[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Doœæ daleko, ale jeszcze za blisko.Puœci³o wieko drugiej trumny.Odsun¹³em le¿¹ce na wierzchu koce, znalaz³emprzerywacz i dwa przewody biegn¹ce do zapalnika i gorliwie przeci¹³em je pokolei no¿em.Na wszelki wypadek wyrzuci³em przerywacz za burtê.Dwie minutypóŸniej w podobny sposób unieszkodliwi³em bombê w trzeciej trumnie.Rozejrza³emsiê po pok³adzie rufowym - gdyby ci ludzie mieli za grosz rozumu, ju¿ dawno byich tam nie by³o.Nikt jednak nie drgn¹³ nawet o cal.- Panie Carter - powiedzia³ powoli Bullen.Przestali spogl¹daæ na mnie spode³ba.- Myœlê, ¿e jestem panu winien ma³e przeprosiny.- Skruszony, ale bezprzesady.- Ale nie mogê sobie wybiæ z g³owy „Tornada”.„Tornada” i„Campari”.To by³ dobry statek, poruczniku.Do cholery, wiem, ¿e Carreras tobandyta, potwór, otoczony przez rzezimieszków.Ale czy musia³ pan to takza³atwiæ? Skazaæ ich wszystkich na œmieræ? Mieæ czterdziestu ludzi nasumieniu?- Lepiej ni¿ gdyby Carreras mia³ mieæ na sumieniu stu piêædziesiêciu ludzi -wtr¹ci³ ponuro Julius Beresford.- Co w³aœnie by siê sta³o, gdyby nie ten otonasz przyjaciel.- Nie mo¿na by³o inaczej, kapitanie - powiedzia³em do Bullena.- „Tornado”zosta³o nastawione i zablokowane.Carreras ma klucz.Jedyny sposób, ¿ebyrozbroiæ tê bombê, to powiedzieæ o tym Carrerasowi i pozwoliæ mu j¹ otworzyæ.Gdybyœmy mu to powiedzieli, zanim odp³yn¹³, to jasne, rozbroi³by j¹.Tyle, ¿epotem zabi³by wszystkich mê¿czyzn i kobiety na „Ticonderodze”.Za³Ã³¿cie siê, oco chcecie, ¿e ostatnia instrukcja generalissimusa brzmia³a: „¿aden œwiadek niemo¿e pozostaæ przy ¿yciu”.- Jeszcze nie jest za póŸno - nalega³ Bullen.Nie chodzi³o mu wcale oCarrerasa, ale kocha³ „Campari”.- Jak ju¿ jesteœmy w drodze, to nie masposobu, ¿eby nas znów móg³ napaœæ, nawet gdyby za nami pop³yn¹³.Mo¿emyzastosowaæ ró¿ne wybiegi.- Chwileczkê, kapitanie - przerwa³em.- Jak go pan chce ostrzec?- Przez radio, cz³owieku, przez radio! Zosta³o jeszcze szeœæ minut! Nadajwiadomoœæ.- Nadajniki na „Ticonderodze” s¹ bezu¿yteczne - powiedzia³em ze znu¿eniem.-Pogruchotane na amen.- Co?! - Brace chwyci³ mnie za ramiê.- Co? Pogruchotane? Sk¹d pan wie?- Niech pan pomyœli - rzek³em zirytowany.- Ci dwaj podstawieni telegrafiœcimieli rozkaz zniszczenia nadajników, zanim st¹d znikn¹.Myœli pan, ¿e Carreraschcia³, ¿eby pan zacz¹³ nadawaæ SOS na ca³y Atlantyk, ledwie on odp³ynie?- Nie przysz³o mi to na myœl.- Brace potrz¹sn¹³ g³ow¹ i zwróci³ siê dom³odszego oficera.- Do telefonu.S³ysza³eœ.SprawdŸ to.Sprawdzi³.Wróci³ po trzydziestu sekundach z grobow¹ min¹.- On ma racjê, kapitanie.Kompletnie strzaskane.- Nasz przyjaciel Carreras zosta³ swoim w³asnym katem - mrukn¹³em.Dwie sekundy póŸniej, a piêæ minut przed terminem, „Campari” przesta³ istnieæ.By³ ju¿ pewnie ze trzydzieœci mil od nas, za horyzontem, a wysoka, wzniesionarufa „Ticonderogi” wesz³a nam dok³adnie na liniê wzroku, lecz mimo to pal¹cy,bladoniebieski p³omieñ, który by³ sercem eksploduj¹cej bomby, porazi³ naszeprzera¿one oczy z si³¹ tuzina s³oñc w samo po³udnie, przez moment spowijaj¹c„Ticonderogê” w b³yszcz¹c¹ biel i cienie czarniejsze ni¿ noc, jak gdyby o kilkakroków od nas zapali³ siê gigantyczny reflektor.Intensywna biel, morderczeoœlepienie trwa³y jedynie u³amek sekundy - chocia¿ odbicie na siatkówce okapozosta³o o wiele d³u¿ej - a ich miejsce zaj¹³ pojedynczy, prosty jak œwiecas³up jarz¹cego siê, czerwonego p³omienia, wzbijaj¹cy siê w porann¹ zorzê a¿ posame chmury.Nastêpnie zaœ powoli, niewiarygodnie powoli, z powierzchni morzapodniós³ siê potê¿ny s³up wrz¹cej, kipi¹cej wody; zdawa³o siê, ¿e zastyg³ wpo³owie drogi do chmur i równie powoli zacz¹³ opadaæ.Ze zmia¿d¿onego,przemienionego w parê wodn¹ „Campari” pozosta³a tylko ta gigantyczna tr¹bawodna.Z „Campari” i z Carrerasa.Od narodzin do œmierci tr¹by wodnej up³ynê³a dobra minuta, lecz ju¿ po kilkusekundach od jej znikniêcia, gdy horyzont na wschodzie znów sta³ siê czysty, popowierzchni morza dobieg³ do nas pojedynczy, matowy grzmot, a za nim g³êbokiepomruki kolejnych wybuchów i towarzysz¹cych im fal uderzeniowych.I znówzapad³a cisza; g³êboka, œmiertelna.- Có¿, doktorze Caroline - powiedzia³em swobodnie.- Przynajmniej ma pansatysfakcjê, wiedz¹c, ¿e to drañstwo dzia³a.Nie podj¹³ mojego gambitu.Nikt go nie podj¹³.Wszyscy czekali na wielk¹ falêp³ywow¹, lecz nie nadesz³a.Po minucie czy dwóch ze wschodu nadp³ynê³yg³êbokie, d³ugie, bardzo szybko przesuwaj¹ce siê fale, które przechodz¹c pod„Ticonderog¹” pokiwa³y ni¹ potê¿nie z tuzin razy i zniknê³y.- No i tak, kapitanie Bullen.- Kapitan Brace pierwszy odzyska³ g³os.-Wszystko posz³o z dymem.Pañski statek i moje sto piêædziesi¹t milionów dolaróww z³ocie.- Tylko statek, kapitanie Brace - sprostowa³em.- Tylko statek.Co dodwudziestu zamienionych w parê generatorów, to jestem pewien, ¿e rz¹d StanówZjednoczonych chêtnie wynagrodzi straty Zak³adom Elektonicznym Harmsworth &Holden.Uœmiechn¹³ siê lekko, choæ Bóg jeden wiedzia³, ¿e nie by³o mu do œmiechu.- Te skrzynie nie zawiera³y generatorów, panie Carter.Zawiera³y z³oto dlaFortu Knox.Sk¹d ten piekielny Carreras.- Pan wiedzia³, ¿e w tych skrzyniach jest z³oto? - spyta³em.- Oczywiœcie.A raczej wiedzia³em, ¿e mamy je na pok³adzie.Ale zasz³a pomy³kaprzy oznaczaniu skrzyñ.Jak podejrzewam, by³a to taka tajemnica, ¿e tam jedennie wiedzia³, co robi drugi.Zgodnie z moim manifestem, z³oto by³o w pierwszychdwudziestu skrzyniach na górnym pok³adzie, ale Admiralicja przes³a³a miostatniej nocy depeszê, informuj¹c¹, ¿e zasz³a pomy³ka.Choæ w³aœciwie topoinformowali tych zdrajców telegrafistów.A oni oczywiœcie nie powiedzieli mio tym.Pewnie przes³ali to do Carrerasa i pierwsze, co zrobili po jegoprzybyciu, to pokazali mu przepisan¹ wiadomoœæ; ¿eby siê sam przekona³.Da³ mij¹ w prezencie - dorzuci³ gorzko.Wyci¹gn¹³ d³oñ z blankietem.- Chce panzobaczyæ.- Nie potrzeba.- Potrz¹sn¹³em g³ow¹.- Mogê panu powtórzyæ s³owo w s³owo treœætej depeszy.BEZWZGLÊDNE PIERWSZEÑSTWO SUPER PILNE UWAGA KAPITAN FORTUTICONDEROGA.POWA¯NY B£¥D W MANIFEŒCIE OKRÊTOWYM.SPECJALNY £ADUNEK NIEPOWTARZAM NIE W PIERWSZYCH DWUDZIESTU SKRZYNIACH OZNACZONYCH TURBINY DONASHYILLE W TENNNESSEE NA POK£ADZIE DZIOBOWYM LECZ W PIERWSZYCH DWUDZIESTUSKRZYNIACH OZNACZONYCH GENERATORY DO OAK RIDGE W TENNESSEE NA POK£ADZIERUFOWYM.NA WYPADEK HURAGANU NAJPIERW ZABEZPIECZAÆ £ADUNEK NA RUFIE.Z BIURAMINISTRA TRANSPORTU Z UPOWA¯NIENIA WICEADMIRA£A RICHARDA HODSONA DYREKTORAOPERACJI MORSKICH.Kapitan Brace gapi³ siê na mnie.- Sk¹d, na mi³oœæ.- Miguel Carreras te¿ mia³ manifest okrêtowy w swojej kabinie - wyjaœni³em.-Oznaczony dok³adnie tak samo, jak pañski [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •