[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pewnego dnia zjawi³ siê anio³.Nie by³ to anio³ Pañski, którego widzia³ naszczycie góry, lecz ten, który go strzeg³.Zna³ dobrze jego g³os.— Bóg wys³uchuje tych, którzy b³agaj¹ o ³askê zapomnienia dla nienawiœci, leczg³uchy jest na g³os tych, którzy chc¹ uciec przed mi³oœci¹.Ka¿dego dnia wieczerzali we trójkê.I jak Pan obieca³, nigdy nie brak³o m¹ki wdzbanie ani oliwy w bary³ce.Rzadko rozmawiali podczas posi³ków.Jednak pewnego wieczoru ch³opiec zapyta³:— Kto to jest prorok?— Prorok, to cz³owiek, który wci¹¿ s³ucha g³osów, jakie s³ysza³ bêd¹c dzieckiemi wci¹¿ im wierzy.Tym sposobem wie, co myœl¹ anio³owie.— Wiem, o czym mówisz — odpar³ ch³opiec.— Mam przyjació³, których nikt, próczmnie nie widzi.— Nie zapominaj o nich nigdy, choæby doroœli mówili ci, ¿e to niem¹dre.Dziêkinim bêdziesz zawsze wiedzia³, czego pragnie Bóg.— Poznam przysz³oœæ, jak babiloñscy wró¿bici — powiedzia³ ch³opiec.— Prorocy nie znaj¹ przysz³oœci.Przekazuj¹ jedynie s³owa, którymi wteraŸniejszoœci natchn¹³ ich Stwórca.Dlatego jestem tutaj i nie wiem, kiedywrócê do mego kraju.Pan nie powie mi tego dopóty, dopóki nie uzna zakonieczne.Oczy kobiety zasnu³ smutek.Tak, pewnego dnia on odejdzie.Eliasz przesta³ wzywaæ Pana.Postanowi³, ¿e gdy nadejdzie czas, by opuœciæAkbar, zabierze ze sob¹ wdowê i jej syna.Ale na razie nie powie im o tym.Byæ mo¿e ona nie zechce z nim odejœæ.Byæ mo¿e nie odkry³a jeszcze jego uczuciado niej — jemu samemu zabra³o to sporo czasu.Tak by³oby lepiej.Móg³byca³kowicie poœwiêciæ siê wygnaniu Jezabel i odbudowie Izraela.Jego umys³ by³byzbyt zajêty, by rozmyœlaæ o mi³oœci.— Pan jest moim pasterzem — rzek³, wspominaj¹c star¹ modlitwê króla Dawida.—Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogê odpocz¹æ: orzeŸwia moj¹ duszê.I nie pozwolimi zagraciæ sensu ¿ycia — dokoñczy³ po swojemu.Pewnego dnia wróci³ wczeœniej ni¿ zwykle i zobaczy³ wdowê siedz¹c¹ na progudomu.— Co robisz?— Nie mam nic do roboty — odpar³a.— A wiêc ucz siê czegoœ.W takich chwilach wielu ludzi poddaje siê.Nie nudz¹siê, nie p³acz¹, patrz¹ tylko jak przemija czas.Nie przyjmuj¹ wyzwañ, jakieniesie im ¿ycie, a ¿ycie nie rzuca im nowych wyzwañ.Grozi ci to samo.Stañ zlosem twarz¹ w twarz, zareaguj, nie rezygnuj!— Moje ¿ycie nabra³o sensu — odpar³a spuszczaj¹c wzrok — z chwil¹, gdy typrzyby³eœ.Poczu³, ¿e móg³by otworzyæ przed ni¹ serce, lecz brak³o mu œmia³oœci.Mia³apewnie co innego na myœli.— Zacznij coœ robiæ — powiedzia³, zmieniaj¹c temat.— Wtedy czas stanie siêtwoim sprzymierzeñcem, a nie wrogiem.— Czego mogê siê nauczyæ?Eliasz zacz¹³ siê namyœlaæ.— Chocia¿by pisma z Byblos.Przyda ci siê, jeœli kiedyœ ruszysz w drogê.Kobieta postanowi³a oddaæ siê temu zajêciu ca³¹ dusz¹ i cia³em.Nigdy niemyœla³a o opuszczeniu Akbaru, ale sposób w jaki Eliasz to mówi³ wskazywa³, ¿ebyæ mo¿e zamierza³ zabraæ j¹ ze sob¹.Znów poczu³a siê wolna.Znów zaczê³a siê budziæ wczeœnie rano i z uœmiechemprzechadza³a ulicami miasta.— Eliasz wci¹¿ ¿yje.Nie zdo³a³eœ go zg³adziæ — powiedzia³ dowódca do kap³anadwa miesi¹ce póŸniej.— W ca³ym Akbarze nie ma nikogo, kto podj¹³by siê tego zadania.Ten Izraelitapociesza chorych, odwiedza wiêŸniów, karmi g³odnych.Gdy ktoœ poró¿ni siê zs¹siadem, on rozstrzyga spór, a jego s¹dy wszyscy szanuj¹, bo s¹ sprawiedliwe.Namiestnik pos³uguje siê nim, by zyskaæ na popularnoœci, ale nikt jeszcze niezdaje sobie z tego sprawy.— Kupcy nie chc¹ wojny.Jeœli namiestnik przekona ludzi, ¿e pokój jest lepszy,nigdy nie uda siê nam wygnaæ st¹d Asyryjczyków.Eliasz musi wkrótce zgin¹æ.Kap³an spojrza³ na Pi¹t¹ Górê: jej szczyt wiecznie zakrywa³y chmury.— Bogowie nie dopuszcz¹, by ich kraj upokorzy³a obca si³a.Wymyœl¹ jak¹œsztuczkê, a my z niej skorzystamy.— Jak¹?— Nie wiem.Ale bêdê bacznie wypatrywa³ znaku.Nie przekazuj nikomu dok³adnychliczb o sile Asyryjczyków.Ilekroæ ktoœ bêdzie pytaæ, odpowiadaj, ¿e najeŸdŸcama ci¹gle czterech ¿o³nierzy na naszego jednego.I æwicz nadal swoich.— Dlaczego mam tak robiæ? Przecie¿ gdy bêdzie ich piêciu na jednego naszego,bêdziemy zgubieni.— Nie, wtedy nast¹pi równowaga si³.Gdy dojdzie do bitwy, nie bêdziesz walczy³ze s³abszym przeciwnikiem i nie okrzykn¹ ciê tchórzem wykorzystuj¹cym sw¹przewagê.Wojsko akbarskie stanie twarz¹ w twarz z równie silnym przeciwnikiemi zwyciê¿y, bo jego dowódca obra³ lepsz¹ strategiê.S³owa te po³echta³y pró¿noœæ dowódcy i przysta³ na propozycjê.Odt¹d pocz¹³skrywaæ prawdziwe informacje przed namiestnikiem i przed Eliaszem.Minê³y nastêpne dwa miesi¹ce i nadszed³ dzieñ, w którym piêciu najeŸdŸcówprzypada³o na jednego obroñcê Akbaru.Asyryjczycy mogli zaatakowaæ lada dzieñ.Ju¿ od jakiegoœ czasu Eliasz podejrzewa³, ¿e dowódca k³amie o liczebnoœciwroga, ale uzna³, ¿e zadzia³a to na jego korzyœæ.Gdy stosunek si³ osi¹gniepoziom krytyczny, ³atwiej mu bêdzie przekonaæ lud, ¿e pokój jest jedynymrozwi¹zaniem.Rozmyœlaj¹c o tym, poszed³ w stronê placu, gdzie co tydzieñ pomaga³ mieszkañcomw rozstrzyganiu ich sporów.Zwykle by³y to b³ahe sprawy zwaœnionych s¹siadów,starców, którzy nie chcieli dalej p³aciæ podatków, kupców pokrzywdzonych winteresach.Na placu by³ ju¿ namiestnik.Pojawia³ siê tam od czasu do czasu, aby przygl¹daæsiê Eliaszowi w dzia³aniu.Niechêæ, jak¹ Izraelita czu³ do namiestnika,zniknê³a bezpowrotnie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •