[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To ju¿ zale¿y od nich.Chcê tylkopowiedzieæ, ¿e nie wolno ci zaczynaæ od pocz¹t­ku.Przegra³aœ.- Wiesz przecie¿, ¿e Weatherwaxówny nigdy nie przegrywaj¹.- Jedna z nich nauczy siê tej nocy.- Przecie¿ my istniejemy poza opowieœciami - próbowa³a t³u­maczyæ Lily.-Ja,poniewa¿.jestem medium, poprzez które siê dziej¹, a ty, poniewa¿ z nimiwalczysz.Istniejemy poœrodku.Jeste­œmy wolne.Z ty³u rozleg³ siê jakiœ dŸwiêk.Znad krêtych schodów wynurzy­³y siê twarzeMagrat i niani Ogg.- Potrzebna ci pomoc, Esme? - zapyta³a czujnie niania.Lily parsknê³a œmiechem.- To twoje wê¿e, Esme! A wiesz - doda³a - tak naprawdê jesteœ taka sama jak ja.Nie wiedzia³aœ o tym? Ani jedna myœl nie przemknê³a mi przez g³owê, której tytak¿e nie pomyœla³aœ.Nie dokona-lam ¿adnego czynu, którego ty byœ nierozwa¿a³a.Ale zawsze bra­kowa³o ci odwagi.Na tym polega ró¿nica miêdzy takimiludŸmi jak ja a takimi jak ty.My mamy odwagê, by zrobiæ to, o czym wy tylkomarzycie.- Tak? - oburzy³a siê babcia.- Tak uwa¿asz? S¹dzisz, ¿e tylko marzê?Lily poruszy³a palcem.Magrat, szarpi¹c siê, wyfrunê³a z klatki schodowej.Gor¹czkowo wymachiwa³a ró¿d¿k¹.- To mi siê podoba - stwierdzi³a Lily.- Ludzie, którzy czegoœ sobie ¿ycz¹.Janigdy w ¿yciu niczego sobie nie ¿yczy³am.Zawsze sprawia³am, by rzeczy siêzdarza³y.To daje wiêcej satysfakcji.Magrat zacisnê³a zêby.- Na pewno nie wygl¹da³abym dobrze jako dynia - powiedzia­³a Lily.I odniechcenia machnê³a rêk¹.Magrat wzlecia³a wy¿ej.- By³abyœ zdziwiona tym, co potrafiê - mówi³a wolno Lily, gdy najm³odszaczarownica sunê³a g³adko ponad kamieniami.- Powin­naœ spróbowaæ luster, Esme.Czyni¹ cuda dla duszy.Pozwoli³am prze­¿yæ tej kobiecie z bagna tylko dlatego,¿e jej nienawiœæ dodawa³a mi wigoru.Wiesz, ¿e lubiê byæ znienawidzona.Wiesz otym, na pewno.To rodzaj szacunku.Dowodzi posiadania wp³ywu.Jest jak zimnak¹­piel w upalny dzieñ.Kiedy g³upi ludzie s¹ bezsilni, a ich wysi³ki da­remne,kiedy zostaj¹ pobici i nie maj¹ ju¿ nic prócz ziej¹cej jamy kwasu, jak¹ s¹ ich¿o³¹dki.có¿, muszê przyznaæ, ¿e ich nienawiœæ jest jak modlitwa.Aopowieœci.Mkn¹æ na opowieœciach.wypo¿yczaæ od nich moc.czuæ ichwsparcie.znajdowaæ ciê w ich ukrytym ser­cu.Czy mo¿esz to zrozumieæ? Têczyst¹ rozkosz obserwowania, jak powtarza siê wzorzec? Zawsze lubi³am wzorce.Aprzy okazji, jeœli ta Ogg nadal bêdzie próbowa³a przekraœæ mi siê za plecy,naprawdê pozwolê twojej m³odej przyjació³ce przep³yn¹æ nad dziedziniec, apo­tem, Esme, potem mogê przestaæ siê ni¹ interesowaæ.- Spacerowa³am tylko - oœwiadczy³a niania Ogg.- To chyba nie jest zabronione?- Zmieni³aœ opowieœæ na swój sposób, a teraz ja zamierzam zmieniæ j¹ na swój -mówi³a dalej Lily.- A potem znowu.Ty mu­sisz tylko odejœæ.Po prostu odejdŸ.Przecie¿ nie ma znaczenia, co siê tu dzieje.To dalekie miasto, o którym prawienic nie wiesz.Nie jestem ca³kiem pewna, czy zdo³am ciê przechytrzyæ.Ale tedwie.Brakuje im tego, co najwa¿niejsze.Mog³abym przerobiæ je na d¿em.Mamnadziejê, ¿e zdajesz sobie z tego sprawê.A zatem dziœ wieczo­rem proponujê, byWeatherwaxówna nauczy³a siê przegrywaæ.Babcia milcza³a przez chwilê, wsparta o bezu¿yteczn¹ miot³ê.- Zgoda - powiedzia³a wreszcie.- Postaw j¹ na ziemi.A wtedy powiem, ¿ewygra³aœ.- Chcia³abym w to uwierzyæ.Ale zaraz.Przecie¿ ty jesteœ t¹ dobr¹, tak?Musisz dotrzymywaæ s³owa.- Popatrz na mnie - rzek³a babcia.Podesz³a do parapetu i spoj­rza³a w dó³.Dwubarwny ksiê¿yc œwieci³ dostatecznie jasno, by uka­zaæ k³êby mg³y,otaczaj¹cej pa³ac niczym morze.- Magrat.Gytho.Przepraszam was.Lily,wygra³aœ.Nic nie mogê poradziæ.Skoczy³a.Niania Ogg rzuci³a siê do przodu i wyjrza³a za krawêdŸ.Zd¹­¿y³a jeszczezobaczyæ znikaj¹c¹ w mgle niewyraŸn¹ figurkê.Wszystkie trzy pozosta³e na wie¿y odetchnê³y g³oœno.- To sztuczka - stwierdzi³a Lily.- ¯eby odwróciæ moj¹ uwagê.- Wcale nie! - wrzasnê³a Magrat, opadaj¹c na kamienie.- Przecie¿ mia³a miot³ê.- Ta miot³a nie dzia³a! Nie mo¿na jej uruchomiæ! - krzyknê³a niania.- Nodobrze - powiedzia³a groŸnym tonem.- Zaraz zetrê ci z buŸki ten zadowolonyuœmieszek.Znieruchomia³a, kiedy srebrzysty ból przeszy³ jej cia³o.Lily zaœmia³a siê.- A wiêc to prawda? - spyta³a.- Tak, widzê to w waszych twa­rzach.Esme mia³adoœæ rozumu i pojê³a, ¿e nie mo¿e wygraæ.Nie b¹dŸcie g³upie.I proszê przestaæmachaæ na mnie t¹ g³upi¹ ró¿d¿­k¹, panno Garlick.Stara Dezyderata ju¿ dawno bymnie pokona³a, gdyby tylko mog³a.Ludzie niczego nie rozumiej¹.- Powinnyœmy iœæ na dó³ - powiedzia³a Magrat.- Ona mo¿e gdzieœ le¿y.- No w³aœnie.B¹dŸcie dobre.To wam dobrze wychodzi - rzu­ci³a Lily, kiedybieg³y w kierunku schodów.- Ale wrócimy - zagrozi³a niania Ogg.- Choæbyœmy mia³y za­mieszkaæ na bagnie zpani¹ Gogol i ¿ywiæ siê ³ebkami wê¿y.- Oczywiœcie.- Lily unios³a brew.- O tym przecie¿ mówi³am.Takie osoby s¹zawsze potrzebne.W przeciwnym razie cz³owiek nie by³by pewny, ¿e coœ robi.Takie osoby to metoda prowadzenia ra­chunków.Przygl¹da³a siê, jak znikaj¹ na schodach.Wiatr dmuchn¹³ nad wie¿¹.Lily unios³a brzeg sukni i podesz³a na krawêdŸ, sk¹dmog³a widzieæ strzêpy mg³y p³yn¹ce ponad da­chami w dole.Z daleka dobiega³amuzyka - to karnawa³owy koro­wód wi³ siê po ulicach.Wkrótce nadejdzie pó³noc.Prawdziwa pó³noc, a nie ta fa³szo­wana wersjawywo³ana przez jak¹œ staruchê ³a¿¹c¹ po zegarze.Lily spróbowa³a dojrzeæ coœ w mroku u stóp wie¿y.- Doprawdy, Esme - szepnê³a - za mocno wziê³aœ sobie do ser­ca tê przegran¹.***Niania dogoni³a Magrat zbiegaj¹c¹ po spiralnych scho­dach.- Zwolnij trochê -powiedzia³a.- Ale ona mo¿e byæ ranna.- Ty te¿, jeœli siê potkniesz.Zreszt¹ nie s¹dzê, ¿eby Esme le¿a­³a gdzieœ jakobezw³adny och³ap.Nie w taki sposób odejdzie.Moim zdaniem zrobi³a to dlatego,¿eby Lily o nas zapomnia³a i nie próbo­wa³a niczego nam zrobiæ.Pewnie uzna³a,¿e jesteœmy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •