ze współczucia i dla orzeźwienia wędrowca przeciekał aż do niego.Nagle po skalistym gruncie rozległo się potężne stąpanie kopyt końskich i w miejscu, gdzie siedział Reichard, pojawił się na wielkim, czarnym, dziko wyglądającym rumaku ogromny mężczyzna o bardzo szpetnym obliczu, cały w krwistoczerwonym, wspaniałym stroju.–Cóż to za smutek was gnębi, panie? – zagadał drżącego wewnętrznie i przeczuwającego nieszczęście młodzieńca.– Wyglądacie na kupca.Czyżbyście towar zakupili zbyt drogo?–Ach nie, raczej zbyt tanio – odparł Reichard cichym zalęknionym głosem.–Mnie się też tak wydaje, miły kupczyku! – wołał jeździec z okropnym śmiechem.– I czy masz może na sprzedaż takie małe stworzonko, które zwie się diabełkiem? Chyba się nie mylę, biorąc cię za owego znanego obłąkanego „Półhalerza”?Biedny młodzian ledwo mógł pobladłymi ustami wyszeptać: „Tak, to ja”, spodziewał się bowiem, że płaszcz jeźdźca lada chwila przemieni się w ociekające krwią skrzydła, że ogierowi wyrosną czarne jak noc pióra, przeszywane błyskawicami piekielnego ognia, po czym rumak zerwie się do lotu wraz z nim, nieszczęsnym, i zaniesie go na miejsce wiecznych mąk.Ale jeździec odezwał się nieco łagodniejszym tonem i z mniej okrutnymi gestami:–Widzę już, za kogo mnie bierzesz.Lecz bądź spokojny, nie jestem nim.Raczej chciałbym cię od niego uwolnić, szukam cię bowiem już od wielu dni, by odkupić od ciebie kobolda.Co prawda dałeś za niego wściekle mało i nawet ja nie potrafiłbym zdobyć monety o niższej wartości.Lecz posłuchaj uważnie.Po drugiej stronie gór mieszka książę, młody rozwiązły człowiek.Jutro na polowaniu odciągnę go od świty i poszczuję na niego wstrętnego potwora.Czekaj tu do północy, a następnie, kiedy księżyc stanie nad tym ostrym wierzchołkiem skały, idź miarowym krokiem wzdłuż ciemnej przepaści, otwierającej się tu po lewej stronie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •