[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przejecha³aprzez pas zieleni, przeciê³a s¹siedni¹ jezdniê i skrêci³a na zjazd zautostrady.Na szczycie zjazdu napotka³a mur samochodów.Wysiad³a, pobieg³a przez deszcz izobaczy³a, jak voxan przyspiesza, jak pêdzi pod pr¹d miêdzy rzêdami samochodówi ciê¿arówek.Bourne prowadzi³ po mistrzowsku, ale jak d³ugo móg³ kontynuowaæte akrobacje?Motocykl znikn¹³ za srebrzystym owalem wielkiej cysterny.S¹siednim pasemmknê³a olbrzymia osiemnastoko³owa ciê¿arówka i Berard wstrzyma³a oddech.Us³ysza³a przenikliwy zgrzyt i pisk hamulców pneumatycznych.Voxan uderzy³prosto w potê¿n¹ ch³odnicê osiemnastoko³owca! Rozleg³ siê og³uszaj¹cy huk i naautostradzie buchnê³y oleiste p³omienie.Rozdzia³ 12Jason dostrzeg³ coœ, co zwyk³ nazywaæ szczêœliwym zbiegiem okolicznoœci.Pêdzi³pod pr¹d ¿Ã³³t¹ lini¹ rozdzielaj¹c¹ dwa pasy jezdni.Po prawej stronie mia³cysternê, po lewej, nieco z przodu, potê¿n¹ osiemnastoko³ow¹ ciê¿arówkê.Wybór?Instynktowny: nie by³o czasu do namys³u.Skupi³ ca³¹ uwagê, rozluŸni³ miêœnie.Podniós³ obie nogi i przez chwilê balansowa³ na siedzeniu motocykla,przytrzymuj¹c siê kierownicy lew¹ rêk¹.Skrêci³ prosto na ciê¿arówkê, puœci³kierownicê, praw¹ rêk¹ chwyci³ szczebel metalowej drabinki na i okr¹g³ym bokucysterny, co momentalnie zerwa³o go z motocykla.Drabinka by³a mokra od deszczui palce omal nie zeœlizgnê³y mu siê ze szczebla.Niewiele brakowa³o, ¿eby pêdpowietrza zdmuchn¹³ go jak such¹ ga³¹zkê.£zawi³y mu oczy i potwornie bola³oramiê, które nadwerê¿y³, zwisaj¹c z luku samolotowej ³adowni.Chwyci³ szczebeldrug¹ rêk¹, mocno zacisn¹³ palce i w chwili, gdy ca³ym cia³em przywar³ dodrabinki, voxan wpad³ na rozpêdzon¹ ciê¿arówkê.Cysterna zadygota³a, zako³ysa³a siê na potê¿nych amortyzatorach, prze- mknê³aprzez kulê ognia i popêdzi³a dalej.Jechali na po³udnie, w kierunku Orly.Kuwolnoœci.Na to, ¿e Martin Lindros zrobi³ szybk¹ karierê, wspinaj¹c siê po œliskim zboczuna sam szczyt piramidy CIA, by w koñcu zostaæ jej wicedyrektorem, z³o¿y³o siêwiele czynników.By³ inteligentny, ukoñczy³ w³aœciwe szko³y i nie traci³ zimnejkrwi w trudnych sytuacjach.Co wiêcej, dziêki niemal fotograficznej pamiêcipotrafi³ kierowaæ agencj¹ g³adko i bez k³opotów.Nie ma w¹tpliwoœci, ¿e by³y tosame plusy, niezbêdne w przypadku kogoœ, kto chce odnosiæ sukcesy jakowicedyrektor firmy.Ale Stary wybra³ go z o wiele wa¿niejszego powodu: Lindrosnie mia³ ojca.Dyrektor dobrze go zna³.Przez trzy lata s³u¿yli razem w Rosji i EuropieWschodniej - dopóki Lindros senior nie zgin¹³ w zamachu bombowym.Martin mia³wtedy dwadzieœcia lat i prze¿y³ wstrz¹s.To w³aœnie na pogrzebie, obserwuj¹cjego blad¹, œci¹gniêt¹ twarz, Stary doszed³ do wniosku, ¿e warto zarzuciæ naniego tê sam¹ sieæ, która tak bardzo zafascynowa³a jego ojca.£atwo go podszed³ Martin prze¿ywa³ ciê¿kie chwile.Poza tym jak zwyklebezb³êdny instynkt podszepn¹³ Staremu, ¿e ch³opak pa³a ¿¹dz¹ zemsty.Dlategogdy m³ody Lindros ukoñczy³ Yale, namówi³ go na studia w Georgetown.Zrobi³ to zdwóch powodów.Po pierwsze, dziêki temu poci¹gniêciu Lindros znalaz³ siê worbicie jego wp³ywów, po drugie, Stary móg³ teraz pokierowaæ jego karier¹.Osobiœcie zwerbowa³ go do firmy, osobiœcie nadzorowa³ ka¿d¹ fazê jegoszkolenia.A poniewa¿ chcia³ przywi¹zaæ go do siebie na sta³e, umo¿liwi³ mudokonanie zemsty, której Martin tak desperacko szuka³: poda³ mu nazwisko iadres terrorysty, konstruktora bomby, która zabi³a jego ojca.Martin wype³ni³ jego rozkazy co do joty, demonstruj¹c podziwu godne opanowanie,z jakim wpakowa³ kulê miêdzy oczy terrorysty.Czy na pewno on skonstruowa³ têbombê? Tego nie wiedzia³ nawet sam Stary.Ale co to za ró¿nica? Ostateczniefacet by³ terroryst¹ i swego czasu pod³o¿y³ wiele bomb.Teraz, gdy ju¿ nie ¿y³jednego sukinsyna mniej - Martin móg³ wreszcie spokojnie spaæ, wiedz¹c, ¿epomœci³ ojca.Wyrucha³ nas na cacy.- Lindros westchn¹³ ciê¿ko.- To on zadzwoni³ domiejskiej, kiedy zobaczy³ wasze radiowozy.Wiedzia³, ¿e nie macie prawa tambyæ, chyba ¿e z ramienia firmy.Taak.- Detektyw Harris z wirgiñskiej policji stanowej pokiwa³ g³ow¹ ipoci¹gn¹³ ³yk whisky.- Ale namierzy³y go ¿abojady.Mo¿e bêd¹ mieli wiêcejszczêœcia.¯abojady to ¿abojady - mrukn¹³ ponuro Lindros.Nawet oni coœ potrafi¹, nic?Siedzieli w barze przy Pennsylvania Avenue, o tej porze pe³nym studentówUniwersytetu Waszyngtona.Od ponad pó³ godziny Martin gapi³ siê na nagiebrzuchy, poprzek³uwane kolczykami pêpki, minispódniczki i jêdrne poœladkidziewcz¹t prawie dwadzieœcia lat m³odszych od niego.W ¿yciu ka¿dego faceta,myœla³, przychodzi taka chwila, ¿e patrzysz w lusterko wsteczne i nagle zdajeszsobie sprawê, ¿e jesteœ ju¿ stary.¯adna z tych dziewczyn nawet by na niego niespojrza³a.Nie wiedzia³y nawet, ¿e istnieje.Dlaczego nie mo¿na byæ m³odym przez ca³e ¿ycie?Harris parskn¹³ œmiechem i zamówi³ nastêpn¹ kolejkê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]