[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wywołane przez niego zakłócenie jonosfery spowodowało zjawisko „zanikania” krótkich fal radiowych, co nie było zbyt kłopotliwe w przypadku dużych stacji komercyjnych, lecz dla nadajnika o mocy dwudziestu kilowatów stanowiło przeszkodę nie do pokonania.Towarzyszące erupcji promienie Roentgena i emisja cząsteczek atomowych wydłużały okres „ciszy w eterze”.Travis otrzymał informację, że przerwa w łączności może potrwać od czterech do ośmiu dni.- Kiepska sprawa - oświadczył dyżurny technik.- Najpóźniej jutro rano Karen domyśli się, co zaszło.- Musimy czym prędzej nawiązać kontakt - oświadczył Travis.Komputer opracował pięć wariantów działania, lecz żadna z prognoz nie przedstawiała się zbyt zachęcająco.Wyprawa Karen znalazła się w poważnych kłopotach.Szansę uratowania członków ekspedycji określano jako „zero przecinek dwa cztery cztery, nadal zmienne”, co znaczyło, że nawet w przypadku odzyskania łączności istniała tylko jedna możliwość na cztery, że ktokolwiek ocaleje.Travis zastanawiał się, czy Karen w pełni rozumie grozę sytuacji.- Mamy jakieś nowe informacje na temat Mukenko?„Piątka” zainstalowana na landsacie rejestrowała obraz powierzchni globu w podczerwieni.W ciągu ostatnich dziewięciu dni wulkan stawał się coraz gorętszy; temperatura wzrastała przeciętnie o osiem stopni.- Nie - odparł technik.- Komputer nie przewiduje możliwości wybuchu.Margines błędu obserwacji satelitarnej wynosi cztery stopnie, pozostałe cztery to zbyt mało, by istniał powód do niepokoju.- Nieźle - mruknął Travis.- Tylko co zrobią z małpami, skoro nie mają dostępu do naszego oprogramowania?To samo pytanie od pół godziny dręczyło uczestników wyprawy.Mogli korzystać z „oprogramowania” zawartego jedynie we własnych głowach, a te nie dysponowały wystarczającą mocą, by sprostać wszystkim zadaniom.Peter stwierdził, że myślenie przychodzi mu z trudem.„Byliśmy tak przyzwyczajeni do pracy z komputerem, że popadliśmy w pewien rodzaj uzależnienia”, wspominał później.„Pracownik każdego laboratorium ma stały dostęp do bazy danych i nawet w nocy może poddać błyskawicznej analizie dowolną informację.Traktuje maszynę jak część własnej osobowości”.Nawet jeśli język goryli był stosunkowo łatwy, próby rozszyfrowania poszczególnych dźwięków i znaków zajęłyby co najmniej kilka tygodni.Bez programu APE sytuacja stawała się beznadziejna.Munro stwierdził, że nie zdołają odeprzeć frontalnego ataku, a nie istniał żaden powód, by łudzić się nadzieją, iż noc minie spokojnie.Elliot przypomniał sobie zachowanie Amy.Wszystko wskazywało na to, że u podnóża urwiska próbowała nawiązać kontakt werbalny ze zwierzętami przebywającymi w stadzie.Być może mogłaby pełnić rolę tłumacza.- Warto spróbować - nalegał Peter.Niestety, sama Amy wykluczyła tę możliwość.- Amy rozmawia oni? - spytał Peter.Nie rozmawia - odpowiedziała.- Na pewno? - Pamiętał, że u podnóża urwiska zaczęła posapywać.- Peter widział Amy rozmawia.Nie rozmawia.Tylko hałas.Zrozumiał, że jedynie naśladowała dźwięki wydawane przez szare goryle, lecz nie miała pojęcia, co one oznaczają.Minęła druga.Do zachodu słońca pozostało zaledwie pięć lub sześć godzin.- Daj spokój - odezwał się Munro.- Nic z tego nie wyjdzie.Zamierzał spalić obóz i jeszcze za dnia siłą utorować sobie drogę ucieczki.Był przekonany, że jeśli pozostaną na polanie, nikt nie ujdzie z życiem.Elliot siedział zamyślony.Lata spędzone z Amy utwierdziły go w przekonaniu, że umysł małpy przypominał umysł kilkuletniego dziecka i trzeba było sporej dawki cierpliwości oraz starannego doboru słów, aby uzyskać zadowalającą i wyczerpującą odpowiedź na postawione pytanie.Spojrzał na zwierzę.- Amy rozmawia oni?Nie rozmawia.- Amy rozumie oni mówią?Małpa nie odpowiedziała.Zdawała się być całkowicie pochłonięta przeżuwaniem kawałka pnącza.- Amy, słuchaj tego, co mówię.Zerknęła w jego stronę.- Amy rozumie oni mówią?Amy rozumie oni mówią - odparła.Zrobiła to z taką obojętnością, że w pierwszej chwili Peter był przekonany, iż źle postawił pytanie.- Amy patrzy oni mówią.Amy rozumie? Amy rozumie.- Na pewno?Amy rozumie.- Niech mnie diabli.- szepnął Peter.- Zostało nam kilka godzin do zmierzchu.- Munro pokręcił głową.- Nawet jeśli zrozumiesz ich język, jak zamierzasz rozmawiać?6.Amy rozumie oni mówiąO trzeciej po południu Elliot i Amy ukryli się w zaroślach porastających zbocze wzgórza.Jedyną oznaką ich obecności był smukły pałąk mikrofonu wystający z gęstych liści.Podstawowa trudność polegała na zlokalizowaniu właściwego zwierzęcia.Peter nie miał pewności, czy Amy poprze jego wybór, czy będzie tłumaczyć te same dźwięki, które zostaną zarejestrowane na taśmie.Najbliższa grupa małp składała się z ośmiu osobników i Amy nie potrafiła się skupić.Jedna z samic piastowała sześciomiesięczne dziecko.W pewnej chwili malec został ukąszony przez osę.Dziecko wściekle - zasygnalizowała Amy.Uwaga Petera była w tym czasie skierowana na samca.„Amy, uważaj” - poprosił ją na migi.Amy uważa.Amy dobry goryl,„Tak.Amy dobry goryl.Amy patrzy duży samiec”.Amy nie lubi.Mężczyzna zaklął pod nosem i usunął z nagrania zapis ostatnich kilkunastu minut.Obserwował całkiem inne zwierzę.Przy ponownej próbie postanowił polegać na wyborze Amy.„Gdzie Amy patrzy?”Amy patrzy dziecko.To było bez sensu, ponieważ małpiątko nie potrafiło mówić.Spróbował perswazji.„Amy patrzy matka dziecko”.Amy lubi patrzy dziecko.Peter miał wrażenie, że został przeniesiony w świat sennego koszmaru.Był zdany na łaskę zwierzęcia, którego sposób rozumowania i zachowanie poznał w stosunkowo niewielkim stopniu; ponadto odcięty od ludzi i techniki, którą stworzyli, czuł jeszcze głębszą zależność od humorów Amy.Minęła kolejna godzina.W gasnącym blasku słońca powrócili do obozu.Munro nie tracił czasu na próżne rozmyślania.Wokół polany wykopał kilka głębokich dołów przypominających pułapki na słonie.Pod osłoną liści i gałęzi kryły się ostro zakończone paliki.Poszerzył fosę i usunął przewrócone pnie drzew, które mogły posłużyć do przeprawy.Pościnał gałęzie zwisające nad polaną; uznał, że żadna z małp nie zdecyduje się na skok z wysokości dziesięciu metrów.Trzech pozostałych przy życiu tragarzy, Muzezi, Amburi i Harawi, zostało zaopatrzonych w strzelby i pojemniki z gazem łzawiącym.Karen podniosła napięcie prądu zasilającego ogrodzenie do stu pięćdziesięciu tysięcy woltów i zwiększyła jego natężenie.Zredukowano impuls z czterech do dwóch cykli na sekundę.Wspomniany zabieg zmienił zaporę w zabójczą pułapkę.Atakującym zwierzętom groziła niechybna śmierć, choć jednocześnie wzrosło niebezpieczeństwo krótkiego spięcia i wyłączenia całego systemu.O zmierzchu Munro podjął najtrudniejszą decyzję.Połowę pozostałej amunicji załadował do miotaczy.Wiedział, że po wyczerpaniu zapasu naboi automaty po prostu przestaną strzelać.Wówczas mogli liczyć wyłącznie na zdolności lingwistyczne Elliota i Amy.Niestety, po powrocie ze wzgórza Peter nie miał zbyt wesołej miny.7.Ostateczna obrona- Kiedy będziesz gotów? - spytał Munro.- Nie prędzej niż za dwie godziny - odparł Elliot.Zwrócił się do Karen z prośbą o pomoc.Amy pomaszerowała wprost do Kahegi, domagając się porcji pożywienia.Była niesłychanie dumna z siebie i uważała, że zyskała należną pozycję wśród członków grupy.- Myślisz, że zadziała? - spytała Karen.- Za chwilę się przekonamy - odpowiedział Peter [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •