[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wskaza³ znowu.niemal wprost na pó³noc, pomyœ­la³a,choæ nie by³a ani cz³owiekiem lasu, ani mieszkañcem tej krainy, by oceniæprawid³owo ów sygna³.Okrycie z trzciny i illbany na ich butach siêgaj¹cych ³ydki zdar³o siê wstrzêpy podczas drogi i w wiêkszoœci odpad³o, pozosta³y wiêc z niego tylkoniewielkie kawa³ki.Nie ros³y tutaj ¿adne zio³a, nie mogli wiêc uzupe³niæ stratw ochronnym okryciu obuwia.Po przeciwnej stronie polanyponownie zanurzyli siê w las.Znik³y najmniejsze œlady drogi i Yonan zwolni³kroku.W pewnym momencie znieruchomia³ z g³ow¹ uniesion¹ do góry, jak gdybyz³apa³ wiatr - niby jakieœ zwierzê, posuwaj¹ce siê ostro¿nie po nie znanymsobie terytorium i poddaj¹ce próbie choæby najmniejszy œlad obecnoœci czegoœ,co mog³oby stanowiæ niebezpieczeñstwo dla jego gatunku.I tu ros³y strzelaj¹ce drzewa, a tak¿e farkill.Z tego w³aœnie powodu nie moglisiê posuwaæ po linii prostej.W pewnym momencie, po raz kolejny pe³zn¹c nabrzuchu po ziemi w obawie przed ciernistymi strza³ami, Kelsie umieœci³a rêkê naczymœ, co by³o, jak siê jej zdawa³o, zwyczajnym okr¹glakiem.Ledwie dotknê³a, aprzedmiot obróci³ siê pod ciê¿arem jej d³oni i wyszczerzy³ siê z³oœli­wie -czaszka! Bez w¹tpienia ludzka, chocia¿ Kelsie do­strzeg³a ró¿nice w kszta³cie³uków brwiowych i ogólnej wiel­koœci.Dziewczyna jêknê³a z obrzydzenia i Yonanzwróci³ g³owê w jej kierunku.Tymczasem Kelsie dostrzeg³a jeszcze dwa szarewybrzuszenia odrobinê dalej.i dalej.Przypad­kowo natknêli siê na trakt zczaszek.Yonan potrz¹sn¹³ g³ow¹, kiedy Kelsie zapyta³a go, jakie stworzenia zmar³y tutaj- tutaj - i tutaj - i tam - two­rz¹c ten ohydny trakt.Ale on trzyma³ siê go,choæ Kelsie wzbrania³a siê têdy pod¹¿aæ.Raptem doszli do pierwszego monolitu.To samo szarawe lœnienie, co na czaszce i na strzelaj¹cych drzewach - obelisksta³ do po³owy zanurzony w zaroœlach, przypominaj¹c z dala olbrzymi, skrêconypaluch wycelo­wany w niebo - jeœli ponad tym pu³apem ze spl¹tanych ga³êzi by³ojeszcze jakiekolwiek niebo.Pos¹g by³ wy¿szy od Yonana, kiedy ten siê przed nim zatrzyma³, i potê¿niejszy.Choæ tu i ówdzie zieleni³ siê na jego powierzchni mech, nietrudno by³ospostrzec, i¿ celowo nadano mu kszta³t czegoœ, co przycupn¹wszy pochyla³o siênieco ku przodowi - z jednym ciê¿kim ramieniem uniesio­nym i wielk¹ opazurzon¹rêk¹ czy te¿ ³ap¹, wyci¹gaj¹c¹ siê za jak¹œ ³atw¹ do pochwycenia zdobycz¹.Kelsie wci¹gnê³a powietrze.Widzia³a wiele najró¿niejszychform ¿ycia od momentu, kiedy z niechêci¹ rozpoczê³a tê wêdrówkê, ale to musia³obyæ coœ nadzwyczaj z³oœliwego.Ramiona mia³o tak przygiête, i¿ odnios³awra¿enie, ¿e owo wyobra¿one stworzenie jest zgarbione.Na ramionach, na ledwiewidocznej szyi, siedzia³a ogromna g³owa; ³ysa czaszka przybra³a sto¿kowatykszta³t.Najgorszy rys w tym zniekszta³­conym stworzeniu stanowi³y jednak oczy.By³y tak g³êboko osadzone, jak gdyby znajdowa³y siê na dnie do³u.Ale nie by³yz kamienia.nie by³y te¿ wstawk¹ ze szlachetnego kruszcu.Zajrza³a w nie i zamar³a.Zupe³nie jak u ogara, który pojawi³ siê przy bramie,do³y owe wype³nia³ ¿Ã³³tawy blask.To potworne stworzenie mog³o nawet sobie byækamienn¹ rzeŸb¹, ale.jego oczy ¿y³y! Czy¿by w tym kamieniu osadzono jak¹œistotê - wiêŸnia pozbawionego wszelkiej nadziei na uwolnienie?Kelsie nieœwiadomie unios³a klejnot czarownicy.Nie patrzy³a na niego, albowiemusidli³ j¹ blask kamiennych oczodo³Ã³w.- Nie! - Yonan dopad³ do niej z wyci¹gniêt¹ rêk¹, str¹caj¹æ w dó³ klejnot.-Nie!Skrêci³a siê pod jego uœciskiem, strach, który j¹ opanowa³, wzmóg³ siêstukrotnie.Ale Yonan tak mocno przypar³ jej rêkê do boku, ¿e nie mog³a u¿yætego, co zaczê³a ju¿ uwa¿aæ za sw¹ jedyn¹ broñ.- To obserwator, nie pozwól mu siê niczego dopa­trzyæ - doda³.Po czymodepchn¹³ j¹ na bok, przerywaj¹c tym samym ów kontakt oko w oko z potworem, iKelsie wyzwoli³a siê od tego, co, jak teraz s¹dzi³a, stanowi³o w rzeczywistoœcijedno z bardziej przemyœlnych niebez­pieczeñstw w tej krainie.Wci¹¿ trzymaj¹c dziewczynê za ramiê, jak gdyby siê ba³, i¿ nie wziê³a jegoostrze¿enia do serca, Yonan poci¹gn¹³ j¹ za sob¹.Ich buty z resztkami illbanyœlizga³y siê i œlizga³y po trakcie z czaszek.- To patrzy³o.to by³o ¿ywe!- Nie to, tylko to, co patrzy³o.- sprzeciwi³ siê Yonan.- Gdybyœ u¿y³aklejnotu, zapewne przepêdzi³abyœ obserwatora, wszczê³abyœ jednak alarm,który.Zatrzyma³ siê niemal w pó³ s³owa.Przy przera¿aj¹cym trakcie pojawi³o siê innestworzenie.Mia³o ono z tym pierwszym wiele wspólnego, ale nie by³o wyrzeŸbionez kamienia - nie, by³o wyrzeŸbione w drewnie.Jakiœ potê¿ny kawa³ drewna zosta³tak obrobiony, i¿ resztki kory, poroœniête niszcz¹cym grzybem, tworzy³y skórê.To coœ równie¿ patrzy³o.Mia³o takie same oczodo³y.takie same.rzuciwszykrótkie spojrzenie Kelsie z trudnoœci¹ powstrzyma³a siê przed, ponownymzajrzeniem w oczy owego drewnianego potwora.One tak¿e by³y ¿ywe.Kelsie, wpad³szy w panikê, uwolni³a siê z uœcisku Yonana i pomknê³a, jak tylkomog³a najszybciej, w dó³ wy³o¿onej czaszkami drogi, chc¹c unikn¹æ jeszczejednego spotkania z tym, co ich w ten sposób œledzi³o.Kiedy bieg³a, spoziera³agwa³townie na boki, by siê upewniæ, czy nie wynurza siê gdzieœ nastêpnyobserwator.Powietrze znieruchomia³o pod drzewami, wzmaga³ siê odór id¹cy z b³ocka, wktórym spoczywa³y czaszki, zgni³y, przyprawiaj¹cy o md³oœci.Pod okapem zga³êzi równie¿ panowa³o ciep³o.nie to opiekuñcze ciep³o, z którym Kelsie siêstyka³a, kiedy zaczyna³ o¿ywaæ klejnot, ale raczej to duszne, lepkie ciep³owrzynaj¹ce siê w duszê i dra¿ni¹ce cia³o.Trakt bieg³ wszak¿e prosto [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •