[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Suli, nie upadaj na duchu.- Borric obejrza si precz rami, by sprawdzi,czy nikt ich nie obserwuje.- To zreszt ty podsune mi ten pomys.- Ja? Nigdy w yciu nie mówiem niczego o ukrywaniu si pod bokiemnamiestnika.- To prawda.ale sam nigdy bym tego nie wymyli, gdyby nie twoja próbaszukania schronienia w barakach niewolników.Borric zrcznie zsun z doni okowy, poleci chopcu wsta.W odlegym kocuzagrody stranicy grali w koci, a jeden, który mia baczy na winiów, ucisobie drzemk.Borric uniós gow, Suli za przytakn.Urwis zdj z siebieszaty, zostawiajc tylko przepask ldwiow, a mody ksi zczy donie,tworzc jakby strzemi.Chopiec postawi na nich stop i ksi podrzuci goku belkom poddasza.Modociany zodziejaszek zrcznie przeczoga si pobelkach ku najdalszemu ktowi zagrody, gdzie drzema samotny, zostawiony przezkompanów stranik.le byoby si teraz waha lub haasowa, Borric wstrzyma wic oddech.Przekrad si ku miejscu, gdzie w górze czai si Suli.Tam szybko wspi sina wysoko kilku stóp i sign wyej, by zapa prowizoryczn drabin zbrudnego kaftana, który chopiec zawiza wokó jednej z belek.Podcignwszysi wyej, przerzuci si nad ogrodzeniem i zsun w dó ku pogronemu wdrzemce stranikowi.Suli Abul tymczasem zawis niemal nadniedbaym nadzorc.Zrcznie, jakby wielokrotnie to przewiczyli, chopiec uniós hem z gowystranika, Borric za trzasn stróa w ciemi kajdanami.elazo uderzyo zguchym stukotem i stranik pad jak wó pod obuchem siekiery rzenika.Nie dbajc o to, czy kto na nich patrzy - zreszt w takim przypadku i takwszystko by przepado - Borric podskoczy i chwyci zwisajcy kaftan Suliego.Szybko podcign si w gór.zatrzyma na chwil, by nabra tchu i ruszy zachopakiem.Suli zrcznie i bezgonie przemkn pomidzy belkamipodtrzymujcymi dach.Borric, jako ciszy i z mniejsz praktyk linoskoczka.musia opa na czworaki i poda za chopcem znacznie wolniej.Przemknli nadhazardzistami i zanurzyli si w pómroku.Naprzeciwlegym kracu zagrody zeskoczyli na dach ostatniego z baraków i mignliprzez zewntrzne ogrodzenie.Z trudem zagodzili upadek, obu jednak si toudao i pognali w noc pdzc, jakby na pity nastpowa im cay durbiskigarnizon.Biegli oczywicie ku paacowi namiestnika.Plan Borrika nie zawiód i wszystko poszo jak po male.W ruchliwym paacupanowao spore zamieszanie i kady zajmowa si swoimi sprawami.Parabezimiennych niewolników, którzy powoli czapali przez dziedziniec do kuchni,nie zwrócia na siebie niczyjej uwagi.Po dziesiciu minutach podniosa siwrzawa i na ulicach miasta pojawio si wielu straników, którzy pilnieposzukiwali zbiega.Borric i Suli zdyli ju tymczasem zaszy si na poddaszuw skrzydle przeznaczonym mda goci, które - sdzc po iloci nagromadzonegotam kurzu - od wielu lat stao puste.- Bez dwu zda, panie mój, jeste na pewno czarodziejem - wyszepta Suli.-Nawet jeeli nie takim, za jakiego ci wzito, to jakim innym.Nikomu nieprzyjdzie do gowy, by szuka w paacu namiestnika.Borric kiwn tylko gow.Podniós palec w gecie nakazujcym cisz i pooysi na plecach, jakby szykujc do snu.Podniecony wyrostek nie móg uwierzywasnym oczom, kiedy zobaczy, e mody czowiek rzeczywicie zasn snemsprawiedliwego.Suli by zbyt przejty - i przestraszony - by nawet spróbowatego samego.Ostronie wyjrza wic przez mae okienko, przez które dostali sina to poddasze, a z którego mia pikny widok na cay dziedziniec i czciowona boczne skrzyda paacu.Przyjrzawszy si przypadkowo wchodzcym do gównego budynku i wychodzcym zedomownikom i subie, may ebrak zacz bada poddasze.Móg si tu poruszana stojco, cho Borric musiaby si mocno schyli.Chopiec ostronieprzeszed po belkach, starajc si nie zaalarmowa nikogo, kto znalazby si wkomnacie niej.W odlegym kcie poddasza trafi na drzwi w pododze.Przyoydo nich ucho, ale nie usysza adnego dwiku.Odczeka dug chwil, takaprzynajmniej mu si wydaa-i spróbowa lekko podnie pyt.Znajdujcy siniej pokój by mroczny i pusty.Chopiec ostronie uchyli drzwi, starajc sinie spowodowa opadnicia kurzu w dó, i wytkn gow przez powstaszczelin.I niemal wrzasn gono - okazao si bowiem, e z odlegoci kilkucali spoglda na czyj gb.Gdy wzrok przyzwyczai mu si do pómroku,przekona si, e patrzy w oczy posgu, jakie bogacze przywo z Queg -naturalnych rozmiarów i wyrzebionego z marmuru.Oparszy do o gow rzeby,Suli opuci si do lecego niej pomieszczenia.Rozejrza si dookoa iodkry nie bez satysfakcji, e trafi do komnaty, której uywano jakograciarni.W jednym kcie, pod jakimi szmatami, znalaz tpy nó kuchenny.Kiepska bro lepsza ni adna - pomyla, wtykajc nó za pazuch kaftana.Poruszajc si najciszej jak potraci, zbada jedyne znajdujce si w komnaciedrzwi.Okazao si, e nie s zamknite na klucz.Suli otworzy je ostronie iwyjrza przez uchylon szczelin na pusty ciemny korytarz.Cichutko wymkn sina zewntrz i ruszy powoli a do skrzyowania z drugim, równie ciemnymprzejciem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]