[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A co z Regisem? - zapyta³ Bruenora Drizzt.- Pozna³eœ jego motywy podjêciatej wêdrówki? Mo¿e to jego upodobanie do g³êbokiego po kostki b³ota, którewci¹ga jego ma³e nogi po kolana?Bruenor przesta³ siê œmiaæ i bada³ reakcjê halflinga na pytanie drowa.- Nie, nie odkry³em - odpar³ powa¿nie po kilku chwilach.- Wiem tylko jedno:jeœli Pasibrzuch wybra³ drogê, to znaczy, ¿e woli b³oto i orki do tego copozostawi³ za sob¹.- Bruenor spojrza³ na swego ma³ego przyjaciela, szukaj¹cznów czegoœ, co móg³by odkryæ w odpowiedzi halflinga.Regis mia³ g³owê pochylon¹, patrz¹c na swe okryte futerkiem nogi, widoczne poraz pierwszy od wielu miesiêcy pod zmniejszaj¹cym siê nawisem brzucha, gdyorali gêste fale zieleni.Zabójca, Entreri by³ oddalony o ca³y œwiat, myœla³.Anie mia³ zamiaru pchaæ siê w niebezpieczeñstwo, którego mo¿na by³o unikn¹æ.Po kilku milach wêdrówki wzd³u¿ rzeki natrafili na pierwsze rozwidlenie, gdziewlewa³ swoje wody Surbrin, z pó³nocnego wschodu, do g³Ã³wnego nurtu pó³nocnegoramienia dorzecza wielkiej rzeki.Towarzysze szukali sposobu przebycia wiêkszejrzeki, Desarin, i dotarcia do ma³ej doliny po³o¿onej miêdzy ni¹ a Surbrin.Nesme, nastêpny i ostatni przystanek przed Silverymoon, le¿a³o dalej wzd³u¿Surbrin i choæ miasto po³o¿one by³o na wschodnim brzegu rzeki, przyjaciele,id¹c za rad¹ Harkle Harpella, postanowili przedostaæ siê na zachodni brzeg, abyunikn¹æ niebezpieczeñstw czyhaj¹cych w Evermoors.Przebyli Dessarin bezwiêkszych trudnoœci dziêki niewiarygodnej zrêcznoœci drowa, który wbieg³ nazwisaj¹c¹ nad wod¹ ga³¹Ÿ drzewa i przeskoczy³ na podobn¹ ga³¹Ÿ drzewa rosn¹cegona drugim brzegu.Wkrótce potem wszyscy z ³atwoœci¹ wêdrowali wzd³u¿ Surbrin,ciesz¹c siê s³oñcem, ciep³ym wiatrem i nie koñcz¹c¹ siê pieœni¹ rzeki.Drizztowi uda³o siê nawet ustrzeliæ z ³uku jelenia, daj¹c perspektywêwyœmienitej kolacji z dziczyzny i zaopatrzenia na dalsz¹ drogê.Rozbili obóz nad rzek¹, w œwietle gwiazd widocznym po raz pierwszy od czterechnocy, siedzieli wokó³ ogniska i s³uchali opowieœci Bruenora, o srebrnychhallach i cudach, jakie znajd¹ na koñcu drogi.Jednak pogoda nocy nie zosta³apogod¹ poranka, gdy¿ przyjaciele zostali obudzeni przez odg³osy bitwy.Wulfgarwspi¹³ siê natychmiast na najbli¿sze drzewo, aby dowiedzieæ siê, kim s¹walcz¹cy.- JeŸdŸcy! - krzykn¹³, zeskakuj¹c i wyci¹gn¹³ swój m³ot bojowy, zanim wyl¹dowa³na ziemi.- Niektórzy ju¿ polegli! Walcz¹ z potworami jakich nie znam! -Pobieg³ na pó³noc, z nastêpuj¹cym mu na piêty Bruenorem i Drizztem okr¹¿aj¹cymz flanki, wzd³u¿ rzeki.Mniej entuzjastycznie nastawiony Regis trzyma³ siê zty³u, wyci¹gn¹wszy sw¹ ma³¹ maczugê, lecz twardo przygotowany do otwartejbitwy.Wulfgar dotar³ pierwszy na scenê wydarzeñ.Siedmiu jeŸdŸców nadal siê trzyma³o,na pró¿no usi³uj¹c ustawiæ swe konie w linii obronnej.Stworzenia, z którymiwalczyli by³y szybkie i nie ba³y siê biegaæ pod tratuj¹cymi nogami, abywskakiwaæ na konie.Potwory mia³y tylko oko³o trzech stóp wysokoœci, z dwakroæd³u¿szymi rêkami.Przypomina³y ma³e drzewka, chocia¿ niezaprzeczalnie ¿ywe,grzmoc¹ce swymi podobnymi do dr¹gów ramionami lub, jak siê o tym przekona³jeden z jeŸdŸców w chwili, gdy Wulfgar do³¹czy³ do walki, owijaj¹ce swymigiêtkimi koñczynami przeciwnika, aby œci¹gn¹æ go z konia.Wulfgar wtoczy³ siêmiêdzy dwa stwory, zwalaj¹c je kopniakami i rzuci³ siê na tego, który dopieroco œci¹gn¹³ jeŸdŸca.Barbarzyñca nie doceni³ jednak stwora, gdy¿ jego podobnedo korzeni nogi szybko znalaz³y oparcie, a d³ugie ramiona chwyci³y go z ty³uzanim zd¹¿y³ zrobiæ dwa kroki, zahaczaj¹c z obu stron i zatrzymuj¹c w biegu.Bruenor zaatakowa³ natychmiast.Topór krasnoluda wbi³ siê w jednego z potworów,rozszczepiaj¹c go poœrodku jak szczapê drewna, a trafi³ drugiego, odcinaj¹cwielki kawa³ jego tu³owia [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •