[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ósma piêæ, ósma piêæ, do szko³y biec macie chêæ.Nie trzasnê³y jednak ¿adnedrzwi, na wyk³adzinie nie zadudni³ odg³os miêkkich kroków.Na dworze pada³deszcz.Wisz¹ca na drzwiach pogodynka nuci³a cicho: Deszczu, deszczu, odejdŸproszê, dzieci, za³Ã³¿cie kalosze.Krople deszczu bêbni³y o szyby, odbijaj¹csiê echem w pustym domu.Na zewn¹trz zadŸwiêcza³ dzwonek.Drzwi gara¿u unios³y siê, ukazuj¹c czekaj¹cysamochód.Po d³u¿szym czasie opad³y ponownie.O ósmej trzydzieœci jajka zupe³nie zasch³y, a grzanki by³y twarde jak kamieñ.Aluminiowa ³opatka zsunê³a wszystko do zlewu, gdzie gor¹ca woda sp³uka³a je wg³¹b stalowego gard³a, które prze³knê³o resztki i po przetrawieniu wyplu³o doodleg³ego morza.Brudne naczynia po wizycie w zmywarce ukaza³y siê suche ib³yszcz¹ce.Kwadrans po dziewi¹tej! - zaœpiewa³ zegar.- Sprz¹taæ wszystkie k¹ty!Z maleñkich korytarzy w œcianach wypad³y stada mechanicznych myszy.W pokojachzaroi³o siê od miniaturowych zwierz¹tek-sprz¹taczy z gumy i metalu.Obija³y siêo krzes³a, krêc¹c w¹sikami, ugniata³y w³osie dywanu, wysysaj¹c zeñ ka¿dy, nawetnajmniejszy py³ek.Nagle, niczym tajemniczy i obcy najeŸdŸcy, zniknê³y w swoichnorach.Ich ró¿owe elektryczne oczy zgas³y.Dom by³ czysty.Dziesi¹ta.Zza chmur wyjrza³o s³oñce.Dom sta³ samotnie poœród gruzów ipopio³Ã³w.Z ca³ego miasta ocala³ on jeden.Nocami ruiny jarzy³y siêradioaktywnym blaskiem, widocznym na wiele mil.Kwadrans po dziesi¹tej.Zraszacze ogrodowe zawirowa³y niczym z³ociste fontanny,rozsiewaj¹c wokó³ jasne b³yski.Kropelki wody osiada³y na oknach, sp³ywa³y pozwêglonej zachodniej œcianie, niemal ca³kowicie opalonej z bia³ej farby.Naczarnej fasadzie odcina³o siê piêæ bia³ych plam.Oto sylwetka mê¿czyzny,kosz¹cego trawnik.Obok, jak na fotografii, kobieta schyla siê, aby zerwaækwiatek.Jeszcze dalej widnia³y kolejne postaci, na zawsze utrwalone w drewniew jednej potwornej chwili - ma³y ch³opczyk, unosz¹cy rêce; nad nim - kulaciœniêtej pi³ki, a naprzeciwko dziewczynka, gotowa z³apaæ pi³kê, która nigdynie dotknê³a ziemi.Tych piêæ plam farby - mê¿czyzna, kobieta, dzieci, pi³ka - to wszystko, cozosta³o z dawnej bia³ej œciany.Reszta zmieni³a siê w cienk¹ wartwê wêgla i¿u¿lu.M¿awka zraszacza wype³ni³a ogród rozb³yskami œwiat³a.Do tego dnia dom œwietnie sobie radzi³ z utrzymywaniem spokoju.Czujnie pyta³:- Kto tam ? Proszê podaæ has³o!- a nie otrzymawszy odpowiedzi od zb³¹kanychlisów i miaucz¹cych kotów, zatrzaskiwa³ okna i zaci¹ga³ rolety, broni¹c siêprzed intruzami niczym stara panna, w swej czujnoœci granicz¹cy z mechaniczn¹paranoj¹.Ka¿dy dŸwiêk wprawia³ go w stan gotowoœci.Jeœli wróbel choæby musn¹³ szybê,roleta unosi³a siê ze szczêkiem, p³osz¹c zdumionego goœcia.Nikt, nawet ptak,nie œmia³ tkn¹æ tego domu!Sam dom przypomina³ o³tarz z tysi¹cami kap³anów, ma³ych i du¿ych, gotowych nawszelkie skinienie.Lecz bogowie odeszli, choæ obrzêd religijny trwa³ dalej,bezsensowny, absurdalny.Dwunasta.Na werandzie zaskowycza³ pies.Drzwi frontowe rozpozna³y jego g³os i otwar³y siê.Pies, niegdyœ wielki imasywny, dziœ - wychudzony, pokryty wrzodami, krêci³ siê po domu, wszêdzieroznosz¹c b³oto.Tu¿ za nim œmiga³y myszy, wœciek³e, ¿e musz¹ usuwaæ kolejneœlady z dywanu, zagniewane z powodu dodatkowego k³opotu.Wystarczy³ bowiem nawet najdrobniejszy œmieæ, by klapy w œcianach otwar³y siê iwypad³y z nich miedziane szczury-sprz¹tacze.Ma³e stalowe szczêki chwyta³ydrobinkê py³u, w³osek b¹dŸ skrawek papieru i unosi³y go ze sob¹ w g³¹b nory.Tam, poch³oniêty przez rury, prowadz¹ce do piwnicy, gin¹³ w rozgrzanym brzuchupieca, który przycupn¹³ w mrocznym k¹cie pomieszczenia niczym z³owrogi bo¿ekBaal.Pies pobieg³ na górê, szczekaj¹c histerycznie pod ka¿dymi drzwiami.W koñcu,podobnie jak dom, poj¹³, ¿e zosta³a mu tylko cisza.Zacz¹³ wêszyæ w powietrzu, skrobi¹c w drzwi kuchenne.Za nimi piecyk szykowa³w³aœnie œwie¿e naleœniki; s³odka woñ ciasta i syropu rozesz³a siê po domu.Pies le¿a³ przy drzwiach; z jego pyska ciek³a rzadka piana, oczy p³onê³yniezdrowym ogniem.Po chwili zacz¹³ ganiaæ w kó³ko, gryz¹c w³asny ogon.Kilkarazy targnê³y nim konwulsje.Potem zdech³.Przez godzinê le¿a³ w salonie.Godzina druga - zaœpiewa³ g³os.Zwabione ulotn¹ woni¹ rozk³adu oddzia³y myszy ruszy³y do ataku, pomrukuj¹c nieg³oœniej ni¿ liœcie na wietrze.Kwadrans po drugiej.Pies znikn¹³.Piec w piwnicy rozjarzy³ siê nagle; z komina trysn¹³ snop iskier.Druga trzydzieœci piêæ.Ze œcian patio wystrzeli³y stoliki do bryd¿a.Karty z trzepotem opad³y na suknow deszczu kolorów i punktów [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •