[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Powieœ to tam!Rzek³a to tak w³adczo, ¿e pos³usznie wykona³am polece­nie i zawiesi³am³añcuszek na ga³êzi jednego z krzewów obok s³omianego ludzika.Patrzy³a jak torobiê, nastêpnie zwróci³a wzrok ku swej czarce.- Myœl o Cyarcie! - ponowi³a rozkaz.Zupe³nie jakby otworzy³y siê przede mn¹ drzwi - wi­dzia³am go teraz wyraŸnie.- Bracie! - us³ysza³am krzyk Damy Math.Potem ju¿ nie by³o s³Ã³w, tylko ¿a³osnyszloch.Patrzy³a w miseczkê, a jej twarz by³a pe³na smutku i ch³odu zarazem.- Niech tak bêdzie.- Post¹pi³a krok naprzód, prze­chyli³a czarkê i pozwoli³a,by woda wyciek³a z niej z po­wrotem do studni.- Niech tak bêdzie!Przenikliwie ostry i czysty dŸwiêk przeci¹³ ranne powie­trze: gong na trwogê zbaszty zamkowej! To, czego obawialiœmy siê tak d³ugo, nadesz³o: nieprzyjacielmusia³ byæ w zasiêgu wzroku!Kuc zar¿a³ cienko i rzuci³ ³bem, szarpi¹c wêdzid³o, chwyci³am wiêc za cugle.Gdy wysi³kiem ujarzmia³am wystraszone zwierzê, nadal bito w gong.Jego ciemnyg³os uderza³ echem o góry jak grzmot przed burz¹.Zobaczy³am, ¿e Dama Mathwyci¹gnê³a przed siebie czarkê, jakby chcia³a j¹ ofiarowaæ jakiejœniewidzialnej istocie i upuœci³a j¹ do studni.Potem podesz³a do mnie.Potrzeba dzia³ania o¿ywi³a j¹, jakby ktoœ nape³ni³ jej szczup³e cia³om³odoœci¹.Lecz jej twarz by³a twarz¹ cz³owieka, który straci³ ju¿ wszelk¹nadziejê i spogl¹da w bezkresn¹ noc.- Cyart przeœni³ swój ostatni sen - powiedzia³a, wsiadaj¹c na spoconego konia.Wiêcej ju¿ o nim nie mówi³a, mo¿e nie mog³a.Przez kilka chwil ciekawi³o mnie,co ujrza³a w czarce.Ale larum wstrz¹snê³o wszystkim i z moich my "slipozosta³a tylko jedna: dowiedzieæ siê, co zasz³o na zamku.Istotnie by³y to z³e wieœci i mówi³ nam o nich Dagale, gdy rozstawia³ ludzi, bygotowaæ ich do obrony, która ­czego byliœmy œwiadomi - nie mog³a byæ obron¹,ale rozpaczliw¹ prób¹ zyskania na czasie.NajeŸdŸcy szli w górê rzekinaj³atwiejsz¹ drog¹ wiod¹c¹ od morza do Ithkrypt.Nasi zwiadowcy donieœli, i¿mieli ³odzie bez ¿agli i bez wiose³, które mimo to p³ynê³y pod pr¹d.A namzosta³o niewiele czasu.Dawno uradziliœmy, ¿e œmierteln¹ g³upot¹ by³oby pozo­staæ na zamku i czekaæ, a¿wróg zmusi nas do ucieczkiz ruin.Lepiej wiêc tym, którzy nie bêd¹ walczyæ, uchodziæ w góry i staraæ siêprzedrzeæ na zachód.Nawet kilka razy robiliœmy próby takiej ucieczki.Na bicie gongu pierwsi ruszyli pasterze, z nimi kobiety i dzieci, na kucykachlub pieszo, obarczeni swymi tobo³ami, kieruj¹c na zachód.Pobieg³am szybko doswojej komnaty, w³o¿y³am w poœpiechu kolczugê, przypasa³am miecz i chwy­ci³amgrub¹ opoñczê i przygotowane wczeœniej torby podró¿ne.Yngildy ju¿ nie by³o, ana pod³odze komnaty le¿a³y porozrzucane ubrania, jakby ju¿ by³a spl¹drowana.Biegiem przemierzy³am salê i wbieg³am po kilku schod­kach prowadz¹cych dokomnat Damy Math.Siedzia³a na swoim krzeœle o wysokim oparciu, po³o¿ywszy nakolanach coœ, czego dot¹d w jej d³oniach nie widzia³am: bu³awê albo laskê bia³¹jak koœæ.Widnia³y na niej wyrzezane runy.- Pani, twój p³aszcz.sakwa.- Obejrza³am siê wko³o, szukaj¹c tegowszystkiego, co musieliœmy mieæ zawsze w pogotowiu.Lecz w jej komnacie nic siênie zmieni³o, nie by³o ¿adnej oznaki, i¿ zamierza j¹ opuœciæ.- Musimy iœæ! - Mia³am nadziejê, ¿e mimo s³aboœci bêdzie mog³a wstaæ i pójœæ.Mog³am jej pomóc, lecz nie mia³am doœæ si³, aby j¹ nieœæ.Wolno pokrêci³ag³ow¹.Widzia³am teraz, ¿e oddycha krótko, jakby z trudem nabiera³a powietrzado p³uc.- IdŸ.- Z wysi³kiem wydoby³a z siebie szept.­IdŸ.natychmiast.Joisan!- Nie mogê ciê tutaj zostawiæ, pani.Dagale gotuje siê do walki, by os³oniænasz¹ ucieczkê.Ale zamku nie utrzyma.Wiesz, co ustalono.- Wiem i.- Unios³a laskê.- D³ugi czas sz³am drog¹ P³omienia, niekorzystaj¹c z niczego, co wiedzia³am.Lecz gdy siê ju¿ nie ma nadziei, gdyzamar³o serce, wtedy nale¿y tak walczyæ, jak siê umie.Uczyniê teraz to, copowinnam uczyniæ i mo¿e pomszczê tym Cyarta i tych, których wiód³ ze sob¹.- Wmiarê jak mówi³a, jej g³os stawa³ siê coraz silniejszy i wyprostowa³a siê naswym krzeœle, chocia¿ nie próbowa³a wstaæ.- Musimy iœæ.- Po³o¿y³am d³oñ na jej ramieniu.Ciu³am, ¿e jest sztywna inieporuszona i ¿e nie zmuszê jej, by wsta³a.- To ty musisz iœæ, Joisan.Jesteœ m³oda i byæ mo¿e masz przed sob¹ przysz³oœæ.Zostaw mnie moim porachun­kom z tymi, którzy przyjd¹ - na sw¹ zgubê!Zamknê³a oczy, a jej wargi porusza³y siê, kszta³tuj¹c s³owa, których nie danemi by³o us³yszeæ, jakby siê modli³a.Nie mia³a jednak w d³oniach kó³ekmodlitewnych,œciska³a jedynie laskê.A laska ta drga³a jakby kierowana w³asn¹ wol¹.Jejkoniec przesuwa³ siê w tê i z powrotem po pod³odze jakby zapisywa³ runy,chocia¿ nie pozostawia³ ¿adnych widocznych znaków.Znaj¹c si³ê woli Damy Math wiedzia³am, ¿e nic jej teraz nie ruszy.Nawet niespojrza³a, by odpowiedzieæ na moje po¿egnanie.Zdawa³o siê, ¿e odesz³a gdzieœdaleko i zapom­nia³a o moim istnieniu.Oci¹ga³am siê z odejœciem i sta³am ci¹gle w drzwiach: czy wezwaæ ludzi; kazaæwynieœæ j¹ wbrew niej samej? By³am pewna, ¿e nie odpowiada teraz za swe s³owaani czyny.Mo¿e wyczyta³a tê myœl z mojej twarzy, gdy¿ ponownie szerokootworzy³a oczy, a laska, choæ trzyma³a j¹ luŸno, obróci³a siê i wycelowa³a wemnie niby lanca.- G³upia.w tej godzinie zginê.wiem to.Zostaw mi dumê mojego Rodu,dziewczyno, i pozwól uczyniæ, co.mogê, by wróg po¿a³owa³, ¿e wszed³ doIthkrypt.Ju¿ jest mi winien krew i upomnê siê o ni¹! Nie bêdzie to niegodnykoniec dla kogoœ, czyj Ród pieczêtuje siê Z³amanym Mieczem.Obyœ ty post¹pi³atak samo, gdy nadejdzie twój czas, Joisan.Laska zawirowa³a, wycelowana we mnie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •