[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nastêpny dzieñ przyniós³ wiêcej dobrych wiadomoœci.Wkrótce po zwiniêciu obozuprzyjaciele zorientowali siê, ¿e zaszli dalej ni¿ przypuszczali w czasie burzy,gdy¿ krajobraz zmieni³ siê subtelnie, lecz zdecydowanie.Tam, gdzie wczeœniejziemia by³a zaledwie poroœniêta skrawkami rachitycznych chwastów, pokrytarzeczywistym morzem b³ota, ch³ostana deszczem, znajdowali teraz soczyste trawyi rozrzucone kêpy wi¹zów.Przekroczywszy ostatnie wzniesienie, potwierdziliswoje podejrzenia: przed nimi rozci¹ga³a siê Dolina Dessarin.Kilka mil dalej,nabrzmia³e od wiosennych roztopów i ostatniej burzy, toczy³o swe wody ramiêwielkiej rzeki, p³yn¹cej równolegle do kierunku ich wêdrówki na po³udnie.D³ugazima panowa³a w tej krainie, lecz gdy w koñcu zakwitnie, tutejsze roœlinywystrzel¹ w czasie swego krótkiego sezonu w sposób nie spotykany gdzie indziejna œwiecie.Przyjació³ otacza³y bogate barwy wiosny, gdy schodzili zboczem wkierunku rzeki.Dywan trawy by³ tak gruby, ¿e zdjêli buty i wêdrowali bosoprzez g¹bczast¹ miêkkoœæ.Witalnoœæ tutaj by³a naprawdê oczywista i zaraŸliwa.- Powinniœcie widzieæ halle - zauwa¿y³ Bruenor, tkniêty nag³ym impulsem.- ¯y³ynajczystszego mithrilu szersze ni¿ d³oñ! Potoki srebra, których piêknoprzewy¿szaj¹ tylko dzie³a wykonane z nich rêk¹ krasnoludów.- Têsknota za tym widokiem pcha nas naprzód mimo wszystkich trudnoœci - odpar³Drizzt.- Ba! - parskn¹³ dobrodusznie Bruenor.- Jesteœ tu, gdy¿ u¿y³em sztuczki,elfie.Poszed³eœ, aby powstrzymaæ mnie przed t¹ przygod¹!Wulfgar rozeœmia³ siê.By³ obecny przy k³amstwie, które sk³oni³o Drizzta dowziêcia udzia³u w wyprawie.Po wielkiej bitwie z Akarem Kessellem w Dekapolis,Bruenor uda³, ¿e odniós³ œmierteln¹ ranê i na ³o¿u œmierci b³aga³ drowa, abypowêdrowa³ z nim do jego prastarej ojczyzny.Myœl¹c ¿e krasnolud wydajeostatnie tchnienie, Drizzt nie móg³ odmówiæ.- A ty! - rykn¹³ Bruenor do Wulfgara.- Wiem dlaczego poszed³eœ, nawet gdytwoja czaszka jest za gruba, aby to zrozumieæ!- B³agam, powiedz mi - odpar³ Wulfgar z uœmiechem.- Uciekasz! Ale nie mo¿esz od tego uciec! - krzykn¹³ krasnolud.Weso³oœæWulfgara zamieni³a siê w konfuzjê.- Straszy go zjawa dziewczyny, elfie - wyjaœni³ Drizztowi Bruenor.- Catti-briez³apa³a go w sieæ, której nie mog¹ rozerwaæ nawet jego miêœnie!Wulfgar rozeœmia³ siê na tê wyra¿on¹ bez os³onek aluzjê, wcale przy tym nieobra¿aj¹c siê.Lecz w obrazach wyzwolonych przez Bruenora, wspomnieniachwidoków zachodu s³oñca na Kelvin's Cairn, czy godzin spêdzonych na rozmowach nawzniesieniu zwanym Wzniesieniem Bruenora, m³ody barbarzyñca znalaz³ niepokoj¹ceziarno prawdy w obserwacji krasnoluda.- A co z Regisem? - zapyta³ Bruenora Drizzt.- Pozna³eœ jego motywy podjêciatej wêdrówki? Mo¿e to jego upodobanie do g³êbokiego po kostki b³ota, którewci¹ga jego ma³e nogi po kolana?Bruenor przesta³ siê œmiaæ i bada³ reakcjê halflinga na pytanie drowa.- Nie, nie odkry³em - odpar³ powa¿nie po kilku chwilach.- Wiem tylko jedno:jeœli Pasibrzuch wybra³ drogê, to znaczy, ¿e woli b³oto i orki do tego copozostawi³ za sob¹.- Bruenor spojrza³ na swego ma³ego przyjaciela, szukaj¹cznów czegoœ, co móg³by odkryæ w odpowiedzi halflinga.Regis mia³ g³owê pochylon¹, patrz¹c na swe okryte futerkiem nogi, widoczne poraz pierwszy od wielu miesiêcy pod zmniejszaj¹cym siê nawisem brzucha, gdyorali gêste fale zieleni.Zabójca, Entreri by³ oddalony o ca³y œwiat, myœla³.Anie mia³ zamiaru pchaæ siê w niebezpieczeñstwo, którego mo¿na by³o unikn¹æ.Po kilku milach wêdrówki wzd³u¿ rzeki natrafili na pierwsze rozwidlenie, gdziewlewa³ swoje wody Surbrin, z pó³nocnego wschodu, do g³Ã³wnego nurtu pó³nocnegoramienia dorzecza wielkiej rzeki.Towarzysze szukali sposobu przebycia wiêkszejrzeki, Desarin, i dotarcia do ma³ej doliny po³o¿onej miêdzy ni¹ a Surbrin.Nesme, nastêpny i ostatni przystanek przed Silverymoon, le¿a³o dalej wzd³u¿Surbrin i choæ miasto po³o¿one by³o na wschodnim brzegu rzeki, przyjaciele,id¹c za rad¹ Harkle Harpella, postanowili przedostaæ siê na zachodni brzeg, abyunikn¹æ niebezpieczeñstw czyhaj¹cych w Evermoors.Przebyli Dessarin bezwiêkszych trudnoœci dziêki niewiarygodnej zrêcznoœci drowa, który wbieg³ nazwisaj¹c¹ nad wod¹ ga³¹Ÿ drzewa i przeskoczy³ na podobn¹ ga³¹Ÿ drzewa rosn¹cegona drugim brzegu.Wkrótce potem wszyscy z ³atwoœci¹ wêdrowali wzd³u¿ Surbrin,ciesz¹c siê s³oñcem, ciep³ym wiatrem i nie koñcz¹c¹ siê pieœni¹ rzeki.Drizztowi uda³o siê nawet ustrzeliæ z ³uku jelenia, daj¹c perspektywêwyœmienitej kolacji z dziczyzny i zaopatrzenia na dalsz¹ drogê.Rozbili obóz nad rzek¹, w œwietle gwiazd widocznym po raz pierwszy od czterechnocy, siedzieli wokó³ ogniska i s³uchali opowieœci Bruenora, o srebrnychhallach i cudach, jakie znajd¹ na koñcu drogi.Jednak pogoda nocy nie zosta³apogod¹ poranka, gdy¿ przyjaciele zostali obudzeni przez odg³osy bitwy.Wulfgarwspi¹³ siê natychmiast na najbli¿sze drzewo, aby dowiedzieæ siê, kim s¹walcz¹cy.- JeŸdŸcy! - krzykn¹³, zeskakuj¹c i wyci¹gn¹³ swój m³ot bojowy, zanim wyl¹dowa³na ziemi.- Niektórzy ju¿ polegli! Walcz¹ z potworami jakich nie znam! -Pobieg³ na pó³noc, z nastêpuj¹cym mu na piêty Bruenorem i Drizztem okr¹¿aj¹cymz flanki, wzd³u¿ rzeki.Mniej entuzjastycznie nastawiony Regis trzyma³ siê zty³u, wyci¹gn¹wszy sw¹ ma³¹ maczugê, lecz twardo przygotowany do otwartejbitwy.Wulfgar dotar³ pierwszy na scenê wydarzeñ.Siedmiu jeŸdŸców nadal siê trzyma³o,na pró¿no usi³uj¹c ustawiæ swe konie w linii obronnej.Stworzenia, z którymiwalczyli by³y szybkie i nie ba³y siê biegaæ pod tratuj¹cymi nogami, abywskakiwaæ na konie.Potwory mia³y tylko oko³o trzech stóp wysokoœci, z dwakroæd³u¿szymi rêkami.Przypomina³y ma³e drzewka, chocia¿ niezaprzeczalnie ¿ywe,grzmoc¹ce swymi podobnymi do dr¹gów ramionami lub, jak siê o tym przekona³jeden z jeŸdŸców w chwili, gdy Wulfgar do³¹czy³ do walki, owijaj¹ce swymigiêtkimi koñczynami przeciwnika, aby œci¹gn¹æ go z konia.Wulfgar wtoczy³ siêmiêdzy dwa stwory, zwalaj¹c je kopniakami i rzuci³ siê na tego, który dopieroco œci¹gn¹³ jeŸdŸca.Barbarzyñca nie doceni³ jednak stwora, gdy¿ jego podobnedo korzeni nogi szybko znalaz³y oparcie, a d³ugie ramiona chwyci³y go z ty³uzanim zd¹¿y³ zrobiæ dwa kroki, zahaczaj¹c z obu stron i zatrzymuj¹c w biegu.Bruenor zaatakowa³ natychmiast.Topór krasnoluda wbi³ siê w jednego z potworów,rozszczepiaj¹c go poœrodku jak szczapê drewna, a trafi³ drugiego, odcinaj¹cwielki kawa³ jego tu³owia.Drizzt równie¿ w³¹czy³ siê do walki, chêtnie leczpowœci¹gliwie, jak zawsze, opanowany wyczuciem, które utrzyma³o go przy ¿yciu wsetkach takich spotkañ.Ruszy³ pod nawis brzegu, gdzie znalaz³ rozklekotanymost z pni drzew, spinaj¹cy oba brzegi Surbrin.Zbudowa³y go potwory, jaks¹dzi³ Drizzt; najwidoczniej nie by³y one bezmyœlnymi bestiami.Drizzt wspi¹³ siê na brzeg.JeŸdŸcy galopowali wokó³ niespodziewanych posi³ków,lecz jeden z nich, dok³adnie przed nim, zosta³ owiniêty przez monstrum iœci¹gniêty z konia.Widz¹c podobn¹ do drzew naturê niesamowitych przeciwników,Drizzt zrozumia³, dlaczego wszyscy jeŸdŸcy walcz¹ toporami i zastanowi³ siê,jak u¿yteczne bêd¹ jego w¹skie jatagany.Lecz nie waha³ siê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •