[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wściekłość DeMarca mieszała się z poczuciem, że został zdradzony.To niesłychane, żeby ona szukała takich niskich rozrywek! Ubrana tak niestosownie - ba! Skandalicznie.Ale znacznie gorsze było to, że mogła zapomnieć choć na chwilę o swych obowiązkach względem niego.To było niewyobrażalne! Nie do zniesienia.Zaczął ją śledzić, trzymając się daleko z tyłu, a kiedy skręciła w cieszącą się złą sławą Aleję Kochanków i spotkała się z młodym mężczyzną, żółć wezbrała mu w gardle.Potem, gdy Helena odesłała młodzieńca precz, sądził, że wróci do domu.Nie wróciła.Pojawił się on.Jego partner od szpady.Jego instruktor.Jego.jak ta głupia Prusaczka miała czelność go określić? Jego mistrz.Ramsey Munro.Przyszedł, ona rozkwitła w jego obecności jak jakiś haniebnie dojrzały kwiat, a Munro.wprost dygotał z żądzy.DeMarc otworzył oczy.Helena i Munro odeszli.Ale on wie, gdzie jej szukać.Tak jak wie, co zrobić, by przypomnieć jej, do kogo należy.8.Atak: pokonywanie natarciem zasłony przeciwnika Ramsey Munro poprowadził Helenę Aleją Kochanków do skrzyżowania z inną ścieżką zwaną Alejką Druidów od, jak ją poinformował,licznychkokieteryjnieupozowanychichytrzeoświetlonych posągów wśród zieleni.Stamtąd wkroczyli na szeroką, jaskrawo oświetloną Wielką Promenadę.Atmosfera intymności ustąpiła radosnemu nastrojowi zabawy.Małpa skakała z ramienia swego tresera, by wykradać pióra z fryzur dam i oddawać im je z ukłonem, gdy ten podsuwał cynową miseczkę po monetę.Żonglerzy mieszali się z tłumem, sprzedawcy ciastek i przekąsek toczyli wózki alejkami, a chłopcy uginający się pod wielkimi pojemnikami arakowego ponczu przytroczonymi do pleców sprzedawali kubek za szylinga.Helena chłonęła to wszystko: kolory, dźwięki, zapachy czosnku, perfum i świeżego pieczywa zmieszane ze słonym fetorem unoszącym się znad Tamizy.Ludzie, niektórzy w bogatych kostiumach, inni okryci tanimi maskaradowymi płaszczami, przechadzali się, śmiejąc się i żartując, słuchając muzykantów, oglądając pokazy mimów i przystając, by przyjrzeć się wyszukanym dioramom.Helena nie mogła nie zauważyć, że wiele kobiet otwarcie przygląda się Ramseyowi Munro.Ale przyciągał uwagę nie tylko dam.Zdarzało się, że dżentelmeni klepali go po plecach z przesadną wylewnością.Jego zażenowanie taką poufałością było oczywiste, lecz odpowiadał na nią grzecznym pozdrowieniem.Co dziwne, jego tolerancja wobec ludzkiej natarczywości nie przenosiła się na Helenę.Ilekroć ktoś podchodził ku nim, wysuwał się przed nią, dyskretnie osłaniając ją od ciekawych spojrzeń.- To uczeń? - spytała Helena przy kolejnym takim spotkaniu.- Kandydat na ucznia.- Jest pan wielce poważany.- Jestem ostatnio w modzie - odparł, spoglądając na nią obojętnie, jednak nie mogła pozbyć się wrażenia czujnej uwagi czającej się za jego rezerwą.- Zajmuję szczególną pozycję w towarzystwie.Żyję z łaski lepszych ode mnie i jestem na ich usługi.Co, jak sądzę - skrzywił się -jest o niebo lepsze niż w ogóle nie żyć.- Uczy pan fechtunku.To przecież nie jest gięcie się w ukłonach.- Nie zawsze ukłon polega na zgięciu się w pasie.- Podał jej muskularne ramię, a ona położyła na nim dłoń i ruszyli dalej.- Jestem uważany za coś więcej niż służącego, a mniej niż ich krawca.- Nie sądzę - zaprotestowała.- Ci dżentelmeni nigdy nie witaliby się z krawcem z takim entuzjazmem.- Myśli pani, że nie? Może i racja.Posiadam umiejętność, za której nauczanie płacami niezgorzej.Ponieważ nie jest to umiejętność czyniąca kogoś bardziej pożytecznym ani nawet lepiej wyglądającym, tak jak zdolności krawca, towarzystwo, kierując się kaprysami, z których jest znane, uważa ją za bardziej romantyczną niż inne praktyczne usługi.A tym samym moją skromną osobę za bardziej godną ich zainteresowania.„Kto to jest?" - pytają.„Gdzie się nauczył wypatroszyć człowieka dwoma ruchami? Jakie to bestialskie! Czy ja też mógłbym się tego nauczyć?"Tak przedstawione, to naprawdę wydawało się absurdalne.Ale jego słowa nasuwały setki pytań.Gdzie Ramsey Munro był przez ostatnie cztery lata? Co robił przedtem, przed uwięzieniem we Francji? Kim byłpięć lat temu? Dziesięć? Kim jest Ramsey Munro?- Mężczyźni są w głębi duszy krwiożerczymi bestiami - mówił dalej, prowadząc ją z taką swobodą, jak gdyby przechadzali się po Hyde Parku po niedzielnym nabożeństwie - zafascynowanymi siłą i tymi, którzy potrafią ją okiełznać dla swych celów.Proszę powiedzieć, czy nie uważa pani za fanfaronadę, że ja jestem zapraszany na salony, a nauczyciel albo guwernantka, którzy sprawują pieczę nad charakterem ich potomstwa, nie mają prawa przestąpić ich progu?Przystanął przed ozdobnie przyciętym kwitnącym krzewem.- Och, nie każde drzwi salonu otwierają się przede mną.- Posłał jej przelotny uśmiech.- Niektórzy utrzymują standardy.- Mówi pan, jakby gardził sztuką, której uczy.- Nie.Ani trochę - odparł, poważniejąc.- Tylko że mnie uczono szermierki jako dyscypliny, nie jako rozrywki.- Dyscypliny?- Tak.Sprawności umysłu znajdującej wyraz fizyczny, precyzji i instynktu doskonalonych przez długie lata przed zespoleniem ich z wyobraźnią.Nie dostałem szpady do ręki, dopóki nie opanowałem podstawowej pracy nóg.Zajęło mi to rok, a byłem zdolnym uczniem.Gdybym miał wolną rękę -ciągnął - uczyłbym w taki sam sposób.Ćwiczył sprawność moich uczniów, tak jak moi mistrzowie ostrzyli klingi.Ale nie mam czasu.Nie mam.-urwał, przepraszając ją krótkim, smutnym uśmiechem, po czym odwrócił od niej wzrok i znowu zamknąłsię w sobie.- Do licha! Nieprawdopodobne, ale przysięgam, że zaczynam nudzić samego siebie! Moje uznanie dla pani zdolności przechadzania się w uśpieniu.Doprawdy nie mogę pojąć, jak mogłaś nie usnąć podczas mego samochwalczego kazania.- Przeciwnie, zafascynowało mnie.- Naprawdę? - spytał, przybierając pozę rozbawionego, chłodnego i niewrażliwego.- Przebóg, moja droga, musi pani częściej się wymykać.Czy możemy kontynuować?Starał się ją oczarować, żartobliwy, drwiący i odrobinę złośliwy w swych spostrzeżeniach.Prowadził ją od jednej rozrywki do drugiej, kupował wstążki i kwiaty z jedwabiu do przypinania do rękawów, raczył ją wybornym arakowym ponczem i malutkimi lukrowanymi ciasteczkami, a raz przystanął pod ogromnym bukiem, by posłuchali kwartetu smyczkowego grającego sonatę Haendla [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •