[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wygl¹da na to, by samochód od razurun¹³ w przepaœæ.Widaæ wyraŸnie po œladach kó³.Samochód siê zatrzyma³, adopiero potem spad³.Rosê Annê odwróci³a wzrok i opró¿ni³a kieliszek.- Wiêc mówisz.Elizabeth zmarszczy³a brwi.- Nie wiem - stwierdzi³a i dopi³a drinka.Nie poprosi³a o nastêpnego.Rosê Annêspojrza³a na ni¹, a Elizabeth zapyta­³a: - Czy Hans wspomina³, ¿e by³œledzony?Rosê Annê siê wyprostowa³a.- Zachowujesz siê jak pies policyjny.- Jeœli tak trzeba.Na twarzy Rosê Annê pojawi³ siê wyrozumia³y uœmiech.Poklepa³a j¹ po d³oni.- Rozmawia³ o tym, i to czêsto.W zesz³ym tygodniu, kiedy go odwiedzi³am,sprawdza³, czy nie ma pods³uchu.- Jaki z tego wniosek?- To znaczy, ¿e nie zna³ siê na ludziach.Nie zna³ wcale Yvette, jeœli s¹dzi³,¿e kaza³aby go œledziæ.Mia³a gdzieœ jego romanse.On by³ tylko jej sejfem,kochanie.Elizabeth spojrza³a zdziwiona.- Sejfem? Myœla³am, ¿e jej ojciec jest.- Bogaty? Nie.Ma koneksje, owszem.Kiedyœ mo¿e by³ bogaty.Ale jak przysz³o codo czego, to okazali siê goli.Wygl¹dali na bogatych, bo styl ¿ycia niewiele im siê zmieni³.Yvette by³auzale¿niona od Hansa.- Mo¿e zrobi³a to dla pieniêdzy?- Mo¿e zasoby Hansa wystarczy³yby jej jeszcze przez jakiœ czas.ale Yvettewyda³aby je szybciej, ni¿ myœlisz.Jest g³upia, lecz nie na tyle, ¿eby zabiækurê znosz¹c¹ z³ote jajka.Elizabeth westchnê³a.- On by³ jednak przekonany, ¿e coœ siê dzieje.- To paranoja.Elizabeth wpatrywa³a siê w fotografiê.Hans by³ na pla¿y.Nad g³ow¹ trzyma³pi³kê.Tu¿ za nim ros³a palma, a dalej widaæ by³o ocean.Mia³a wra¿enie, ¿efotografia za chwilê siê poruszy, palma zacznie uginaæ siê na wietrze, a Hanszawo³a do niej ch³opiêcym g³osem.Poczu³a znów na sobie d³oñ Rosê Annê.- Nie obwiniaj siê, Elizabeth.Musisz siê z tym pogodziæ.Ja próbujê.Nie mog³a.Ktoœ spowodowa³ wypadek Hansa.Czu³a to przez skórê.Jeœli nie Yvette, to kto?Wyspa ViequesTo, ¿e Peter prze¿y³, by³o cudem, który poci¹gn¹³ za sob¹ nastêpne.Pozakilkoma nieskomplikowanymi krwotokami jego cia³o by³o w dobrej kondycji.Badania tomograficzne nie wy­kaza³y jakichkolwiek zmian w mózgu.Cia³ofunkcjonowa³o prawid³owo, odruchy by³y w normie.To pozwala³o wnios­kowaæ, ¿emózg pozosta³ nieuszkodzony.Na podstawie tego, co na razie byli w staniestwierdziæ Wolfe i jego asystenci, wszystkie po³¹czenia trzyma³y i przekazywa³ysygna³y tak p³ynnie, jakby to by³ ten sam organizm.Mózg przetrwa³skom­plikowany zabieg, a cia³o przeszczep.Wolfe, cytuj¹c Mary Shelley,powiedzia³, ¿e wynik jest elektryzuj¹cy.Henderson przysy³a³ codziennie kwiatyi szampana.Wolfe zarz¹dzi³, by przerwano podawanie Peterowi leków utrzymuj¹cych go wstanie œpi¹czki ju¿ po pierwszym tygodniu.Po dwóch dniach EEG wykazywa³oznaczn¹ aktywnoœæ mózgu.Barrola zaordynowa³ kroplówkê z valium, w razie gdyby by³y jakieœ problemynatury psychicznej po przebudzeniu, lecz nic nie œwiadczy³o o najmniejszympodra¿nieniu.Odczyty by³y w normie.Od³¹czono Petera od wszystkich aparatów wspomagaj¹cych funkcje ¿yciowe, pozapodawaniem tlenu.Grupa anestezjologów przesta³a czekaæ w pogotowiu.Wszys­cy pracownicyStowarzyszenia Fontanna, z wyj¹tkiem ochrony budynku, mogli wreszcie zrobiæsobie przerwê i odpocz¹æ po kilku tygodniach ciê¿kiej pracy.W tym czasie Wolfe, Beatrice i Barrola czekali, co siê wydarzy, trzymaj¹c nazmianê wartê u boku Petera.Nie chcieli zapeszyæ.Byli przygotowani nanajgorsze.A jednak cuda zdarza³y siê codziennie.Mózg Petera zdawa³ siê szybko godziæ z nowym œrodowis­kiem.Fale by³y coraz¿wawsze, a¿ osi¹gnê³y normalny stan dla osoby œpi¹cej.Elektrody przyczepionedo powiek rejest­rowa³y REM.Wskazywa³y, ¿e Peter ma jakieœ wyobra¿enia i sny.¯y³ i smacznie sobie spa³.Mimo to miêdzy nim a zwyk³ym œpiochem by³a jedna zasad­nicza ró¿nica - nadranem nie otwiera³ oczu.Po piêciu dniach Wolfe zacz¹³ siê niecierpliwiæ.- Powinien ju¿ siê obudziæ - mrukn¹³.Widz¹c krew odp³ywaj¹c¹ z twarzyBeatrice, po¿a³owa³ swych s³Ã³w.Podob­nie jak Peter, którego chwilowozastêpowa³, nie znosi³ sprawiaæ jej bólu.Zdecydowa³ siê na zastrzyki pobudzaj¹ce, ale bez oczeki­wanego rezultatu.Potempróbowali ha³asowaæ, dotykaæ, a nawet policzkowaæ Petera.Niczego nieosi¹gnêli.Beatrice czyta³a mu Lewisa Carrolla, jej ulubionego autora, iThomasa Pynchona, ulubionego autora Petera.Nic.Opisywa³a ka¿dy hotel, wktórym mieszkali na wakacjach, a kiedy Wolfe'a nie by³o w pokoju, szczegó³y ichpo¿ycia intymnego.Nic.Puszczali mu Haydna, którego Peter wola³ od Mozarta, iOrnette Coleman, której nie znosi³.Nic.- Jak d³ugo bêdziesz czeka³? - zapyta³a Beatrice po trzech tygodniach, kiedyjej obawy przerodzi³y siê w przera¿enie.- To nie moja decyzja - odpar³ Wolfe.Wiedzia³, ¿e sprawdza³a jego lojalnoœæ, jakby czu³a, ¿e poza Peterem mia³jeszcze coœ w zanadrzu.Ale w tej chwili nie dysponowa³ innym obiektem doeksperymentów i myœla³ tylko o przetrwaniu organizmu le¿¹cego przed nim.- Chcesz od³¹czyæ aparaturê, prawda? - zada³a mu py­tanie, spogl¹daj¹c jak myszzapêdzona w k¹t.Popatrzy³ na ni¹ z ca³¹ dobroci¹, na jak¹ by³o go staæ.- Beatrice.Nie ma go od czego od³¹czaæ.A dostarczanie mu po¿ywienia nale¿y donaszych obowi¹zków.- Freddy - powiedzia³a, mrugaj¹c i odwracaj¹c siê od monitorów - to ty jesteœbez serca, a nie Henderson.- Zgadzam siê z tob¹ - oœwiadczy³ Wolfe - ale Peter jest w dobrym stanie i niezamierzamy go porzuciæ.- Mimo to.- us³yszeli za plecami g³os Alexa, który zastêpowa³ Barrolê,przeprowadzaj¹cego w³aœnie powa¿n¹ ope­racjê w kraju -.kto ciê pozwie dos¹du, jeœli pacjent umrze?- Alex - zareagowa³ spokojnie Wolfe - wystarczy.Jego wnuk spojrza³ na Petera ipotar³ brodê.- Mo¿e on siê boi obudziæ - powiedzia³, ignoruj¹c fakt, ¿e dziadek wyraŸniepoczerwienia³.- Co to znaczy? - zapyta³a ³agodnie Beatrice.- Nie zachêcaj go - ostrzeg³ Wolfe.- Czego siê boi? - nalega³a Beatrice.Alex podsun¹³ jej palec pod nos i rzek³:- Boi siê tego, co go tu czeka.Ja bym siê ba³.Mia³ umrzeæ.By³ na to gotów, apotem wy daliœcie mu propozycjê nie do odrzucenia.- Przygl¹da³ im siêniewinnym wzrokiem.- Mo­¿e nie chce do was do³¹czyæ.Diabli wiedz¹, czegoza¿¹dacie w zamian.Patrzyli na niego zaskoczeni.Uniós³ rêce.- Przepraszam, wydziwiam.Na czole Wolfe'a pojawi³a siê nabrzmia³a ¿y³a.Wpatrywa³ siê w swego wnuka.- Alex, mo¿esz ju¿ iœæ - rzuci³.- To tylko taki pomys³ - odpar³ ch³opak i wzruszy³ ramionami.Pomacha³ im iskierowa³ siê do wyjœcia.- Chce­cie kawy? - zatrzyma³ siê w progu.Potem znowuwzruszy³ ramionami i wyszed³.Beatrice odwróci³a siê do Wolfe'a.- Mo¿e on ma racjê - powiedzia³a.- Nie widzê w tym ¿adnego sensu - mrukn¹³.- Wiêc o co chodzi? Dlaczego Peter siê nie budzi?- Nie wiem - odpar³, uœwiadamiaj¹c sobie jednoczeœnie, ¿e Beatrice zaczyna mudzia³aæ na nerwy.- To nie jest odpowiedŸ! - krzyknê³a Beatrice.- Chcê z powrotem mego mê¿a!Wolfe poblad³.Czy to mo¿liwe, ¿e nagle zapragn¹³ gdzieœ w g³êbi duszy, ¿ebyPeter siê nie obudzi³? Absurd.Jeœli on umrze, poniosê pora¿kê.Ca³a reszta todziecinne bzdury.- Nie ma tu dobrych i z³ych odpowiedzi - przekonywa³, czuj¹c, ¿e traci pewnoœæsiebie.- Zrobimy wszystko, co w naszej mocy.Tyle ju¿ w to w³o¿yliœmy, ¿eszaleñstwem by³oby zrezygnowaæ.- Och, rozumiem - stwierdzi³a Beatrice - chodzi o pie­ni¹dze.- Nie to mia³em na myœli - zaprotestowa³.- Wszyscy w³o¿yliœmy w to wielewysi³ku.fizycznego, intelektualnego i emocjonalnego, zw³aszcza Peter.Jego¿ycie jest kwesti¹ najwa¿niejsz¹, to nie podlega dyskusji.- Nie, Freddy.Widzê w tym bardziej z³o¿ony problem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •